Spojrzałem na Dmuchawcowy Lot z dużo większą dozą szacunku niż wcześniej. Prawda, zawsze ją lubiłem, ale nigdy nie spodziewałem się, że byłaby gotowa na coś takiego.
Pytanie tylko, czy ja byłem. Manipulatorstwo i szachrajstwo to jedno. Ale całkowicie zniszczyć komuś życie...
Z drugiej strony, to zależy też od tego, co ma na myśli Dmuchawcowy Lot. Wyrzucić Jaśniejącą Łapę z klanu, czy...
— Zabić? — Spytałem ostrożnie.
— No co ty? — w spojrzeniu Dmuchawcowego Lotu pojawił się niepokój — Chcę tylko zemsty za Migotka. Ale... nie czuję, abym zdołała odebrać drugiemu psu życie.
Skinąłem głową. Więc wiem już, na czym stoimy. Poczułem pewnego rodzaju pieczenie w klatce piersiowej. A więc nawet po śmierci Migoczące Światło jest w sercu Dmuchawcowego Lotu zakorzeniony tak silnie, że byłaby dla niego zdolna zabić własnego pobratymca. Miałem wrażenie, że gdyby mój brat żył, wybrałaby za partnera właśnie jego.
Ale mój brat nie żyje, więc zapewne ja jestem teraz potencjalnym kandydatem, prawda? Tylko... czy naprawdę chcę być plastrem po Migotku, kiedy wiem, że ona tak naprawdę mnie nie kocha?
Dobrze, ale na razie muszę się skupić, co z Jaśniejącą Łapą. Właściwie, młody ma poważne szanse stać się pewnego razu przywódcą. Póki jest uczniem, nie jest źle, ale kiedy zostanie wojownikiem... może stać się dla mnie poważnym zagrożeniem w walce o władzę. A ja nie mogę na to dopuścić.
A tu staje przede mną Dmuchawcowy Lot, z ofertą, aby tak mu zniszczyć psychikę, aby już nie był w stanie nawet myśleć o władzy. Uśmiechnąłem się. Tak... Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale ten pomysł mi się bardzo podoba.
— Cóż... — zawahałem się. — Osobiście, nie czuję urazy do Jaśniejącej Łapy...
— Nawet po tym, co zrobił Migoczącemu Światłu? — warknęła Dmuchawcowy Lot.
— Uczę się wybaczać innym — uśmiechnąłem się okrutnie — Ale... — mrugnąłem do niej — jeśli prosisz, mogę postarać się, aby Jaśniejąca Łapa cierpiał.
— Wspaniale — ucieszyła się Dmuchawcowy Lot — To, jaki mamy plan?
— Spokojnie, nie tak szybko — zaśmiałem się. — Wszystko zależy od czynników zewnętrznych. Trzeba znaleźć jakichś sprzymierzeńców. Psy, które nie przyjaźnią się z Jaśniejącą Łapą i nie mają skrupułów. Mogą być to zarówno psy klanowe, jak i włóczędzy, bez różnicy. Tylko bez pieszczoszków, bo one zaraz spartaczą sprawę. Poza tym potrzebujemy znaleźć jakieś ustronne miejsce. Ja jestem lepszym strategiem, a ty wzbudzasz zaufanie. Ja znajdę nam bazę, ty sprowadź posiłki. Razem staniemy się najgorszym koszmarem tego ucznia.
— Chyba nie zamierzasz go pobić? — spytała suczka.
— Nie — zaprzeczyłem. — Ja sięgam o wiele dalej. Powiedzmy, że młode psy są o wiele bardziej podatne na sugestię.
Zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja. Może po prostu zniszczymy go psychologicznie i sprawimy, że już nigdy się nie uśmiechnie? Tak, to by była kara gorsza niż śmierć.
Chwila, za co go właściwie karzę? Ech, nieważne. Jak w ogóle zacząłem o tym myśleć, to musiałem mieć jakiś powód.
O czym to ja myślałem? Tak, albo zniszczymy go psychologicznie, ale uczynimy naszym sługą w rękach przeznaczenia.
Tak czy inaczej, on jest już stracony, a my... my jesteśmy zwycięzcami. Jak zawsze. Ja, akceptuję wyłącznie zwycięstwo.
<Dmuchawcowy Locie?>
[ 486 słów: Krzemienny Pazur otrzymuje 4 punkty doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz