Patrzyłam się na niego w ciszy, nie wiedząc, jak mam na to zareagować. W zasadzie chodziło mi nie tylko o samo zdarzenie, ale o całokształt. W mojej głowie wszystkie myśli przekrzykiwały się nawzajem, tworząc jedną wielką kupę niczego. Próbowałam oddzielić pojedyncze fragmenty, jednak każda idea była tak zagmatwana, że nie wiedziałam, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy. Jedyne, co wiedziałam, to to, że prędko nie porozmawiam z nim znowu. Przynajmniej nie z własnej woli.
Mimo tego całego harmideru, wewnątrz, siedziałam spokojnie, wpatrując się w niego i starając się nie pokazać emocji. Przynajmniej nie pokazywać, że nie umiałam się pozbierać. Brońcie, Gwiezdni, moja reakcja nie była nawet spowodowana sympatią do Ciepłego i rozczarowaniem, że faktycznie mnie unika (chociaż to po części też). Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, czy mogę nazwać go przyjacielem. Nasza relacja była po prostu d z i w n a. Doskonale pamiętałam, kiedy rozmawiałam z nim przed mianowaniem na uczennicę. Cóż, zdecydowanie nie zachowywałam się dojrzale, dlatego nie dziwiłam mu się, że dobrowolnie schodził mi z drogi. Czułam się, jakbym moim mentorem był kompletny obcy mi pies, a ja, zamiast traktować go jako nauczyciela, uważałabym go za przyjaciela. A potem dowiedziałabym się, że ów wojownik nawet mnie nie lubi, a posiadanie mnie jako uczennicę jest dla niego tylko przykrym obowiązkiem. Ten sam rodzaj rozczarowania czułam teraz, patrząc się na Ciepłą Łapę. Oprócz tego buzowała we mnie złość, która przysłaniała głęboki smutek. A oprócz tego? Trochę się na sobie zawiodłam. Mogłabym zachowywać się inaczej, dzięki czemu teraz nie powstałaby taka sytuacja.
— Mhm, okej — mruknęłam, nie siląc się na piękne sformułowania. — W pełni rozumiem. Ale… — przerwałam. — Czemu?
— Cóż — przebrał nogami. — Nie miałem sił. Zmęczyłem się tym napięciem pomiędzy nami a Wodnymi.
Pustym gestem kiwnęłam głową, co przyszło mi niemal automatycznie. Kiedy pożegnałam się z Ciepłą Łapą, wydawało mi się, że całe zdarzenie obserwuje z góry. W podobnym stanie poszłam w stronę legowiska uczniów. W transie przysiadłam na swoim posłaniu, rozkopując rozkopaną już wyściółkę i kładąc się na zimnej podłodze.
— Wszystko w porządku? — spytał się Promyczek, obserwując mnie bacznym spojrzeniem. Tylko on był w miejscu spoczynku. Biedak zmartwił się, widząc pogrążoną we własnych rozmyślaniach siostrę.
Na moim pysku pojawił się zręcznie udawany uśmiech. Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową. Musiałam się trochę wysilić, by udawać wesołość, gdyż do śmiechu mi nie było, ale mój brat nie zauważył nic.
— Oczywiście, że tak. Czemu jesteś taki podejrzliwy? Pustynny weźmie mnie na patrol, więc muszę się przygotować psychicznie. Zmykaj, bo Fenkułowa cię szukała.
Promiennemu rozszerzyły się oczy, bynajmniej nie z zadowolenia, ale zniknął u wylotu legowiska. Wzburzona patrzyłam jeszcze przez chwilę, w miejsce gdzie stał. Jak zahipnotyzowana nie mogłam oderwać wzroku od kremowej plamy, którą niby wciąż widziałam.
— I co, Drżąca? — spytałam się sama siebie, nieobecnym tonem. — Co to właściwie było?
Przynajmniej, sytuacja była interesująca. Liderka klanu dopiero wychodziła z depresji, panował u nas stan wojenny, kłóciłam się non stop z połową rodzeństwa (to znaczy: Jazgoczącym i Kruczkiem), a na dodatek miałam wspaniałego mentora, którego obchodziły jedynie własne ambicje. Matka miała mnie w dupie, a Ciepły przestał lubić.
Odetchnęłam szczęśliwa. Kolejny cudowny dzień.
Położyłam zrelaksowaną głowę na łapach, mając zrelaksowany uśmiech na pysku. W środku natomiast czułam przytłaczającą pustkę i samotność, na samą myśl, że jestem w tym sama. Ale nie mogłam się użalać. To oznaczałoby poddanie się.
Wiecie, trochę pocieszało mnie to, że Industria była zbiorowiskiem dziwadeł. Tutaj była Milfowa-morderca napastująca malutkie szczeniaczki, tutaj jest idealny Jazgotek, który planuje zabić swoją zajebistością cały klan, przekonany o swej wielkości zastępca, niesięgający przeciętnemu członkowi do dupy i medyk wzięty z ulicy. No i jak nie czuć się jak w domu? Serio, jedna śnieżnobiała księżniczka zbyt zadufana w sobie, aby zobaczyć obiektywność sytuacji, nic nie zmieni. Nie będę musiała wyróżniać się z tłumu, a samo moje istnienie pozostanie zagadką zagubioną w mroku. Pewnie nikt nawet nie będzie chciał znaleźć odpowiedzi, co ja tu w ogóle robię (a sama nie wiem), ale to nic. Będę udawała, że to mi szczególnie nie przeszkadza. Pokocham bycie przeciętną i każe wypierdalać każdemu, kto nie jest wojownikiem.
Bo wiecie, wojownicy to taka armia. Jesteśmy tu tylko po to (my, ponieważ i ja zostanę wojowniczką, o ile coś mnie wcześniej nie zabije), aby wyżywić siebie nawzajem, przywódczynię, medyka i zastępcę. No i karmicielki, czyli pierwsze lepsze suki, które zapłodnione zostały, aby wzmocnić klan. Rodzą szczeniaki, aby te mogły zostać wojownikami, i wtedy z kolei wyżywić inne szczeniaki, które się narodzą. W międzyczasie umrze parę psów, ale co z tego, skoro można zastąpić je kolejnymi? Masowa produkcja szczeniąt nigdy nie zelży, będziemy się rozrastać, liczyć, że nikt nie zauważy, że siedzimy mu w magazynie lub w stajni. A jak zauważą, to zabiją jednego i drugiego, a reszta będzie jarać mordy. A przed tym trochę pobeczą nad tymi dwoma trupami. Płaczemy po zmarłych, odprowadzamy ich do Coleum, a potem oczekujemy, że się będą nami opiekować. Jak przecież za życia mieliśmy ich w dupie, w najczarniejszej dupie, i nawet nie przejmowaliśmy się nimi! Suki były durnymi inkubatorami, a wojownicy zapierdalali, aby lider miał pełny żołądek. W międzyczasie wybierali najgorszego przywódcę, jakiego mogli, nieposiadającego za grosz talentu przywódczego, a on wybierał takiego samego jak on debila, bo przecież będzie fajnie. Wszyscy będą tańczyć poloneza i wlewać sobie do oczu szampan. I co z tymi psami w Coleum? Wśród nich też są idioci. Za życia byli, to i po śmierci będą, proste! Te durnoty będą decydować, że taka Malwowa pójdzie do Infernum, a Rzepakowa Gwiazda już do Coleum, tak?
Wyjaśnijmy coś sobie. Malwowy Ogon zabije kogoś, a potem i tak go zastąpimy. Rzepa poprowadzi źle cały klan, dowolnego psa, gdyż on jej podlega. A gdyby tak poprowadziła źle WSZYSTKICH? Wszystkich już chyba nie zastąpimy, co nie? Nienaumyślnie podejmie złą decyzję, ale jej wybaczymy, bo w końcu NIE CHCIAŁA? Wiecie, Milfowa też pewnie nie chciała, ale nie okazaliśmy jej zrozumienia i nie podaliśmy jej pomocnej łapy. Teraz ona będzie się tam smażyła, skoro to MY nie pocieszyliśmy jej, nie pomogliśmy, nie daliśmy cholernej myszy, aby zjadła ją po raz setny. To otoczenie ją zmieniło i sprawiło, że stała się, jaka została zapamiętana. Już nikt nie pamięta, że urodziła cholerne szczenięta, że cholerna Fenkułowa Plamka i Piaskowa zasiliły szeregi klanu, stając się niczym. TERAZ, TERAZ pamiętamy tylko jej błędy. Nie pamiętamy, że popełniała je przez nas. Nie pamiętamy, że popełniała je pod końcem życia, a równie dobrze mogła je popełnić przez zaćmienie umysłu. W końcu była tylko starą, głupią suką.
I w czym ona była gorsza, skoro to nawet nie była jej wina, że nikt jej nie zrozumiał?
Wściekła wbiłam pazury w ziemię. Po zrelaksowanym uczniu nie pozostał ślad, a na jego miejsce wstąpiła istna furia. Miałam ochotę obrócić cały ten cyrk w pył i uświadomić innym, jak bardzo są ślepi na cierpienie innych. Wykończyło ono moją babcię. Wykończyło wiele innych psów, które będą do końca życia odbywać za to karę. WIECZNĄ MĘKĘ ZA WINĘ INNYCH.
Wbiłam pazury jeszcze głębiej w ziemię. Potrząsnęłam agresywnie głową, próbując wyrównać oddech. Starając się nie poddać ślepej złości, która zapewne doprowadziłaby do śmierci niejednego psa. Policzę do dziesięciu.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć.
Sześć.
Siedem.
Osiem.
Dziewięć.
Dziesi-
— Drżąca Łapo?
Odwróciłam się gwałtownie, stając pysk w pysk z Pustynnym Wiatrem. Zdziwiona otworzyłam szerzej oczy. Czego on ode mnie chce? Nie widzi, że myślę?
— Przyszedłem cię powiadomić, że Swoi Pazur wysłał nas na patrol — oznajmił. — Pójdzie z nami Ciepła Łapa wraz z mentorem oraz Wilczy Blask.
— Dobrze — ze spokojem odpowiedziałam, wychodząc z legowiska. Mój mentor był tuż za mną.
— Dobrze — ze spokojem odpowiedziałam, wychodząc z legowiska. Mój mentor był tuż za mną.
I pomyśleć, że takie pochopne rzeczy jak zwykły patrol mogą sprowadzić nas na ziemię. W pierwszym odruchu chciałam wymyślić jakąś wymówkę, jednak się powstrzymałam. To zwykły uczeń. Zrozum to. To tylko zwykły uczeń, Drżąca Łapo.
<Ciepła Łapo?>
[1268 słów: Drżąca Łapa otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz