— Chodź — westchnęłam i odwróciłam się w stronę obozu. — Zapytajmy się matki, czy opowie nam o wojnie z Quintusem.
Jazgotek nie oponował i zapewne cieszył się, że dałam mu powód do milczenia. W końcu chodząc, używa się nóg, a nie pysku, prawda? Szybko podreptaliśmy na poszukiwanie naszego rodzeństwa. Szybko skompletowaliśmy całą załogę z Fenkułową Plamką na czele. Usiedliśmy przed legowiskiem wojowników, mając na oku wiele krzątających się wokoło psów.
— Mamo, opowiedz nam o wojnie z Quintusem — poprosił cicho Promyczek, próbując wcisnąć się między Kruczka i Piasek.
— Och, nie mogę tego zrobić. To było zbyt krwawe jak na takie małe robaczki jak wy.
Wszyscy wiedzieliśmy, że jej najzwyczajniej w świecie nie chce się o tym rozmawiać. Posłałam jej znudzone spojrzenie. Serio, teraz kolejny raz będzie prowadzić z nami dialog o tym, jaka miłość jest urocza, i jakie mamy szczęście, że możemy założyć rodzinę. I że mamy prosić Gwiezdnych, abyśmy znaleźli bratnią duszę, bla, bla, bla…
— Ale jeżeli koniecznie chcecie porozmawiać — próbowała naprawić atmosferę, którą sama zepsuła — to możemy pomówić o waszych miłosnych planach na przyszłość! Mówcie, kto i w kim się zakochał?
Nastała cisza. Z zażenowaniem polizałam swoją łapę. Z Fenkułem jest ewidentnie coś nie tak. Ciągle gada z nami o tym, jakie powinniśmy mieć życie towarzyskie lub kto jest potrzebny klanowi. Czarujący i atrakcyjny przywódca, inkubator jakiegoś wojownika… Na samą myśl, że mogłabym się zakochać, zachciało mi się wymiotować. Dlaczego porusza takie tematy ze szczeniakami? To naprawdę nie była najważniejsza rzecz, jaką mogłaby chcieć się o nas dowiedzieć. Jest tyle ciekawych tematów! Choćby jak to, w jakich okolicznościach zginęła Milfowy Ogon, lub jak pyszna jest krew!
— Promyczku? Jakaś sunia na oku? — Obdarzyła go dowcipnym spojrzeniem, skręcając pysk pod kątem i usadowiła się wygodniej na trawie. Jednocześnie obserwowała wojowników kręcących się po obozie.
Mój brat był cały czerwony.
— Hm… — jąkał się. — Ja chy-b-a wolę ps-sy, ma…mo.
— Jak to? — Wojowniczka wyglądała, jakby trafił ją piorun. — Co z twoimi gena… Ach, rozumiem, dobrze… To twoja decyzja. — Z rozczarowaniem pokręciła głową. — Jazgotku?
Nasz Dowódca przystąpił z łapy na łapę. „Może” — mruknął pod nosem, niepewnie spuszczając wzrok. Nie wyglądał na przekonanego na myśl o tak wczesnym związku. Dobra, w ogóle nie wyglądał na zadowolonego na myśl o żadnym związku.
— Piasek, proszę skarbie?
— No… Ja jestem bi, ale preferuje suki, więc chyba nie będę miała-
— Kruczku, kochany? — przerwała jej. W jej głosie słychać było nutkę paniki i rozpaczy. — Powiedz, że nie wykluczasz możliwości spyknię-, znaczy, pokochania jakiejś panienki?
— Ee… — Nieznacznie przewrócił oczami. — Wolę być wiecznym singlem.
— Synu! Myśl racjonalnie! — Fenkułowa Plamka była widocznie zdenerwowana. — Będziesz samotny, kiedy na starość zostaniesz bez gromadki wnuków. — Z jej oczu ciskały niematerialne pioruny, które prawie usmażyły najmłodszego z nas na obiad dwunożnych (bo oni psują jedzenie, gotując je na ogniu. Takie są plotki wśród szczeniaków).
— Mamo, czy przyznajesz się, że tylko dlatego nas urodziłaś? — spytałam, próbując nie osłabnąć na myśl, że mogłabym kogoś pocałować. — By nie być samotna?
— Nie! Skąd taki pomysł?! — była niemal przerażona. Zastanawiałam się, czy to dlatego, że boi się, abym nie zgłupiała, czy może odgadłam jej mroczną tajemnicę. — Nie będziemy rozmawiać o takich głupotach! Jesteście po prostu zbyt młodzi, każdy był taki w waszym wieku. Oczywiście, że na starość będę miała wnuki.
— Zależy, od jakiego wieku starość się liczy — odpowiedziałam i zaraz przymrużyłam oczy. — Matka, ile ty w zasadzie masz księżyców?
Moja rodzicielka zamrugała oczami.
— Nie wiem. Po sześćdziesięciu zapomniałam liczyć, poza tym, panien się o wiek nie pyta.
— Osiemdziesiąt dziewięć — oznajmił Pustynny, spokojnie siadając obok nas. Nikt nie wiedział, skąd on się tu pojawił.
— Naprawdę to liczysz? Komu by się chciało? — zdumiona suka wpatrywała się w partnera.
— Pomyśl, jak ucierpiałaby moja reputacja, gdybym nie znał wieku własnej partnerki! — Lekko poirytowany podniósł wzrok, jak gdyby wstydziłby się za swoją drugą połówkę. Pewnie przepraszał za nią Gwiezdnych. „O, wielcy Gwiezdni, przepraszam, że związałem się z kimś tak tępym. Moja reputacja u was jest już całkowicie zmasakrowana, ale nie przeróbcie mnie na wronią karmę. Błagam!”.
— Ty i ta twoja reputacja — westchnęła, na co Pustynny Wiatr obdarzył ją zdziwionym wzrokiem. Bo jak komuś może na tym nie zależeć? — Dreszczko? Jeszcze ty mi powiedz, jak wygląda to u ciebie? Muszę wiedzieć, co w duszy gra moim szczeniakom.
Zachciało mi się wymiotować po raz kolejny. „Nie mieliśmy przestać o tym rozmawiać?” — spytałam się w myślach sama siebie. Fenkułowa Plamka zachichotała, czarująca wwiercając się we mnie swoimi lodowatymi oczkami. Chciała wymusić na mnie przyznanie jej racji i przekonanie do niej reszty bachorów. Jak sądzę.
— No… Nie. To ohydne — ze wstrętem rzuciłam, nie chcąc kontynuować tematu.
— Co jest ohydne? — moja matka była bliska płaczu. Jej wyraz pyska błagał mnie, abym odszczekała to. — Szczeniaki są fajne! Popatrzcie na siebie! Osłodzą wam wasze życie!!!
— Chyba zniszczą psychikę — odparłam z obrzydzeniem, wciąż podnosząc głos. Zaraz zaczęłam krzyczeć: — Naprawdę?! Mamo, to jest makabryczne i odrażające! Pomyśleć, że urodziłam się, bo wszedł na ciebie Pustynny… Gwiezdni, ratujcie! Całowanie jest ohydne, a co dopiero sek-
Przerwałam, bo ujrzałam, że cały klan zastygł. Wpatrywali się we mnie z otwartymi pyskami. Piasek i Promyczek chcieli zapaść się pod ziemię, Kruk uśmiechnął się niepewnie (boję się, że wiem, o czym myślał), a Jazgotek był bliski paniki, jak to Jazgotek. Pustynny Wiatr natomiast wyglądał, jak gdyby chciał się zabić. I mnie też przy okazji. Pociachać na kawałki i zakopać w ziemi.
— He, he… — zaśmiałam się niezręcznie. Poczułam na swoim karku silny chwyt szczęk mojego ojca.
— Przepraszam! — z pasją w głosie, chociaż trochę sepleniąc, zawlókł mnie przed oblicze Rzepakowej Gwiazdy. Z zażenowaniem opadły mi uszy. A przecież mogłam chodzić sama! Moje rodzeństwo, rzecz jasna, słyszało ten dialog: Pustynny był wystarczająco blisko nich. Zasadniczo z moim ojcem też jest coś nie tak. Dba o swoją reputację, niszcząc moją. Wlókł mnie po ziemi jak jakąś szmatę! POKAŻĘ MU KIEDYŚ, ILE JESTEM WARTA! GRRR!
Przywódczyni nie zareagowała, a mi uniósł się prawy kącik pyska. Ha ha, w sumie to zabawne jest… Trochę…
<Jazgotku? Ratuj od hańby, rycerzu złoty>
[968 słów: Drżąca Łapa otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz