15 sierpnia 2021

Od Drżącej Łapy CD Pustynnego Wiatru

Mózg Dreszczki próbował przyswoić nadchodzące zewsząd informacje, nie wiedząc, czy wybuchnąć gniewem, czy płaczem. W końcu zdecydował się popaść w stan środkowy, a sama suka wymusiła na swoim pysku pokerowy wyraz.
— Po pierwsze —  zaczęła lodowatym głosem, stając pyskiem w pysk z mentorem. — Nie wiem, jak wielkim idiotą trzeba być, aby odzywać się tak do swoich szczeniąt. Do psów, które swoimi umiejętnościami przewyższają cię dwukrotnie, chociaż są dopiero uczniami, i mogłyby spuścić ci taki wpierdol, że twoja reputacja skapitulowałaby szybciej, niż zdążysz mrugnąć. 
Wszyscy jak na zawołanie spojrzeli na nią: Promyczek z trwogą cofając się, Kruczy z widocznym zaskoczeniem, a Jazgoczący jakby chciał powiedzieć „Uciekaj, zanim Pustynia cię zabije”. Piasek natomiast zdziwiona i trochę zalękniona obserwowała całe zdarzenie, szukając podparcia u swoich przyjaciół. Promyczek zasłonił ją lekko własnym ciałem, chcąc ochronić. 
— Po drugie — przekrzywiłam pysk, prześwietlając Pustynny Wiatr swoim wzrokiem. Postąpiłam krok do przodu i mocno stanęłam na łapach. Nasze pyski niemal dotknęły się, gdy patrzyłam mu głęboko w oczy. Zniżyłam głos. — Uciekamy, bo chcemy. A tobie nic do tego. Zresztą, powinieneś nam dziękować, że wybieramy to, zamiast zaatakować.   
— Słuchaj. — zmarszczył nos, widocznie zdziwiony i zasmucony. — Nie wychowałem was na takie psy, które tak się odzywają do własnego ojca. Zaatakować? Zachowujesz się jak Malwowa, czy sobie żartujesz? Dziecko, proszę cię- 
— Nie wychowałeś nas wcale — syknęłam. — Zamiast tego wolałeś dbać o swoją reputację. Myślisz, że nie wiem, że to dlatego chciałeś mieć potomstwo? Nawet ktoś tak głupi jak ty by się domyślił. My mamy się tak do ciebie nie odzywać? A ty? Jaki dajesz nam przykład? Prosto z mostu walisz, że jesteśmy całym twoim wstydem. To ty jesteś całym swoim wstydem, Pustynny Wietrze. A Malwową w to nie mieszaj. Widocznie po prostu wdałam się w ciebie. Kwestia genów. 
On chciał coś powiedzieć, a ja chciałam odejść. Zanim wykonałam swój plan, zatrzymałam się i rzuciłam na odchodne, zawiedziona jego postawą i mając wyrzuty sumienia: 
— Już nie uważam cię za swojego ojca, Pustynny Wietrze. Zanim wziąłeś się za robienie szczeniaków, powinieneś nauczyć się panować nad własnymi emocjami. 

*** 

Z umiarkowanym zainteresowaniem obserwowałam mentora. Przed oczami nie stał mi on, a mój ojciec, który zawlókł mnie przed oblicze liderki, tłumacząc się ze mnie. Ze mnie. Jakbym była jakimś problemem klanu. Błędem, który trzeba rozwiązać. I tłumaczył się ze mnie. Z mojego zachowania. Bo przecież ja tego zrobić nie mogę, prawda? To on musi robić wszystko za mnie, a przy okazji obwiniać przypadkowe psy z otoczenia. 
Jak ja nienawidziłam niesprawiedliwości. A to była jawna niesprawiedliwość. 
— Widzisz? — spytał się mnie Pustynny Wiatr, wciąż prezentując ten sam manewr, który umiałam księżyc temu. — Powtórz go. 
Zrobiłam to, co wojownik powitał przegryzieniem wargi. Nie było perfekcyjne. Zbyt mało idealne, na jego szczeniaka. Poprosił o powtórkę. Wysiliłam się więc, aby zrobić to dobrze. Mentor powoli pokiwał głową, nadal nie do końca usatysfakcjonowany. Do towarzystwa wkroczyła Fenkułowa Plamka, próbująca obgryźć sobie pazury, żeby były równe. Kiwnęła głową swojej drugiej połówce, wciąż kierując wzrok na swoją łapę. 
— Hm… Widziałeś gdzieś Promyczka? Chcę z nim poćwiczyć. Ee, czekaj — przerwała, dogryzając do perfekcji jednego ze swoich pazurów. — Dobrze. Jest dobrze. Na czym to ja skończyłam? 
Była trochę rozkojarzona. Tuż za nią wyłonił się Krucza Łapa, znudzony wodząc wzrokiem po otoczeniu. Ziewnął, całkowicie ignorując obecność kogokolwiek innego od własnej rodzicielki. 
— Mogę iść spać, matka? — spytał. 
— Oczywiście, skarbie — uśmiechnęła się. — Poćwiczymy jeszcze za pół księżyca ten manewr, a za jakiś czas może na polowanie cię zabiorę, bo ostatnio mnie łapa boli. 
Nie wyglądało, jak gdyby cokolwiek ją bolało, ale Kruczek pokiwał głową z zadowoleniem. Była dla niego idealną nauczycielką. Praktycznie nic go nie uczyła, podczas każdego treningu leżąc i mozolnie prawiąc mu komplementy i elementy do poprawy. Cóż, wymagająca z pewnością nie była — całkowite przeciwieństwo Pustynnego Wiatru. 
— Nie uważasz, że nasza reputacja może na tym cierpieć? — cicho spytał się partner Fenkułowej Plamki, konspiracyjnie zniżając ton. Wszyscy go jednak słyszeliśmy. — Chyba zbyt mało pracuje. 
— Ależ oczywiście, że mało pracuje! — wykrzyknęła zdenerwowana, że Pustynny Wiatr śmie wątpić w umiejętności jej ucznia. — Po prostu wszystko mu wychodzi, więc nie ma potrzeby dużo trenować. Ma ogromny talent i potencjał. Tyle w temacie. 
Cóż, Krucza Łapa zdecydowanie nie miał talentu i potencjału. W każdej pozycji kiwał się krzywo na boki, gdyż mentorka nie wypracowała u niego równowagi. Widocznie szkolenie trzeciego ucznia nie było dla niej wielką frajdą, a zapał, jaki posiadają młode psy dowiadujące się o nowym uczniu, uleciał z niej wraz z wiekiem. 
Zadowolona Plama pożegnała się z nami, gdyż w zasięgu jej wzroku ukazał się Promienna Łapa. Dawno zauważyłam, że Fenkułowej bardzo zależy, aby szczeniak okazał się dobrym wojownikiem. Zabierała go na dodatkowe sesje treningowe, ignorując, że teoretycznie nie jest jego mentorką. Suce zapadł w pamięć brak entuzjazmu u ucznia, szkolącego się na wojownika (a nie, zgodnie z jego wolą, medyka), dlatego zrzucając na niego dodatkowe obowiązki, chciała pobudzić u niego zapał. Wydawała się nie zauważać, że osiąga odwrotny efekt do zamierzonego, a Promienna Łapa wciąż traci po cząstce energii. 
Współczułam mu. Dobrze pamiętałam, jak próbowałam pomóc mu stać się uczniem Petera, a jednak nie byłam zdziwiona, że wszystko spełzło na niczym. Promyczkowi brakowało odwagi, aby poprosić Szarą Skałę o zostanie jego uczniem, a moje próby pomocy nic nie dały. Westchnęłam ze zrezygnowaniem, co nie uszło na uwadze Pustynnemu Wiatrowi. 
— Zmęczona? To jeszcze tylko chwilkę. Możemy poćwiczyć teraz podchodzenie do zwierzyny — powiedział. Niemal niezauważalnie kiwnęłam głową, przyzwalając na dalsze prowadzenie treningu. Niezrażony wojownik zaprezentował pozycję, którą przybierały czające się psy. 
Obserwowałam z uwagą, które mięśnie napina, a które pozostają rozluźnione. Starałam się odtworzyć jego ruchy, kierując wzrok w kierunku, w którym patrzył mój mentor, i ignorując dławiące poczucie zmęczenia. Pustynny nosem zmienił ustawienie moich łap i obniżył ogon. Przyglądał się mi krytycznym wzrokiem, chcąc wyłapać wszelkie niedogodności. 
— Hm… — zastanawiał się przez chwilę, ale koniec końców się rozluźnił. — Dobrze jak na pierwszy raz. Koniec treningu. 
Spojrzałam mu głęboko w oczy, po czym obniżyłam pysk i wymamrotałam słowa podziękowania. W ciszy opuściłam miejsce nauki, nie odwracając się za siebie. 
Pustynny Wiatr odprowadzał mnie wzrokiem, pogrążony we własnych rozmyślaniach. Być może zastanawiał się, który etap dorastania jego dzieci przeoczył. Ta wizja wydawała się przyjemniejsza. Druga głosiła, że rozmyślał nad tym, jak bardzo wyszkolenie ucznia podniesie mu reputację. Czułam, jak patrzy na mnie, a kiedy zniknęłam mu z pola widzenia, odetchnęłam z ulgą. Chciałam wierzyć, że opcja pierwsza była prawdziwa, a jednak sama nie wierzyłam w realność podejrzenia. 

<Ojcmentorze?>
[1042 słowa: Drżąca Łapa otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia oraz 3 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz