Minęła dosłownie chwila od mianowania Żałobnej, a ona już musiała biegać z nosem w ziołach. Na ich granicy znaleźli uczennice Flumine, która wpadła we wnyki. Patrol postanowił zabrać ją do medyków Ventusu, było po prostu bliżej niż ciągać ją przez cały teren Wodnych do ich obozu. Teraz Leszczynowa Łapa, z opatrunkiem na swojej łapie, spokojnie spała, lekko odurzona ziółkami przeciwbólowymi.
"Wow, dobrze ją opatrzyłaś" zza rogu powoli wyszedł pies z długim futrem o tysiące iskier. Miał na pysku zawadiacki uśmiech. "Manaci Olbrzym mimo wszystko się przyłożył do twojej nauki."
— Wiem — Cynamonka się zaśmiała, zerkając na niego. — Przecież uczyłam się od najlepszego, nie? Manacik jest genialny!
"Nie przeceniaj go, jesteś lepsza niż on. A wciąż traktują cię jak tylko jego ucznia. Bryzowa ma gdzieś to co robisz."
Owsianka zmarszczyła brwi.
— Wcale nie, Manat jest dla mnie jak ojciec... Przesadzasz! Jest specyficzny, ale go kocham cały sercem, nauczył mnie tak wiele, bez niego bym nic nie wiedziała.
Gwiezdny pies miał już otworzyć pysk, jednak kolejny się pojawił. Chudy i wysoki.
"Przestań ją nękać dziadku, jęczysz jak zwykle" westchnął. Jego głos brzmiał jak śpiew ptaków, kojąc uszy zmęczonej medyczki. Lekki uśmiech pojawił się na jej pysku. "Owsianko, nie przejmuj się nim. Masz na głowie ważniejsze rzeczy niż marudzenie jakiś prychów. Twoja siostra tu idzie."
Nagle się rozpromieniła. Nie musiała minąć nawet chwila, a jej siostra powoli weszła do legowiska medyka.
Nagle się rozpromieniła. Nie musiała minąć nawet chwila, a jej siostra powoli weszła do legowiska medyka.
— Cynamonowa Pestko? — spytała powoli. — Czy… czy chciałabyś ze mną porozmawiać?
Od razu się do niej odwróciła, zapominając o gościach widocznych tylko dla niej. Zniknęli z jej oczu, tak szybko jak zmartwiona mina z pyska Owsianki.
— Oczywiście! — odpowiedziała z szerokim uśmiechem, podchodząc do niej. — O czym byś chciała ze mną porozmawiać?
— No wiesz… — Sosnowa Łapa nie patrzyła jej w oczy. Cynamonka przechyliła parę razy głowę, próbując złapać kontakt wzrokowy ze swoją siostrą. — O moim wypadku… o tym, kim zostanę, jak dostanę nowe imię… o nowym imieniu Nieuchwytki…
Mina Cynamonowej Pestki zmieniła się. Na jej pysku znów wymalował się zmartwiony grymas. Usiadła koło swojej siostry, obejmując ją ogonem.
— Przykro mi z powodu twojego wypadku — odparła. — Twoje biodro jest niesprawne i nie dasz rady chodzić — powiedziała szczerze, spokojnym głosem.
— Wiem — oznajmiła cicho suczka. — I już nigdy nie będę mogła biegać jak wiatr! A tak bardzo lubiłam to robić! Cynamonowa Pestko, tak mi tego brakuje! — jęknęła, kładąc łapę na pysku. — I kim ja teraz jestem dla klanu? Nie potrafię nawet polować! A to jest to, co robią wojownicy! A ja chciałam nim być! Straciłam wszystko, Cynamonowa Pestko! Mamy, brata, sprawność. Wszystko, co kochałam. Zostanę uczennicą do końca życia!
— Nie, na pewno nie będziesz uczennicą do końca życia — oznajmiła ciepło medyczka. — Na pewno za niedługo dostaniesz swoje imię. — odparła.
— Tak, ale jakie? — spytała. — Bryzowa Gwiazda mnie nie lubi! Na pewno da mi imię, które będzie piętnem! — oznajmiła Sosnowa Łapa.
Sytuacja była beznadziejna i Cynamonka o tym dobrze wiedziała. Z biodrem Sosnowej Łapy było naprawdę źle, nieważne jak długo ona czy Manaci Olbrzym starali, jego stan zmieniał się znikomo, jeśli nie wcale. Jej siostra wciąż nie mogła chodzić, a ona czuła się za to winna. Spędziła tak wiele czasu na doszkalaniu się u innych medyków, szukaniu porad czy wręcz pytaniu samotników o sposoby na to jak pomóc dla Sosenki. Przysięgła sobie, że zostanie najlepszą medyczką, jaka kiedykolwiek postawiła łapę w klanach, jej wiedza była ogromna, a mimo to, nie wiedziała jak pomóc dla swojej najbliższej.
Łza zakręciła się w jej oku, potrząsnęła jednak lekko głową, by wtuliła się w jej futro.
— Sosenko, nie ważne, jakie imię dostaniesz i tak będę z ciebie dumna. Nawet jeśli Bryzowa nazwie cię Sosnowa Łamaga, nic się nie zmieni — Cynamonka się uśmiechnęła.
— Co z tego?! — pisnęła uczennica. — To nie jest o tobie! Ty... Ty jesteś zdrowa, masz świetne życie, masz Manaciego Olbrzyma, masz Białą Łapę, masz wszystko! A ja, nawet nie mogę chodzić.
Suczka o głosie jak śpiew ptaków, skrzyżowała wzrok z Cynamonką.
Kiwnęła głową i wstała.
— Masz rację — mruknęła. — Ale chce ci pomóc, wierze w ciebie wiesz siostrzyczko? Naprawdę. Wierze, że dasz radę znowu biegać.
Sosnowa spojrzała na nią zmieszana, ale oczy Owsianki płonęły determinacją. Uśmiechała się szeroko, a jej ogon majtał się na wszystkie strony. Tak bardzo wierzyła w to co mówiła, wierzyła, że da radę to jeszcze naprawić. Musiało być jeszcze coś, czego nie spróbowała.
Dobry humor medyczki, chyba zaraził się jej siostrze, bo na pysku Sosenki pojawił się delikatny uśmiech.
— Pomogę ci stanąć na nogi.
— No dobrze, ale jak chcesz to zrobić?
— Krok, po kroku — wtuliła pysk w szyję siostry. — Zobaczysz, mały krok, po kroku. I wszystko będzie znowu tak jak dawniej.
Wierzyła w to, bardziej niż w cokolwiek innego w tym momencie.
<Sosnowa Łapo?>
[806 słów: Cynamonowa Pestka otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia + Leszczynowa wyleczona]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz