31 sierpnia 2021

Od Cytrynowego Liścia CD Stokrotkowego Płatka

To się dzieje w zimie
Stałem przez dłuższą chwilę nieruchomo, mrugając mokrymi oczami; zimowy wiatr dmuchał we mnie, czesząc zamarzniętą sierść i wyciskając spod powiek wszystkie łzy, które spływały po moim pysku, kapiąc powoli, by niedługo potem zamarznąć na śniegu.
Rozglądnąłem się za wojowniczką, z początku jej nie dostrzegając; jej biała sierść wtopiła się w ośnieżony krajobraz. Po kilku dłuższych chwilach spostrzegłem jednak jej czarne oczy, błyszczące w zamyśleniu i współczuciu.
Poczekała na mnie, a ja do niej doczłapałem. Śnieg na nowo zaczął sypać z nieba, rozmazując okolicę; otoczenie pokryło się białymi smugami, a tu czy tam także kropkami, zamieniając się w miszmasz czarnego i białego.
Zadarłem w górę pysk, nie przerywając marszu. Płatki śniegu kontrastowały z onyksowym niebem, upstrzonym niezliczonymi gwiazdami. W desperacji szukałem wzrokiem sylwetki Bolesnego na nieboskłonie, ułożonej przez gwiazdy czy też powstałej z chmur; było jednak pusto. Poczułem na sercu lodowate pazury.
Łapa mi się poślizgnęła, a ja pojechałem do przodu, niemal zderzając się ze Stokrotkową. Lekko oszołomiony rozglądnąłem się po okolicy nieobecnym wzrokiem, znów wbijając spojrzenie w górę. Część gwiazd zamigotała, by chwilę potem zniknąć, przesłonięta przez ciemne chmury. Zmarszczyłem nos, gdy grudka gradu uderzyła we mnie z impetem.
— Patrz przed siebie — wyszeptała Stokrotkowy Płatek; w panującej ciszy, przerywanej jedynie co jakiś czas uderzeniami gradu, jej aksamitny głos wydawał się nienaturalny i odległy.
Zwolniła tempo, zrównując się ze mną. Jej białe futro otarło się o moje, strzepując z niego śnieg; biło od niej przyjemne ciepło, jednak ledwie je czułem, raz za razem trącany przez lodowaty wicher. Oczy zaczęły mnie szczypać, a słona woda zostawiała po sobie mokre ślady na moim pysku, na których szczególnie mocno czuć było przejmujące zimno.
Szliśmy w równej linii. Wojowniczka zatrzymywała się co jakiś czas, cierpliwie na mnie czekając; za każdym razem, gdy do niej dochodziłem, ruszaliśmy znowu, tyle że coraz wolniejszym tempem.
Grad walił coraz mocniej. Zaspy śniegu okryły się warstwą lodowych kulek; mniejsze z nich wbijały się w łapy, większe uderzały w ciało z całej siły, zostawiając po sobie siniaki. Stokrotkowa położyła uszy płasko na głowie i syknęła cicho, gdy nie zdążyła odskoczyć od kuli gradu.
Szedłem spokojnie, podążając za zapachem wojowniczki; wszystko, co widziałem, było rozmazane i ograniczyło się do barwy śnieżnobiałej bieli, tu czy tam pomieszanej z kruczoczarnym kolorem nieba. Całe moje ciało zamarzło, a stawy chrupały z każdym, najmniejszym ruchem. Wiatr rzucał moimi uszami, przeszywając je swoim jazgotem; jedyne co czułem to zimno, jednak nie byłem pewien, czy to z powodu temperatury i pogody, czy od środka ciała, z bólu.
A potem, nagle, poczułem rozgrzewające ciepło, a jednolite, mlecznobiałe otoczenie zniknęło, zastąpione przez ciemność.
Nierówny oddech Stokrotki rozbrzmiewał w pomieszczeniu, a para unosząca się wraz z nim rozpływała się po uderzeniu serca. Suka otrząsnęła się, dygocąc z zimna; ja natomiast stałem nieruchomo, pełen przerażającego, obcego mi dotąd spokoju i bierności.
— Wróciliśmy do ruin — zakomunikowała cichym szeptem suczka, otrząsając się z drobinek lodu i śniegu; lodowata papka prysnęła mi prosto w pysk. Nieznacznie drgnąłem.
Poczułem muśnięcie jej ogona ma moim pysku, gdy wskazywała mi drogę.
Automatycznie poczłapałem za nią w stronę legowiska wojowników; na miękkich posłaniach spały zwinięte psy, a ich ciała unosiły się w miarowym oddechu. Jeden z Ciemnych poruszył się, przewalając się na drugi bok; poczułem, jak Stokrotka lekko podskakuje, zaskoczona nagłym hałasem. Potem nastała cisza.
Stałem jeszcze chwilę w milczeniu, pozwalając roztopionemu śniegu spływać z mojego futra; pod łapami poczułem lodowatą kałużę, zalewającą moje poduszki. Przycisnąłem łapy do zimnego i mokrego podłoża jeszcze mocniej.
— Hmm… — wojowniczka mówiła bardzo cicho, a jednak wyraźnie; przyjęła łagodny ton głosu, starając się nie obudzić śpiących Ciemnych. — Dobranoc, Cytrynowy Liściu.
Rzuciła mi jeszcze długie spojrzenie, po czym, co zauważyłem kątem oka, utkwiła wzrok w moje posłanie. Zmarszczyła brwi i ruszyła powoli w stronę swojego legowiska. Zwinęła się w kłębek na swojej kupce mchu i szmatek, zamykając oczy.
,,Dobranoc, Cytrynowy Liściu’’
Czy te słowa na pewno były wypowiedziane do mnie?
Zamrugałem wolno oczami. Wszystkie sylwetki psów wydawały się obce, odległe i takie same; otoczenie pokryło się mgłą.
,,Dobranoc…’’
,,…Cytrynowy Liściu’’

<Stokrotkowy Płatku?>
[655 słów: Cytrynowy Liść otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz