Dzisiaj mianowanie na ucznia wojownika!
Cieszyłem się jak głupi i trudno było mi spać, mając świadomość, że dziś jest ten dzień. Wyjątkowy dzień! Dostanę mentora, pokaże mu swoje umiejętności, ostre zęby i jaki to ja jestem silny. O tak, będę najlepszym wojownikiem z całego klanu, udowodnię to na szkoleniu.
— To już dziś — śpiewałem, niemal kręcąc się w kółko. — Słyszycie?! — wydarłem się do pozostałych braci i siostry. — Dostaniemy mentorów!
— Wiemy — odezwał się Pajączek. — Ja będę lepszy — skoczył na mnie i przygniótł do ziem.
— Wcale nie! — zepchnąłem go z siebi.
— Skarby, o co chodzi? — spytał Jasna Gwiazda — o co te wrzaski?
— Będę lepszym uczniem — uparłem się — nie Pajączek!
Lubiłem moje rodzeństwo, ale to pewniak, że byłem najlepszy i najsilniejszy z nich.
— Jesteś zbyt głośny — brat machnął łapą, aż wylądowała mi na nosie. — Mentor cię nie polubi
Przekrzywiłem głowę, głośny? Spójrz na siebie.
— A masz! — przydusiłem mu głowę do ziem.
Iskierka z Powojem tylko przyglądali się nam i chyba się z nas śmiali. Za chwilę im pokaże, że nie ma tu nic do śmiechu jeśli chodzi o bycie lepszym. Jestem przekonany, że będę najbardziej nieustraszonym wojownikiem i pokonam każdego!
— Odpuśćcie na chwilę — zwrócił się do nas tata. — Każdy z was jest wyjątkowy i wiem, że będziecie dobrymi uczniam.
Puściłem Pajączka, skupiłem wzrok na tacie, lubiłem go słuchać, a jeszcze lepiej jak zabierał nas na wycieczki z wujkiem. Zawsze starałem się dotrzymać mu kroku, a nawet skupiać się na drobnych rzeczach jak na przykład ostry kamień czy łamanie gałązki niedaleko.
— Już czas, idziemy — zawoła.
Nastawiłem uszu, natychmiast wydarłem do przodu, żeby tylko znaleźć się obok ojca, czułem się wtedy ważny i nikt inny nie mógł zająć tego miejsca, bo gorzko by pożałował.
Podreptaliśmy wszyscy w stronę ruin, gdzie czekały pozostałe psy z klanu. Serce zaczęło mi szybciej bić, a łapy delikatnie drgały, lecz nie ze strachu tylko z radości. To już tutaj, za chwilę rozpocznie się ceremonia i zostanę uczniem, kogo dostanę? Który będę w kolejce do mianowania? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi, to powodowało jeszcze większe podniecenie. Zajęliśmy miejsce naprzeciwko skalnego wzniesienia, gdzie lider klanu będzie przemawiał, a nim właśnie jest Jasna Gwiazda, mój tata. Ogon chodził mi we wszystkie strony, pozostali nie podzielali mojej radości i po prostu siedzieli na tyłkach.
— Kiedy się zacznie? — spytałem niecierpliwy.
— Cicho bądź — skarciła mnie Iskierka.
Trudno mi było usiedzieć w miejscu, wszystko mnie ciekawiło naokoło i najchętniej spojrzałbym w każdą dziurę albo gwiezdni wiedzą co jeszcze mi wpadnie do głowy. Słońce zawitało do nas przez okrągły otwór w suficie i oświetliło okrągły stół na którym stanie każdy z nas. Korciło, aby położyć się na plecach i wygrzać brzuszek…
Lider klanu wspiął się na skalne wzniesienie i zaczął przemawiać. Cała nasza czwórka wlepiła w niego wzrok, obserwowaliśmy i słuchaliśmy, co mówił. Starałem się zapamiętać jego słowa, choć dużo tego było, za dużo. Większości nie zrozumiałem, chciałem zrozumieć, ale mała główka nie była w stanie pojąć znaczenia dziwnych słów.
Panowała cisza, była momentami straszna, ale zaraz mi się przypominało, że Jasna Gwiazda przemawia. Ile jeszcze? To pytanie cały czas słyszałem w głowie, chciałbym już stanąć na okręgu i poznać mentora! Przebierałem łapami w miejscu, dość mówienia, dość, przejdźmy do mianowania.
— Przejdźmy teraz do najważniejszej części ceremonii — dobiegło do mych uszu. Nareszcie! — Pajączku, Iskierko, Potoczku, Powojku, jesteście z nami już od sześciu księżyców. Dziś zaczniecie swój trening.
Usiadłem na tyłku w oczekiwaniu na wywołanie na środek. Byłem gotowy, powtórzyłem sobie w głowie co mam powiedzieć. Wszystko pamiętałem jak nigdy. Mentorzy. Gdzie oni są?! Wychyliłem głowę, są! Siedzieli obok skalnego wzniesienia w oczekiwaniu na swoich uczniów. Nawet wujek znalazł się wśród nich! Ucieszyłem się bardzo i miałem nadzieje, że właśnie jego dostanę. Już wyobraziłem sobie, jak razem polujemy albo trenujemy walkę. Z moimi umiejętnościami nie ma równych, każdy to wie.
Pierwsza na Długi Blat wyszła Iskierka. Posmutniałem na pyszczku, czemu ona? Ja chciałem iść najpierw, nie bałem się! Promienie słońca objęły suczkę w całości, powiedziała to czego uczyliśmy się w domu i teraz miała dostać mentora. Kogo dostanie? Kto to będzie? Po chwili wujek Krzew podszedł do siostry i stykli się nosami. Jeszcze bardziej posmutniałem, dlaczego Iskierka dostała właśnie jego? To nie fair.
Następny był Pajączek. Wyszedł odważnie na stół i zrobił to samo co siostra – wysłuchał Jasną Gwiazdę, powiedział regułkę i wytypowali mu Lisi Wrzask na mentora. Westchnąłem, kiedy moja kolej? Lider zwrócił pysk w moją stronę, serce mi zabiło szybciej, teraz ja? Teraz ja?
— Potoczku, wyjdź na środek
Wskoczyłem na Długi Blat i uniosłem głowę, słońce troszkę mnie raziło w oczy, ale widziałem lidera nad sobą. Czułem dumę, radość, szczęście.
— Potoczku od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Potokowa Łapa. Twoim mentorem będzie Mleczne Oko — zakończył, a następnie zwrócił się do suczki — Mleczne Oko, zostaniesz mentorką Potokowej Łapy. Jesteś odważną i silną wojowniczką, na pewno te cechy przekażesz swojemu uczniowi.
W pierwszej chwili zwątpiłem. Czemu dostałem... Mentorkę? Pozostał jeszcze Wojowniczy Mróz, zdecydowanie wolałbym niego... Zbliżyłem się do mentorki i styknęliśmy się nosami. Byłem zawiedziony, co można robić z dziewczyną na szkoleniu? One są takie... Delikatne i czasem bojaźliwe. Widziałem kiedyś te cechy u Iskierki. Miałem nadzieje, że błędnie myślę i szkolenie okaże się fajne.
*Jakiś czas później*
Wybraliśmy się z mentorką na patrol przy granicy klanu. Wydawała mi się cicha i zamknięta w sobie, za każdym razem gdy na nią spojrzałem, widziałem podenerwowanie. Nie podobało jej się patrolowanie? Zacząłem jej opowiadać, co takiego działo się ostatnio na naszych terenach, a ona tylko odpowiadała z niechęcią. Trzeba ją na pewno zachęcić do rozmów i ja już znajdę na to sposób. Skierowaliśmy się na miasto, a raczej tyły miasta, po chwili pod łapami poczułem coś twardego. Dziwne podłoże tworzyło wzór, do głowy przyszedł mi pomysł na zabawę.
— Co ty wyprawiasz? — spytała Mleczne Oko.
— Nie mogę nadepnąć na kreskę — wyjaśniłem, stawiając szerokie kroki.
Jak zwykle posłała mi pogardliwe spojrzenie, ale za chwile sama mnie naśladowała!
— Wcale nie — zaprzeczyła.
Ruszyliśmy przed siebie, kazała mi wyrecytować zasady z kodeksu wojownika. Pfff łatwizna, bo wcześniej uczyłem się tego z tatą, znam wszystkie na pamięć! Nim skończyłem recytować, dojrzałem przed nami wejście do ogrodów, co my tutaj robimy?
— Tak chciałeś poćwiczyć zwinność, prawda?
— Tak, bardzo chce — pomachałem ogonem. — Co mam robić?
Nagle z ziemi wyszły jakieś dziwne rurki, pojawiły się znikąd! Czym były i czego chciały? Powoli zbliżyłem się do jednej, jeśli coś zrobi niespodziewanego, to poczuje moje zęby na sobie. Z jej górnej części zaczęła tryskać woda. Mały strumień uderzył mnie w nos, kichnąłem kilka razy, żeby się jej pozbyć.
— Twoje zadanie brzmi: omijaj strumienie wody i dostań się na drugą stronę trawnika — powiedziała mentorka.
Omijać wodę, nie mogę być mokry. Wyobraziłem sobie, że strumienie są groźnymi wiewiórkami (kiedyś mnie goniły za zabranie żołędzi) i muszę robić uniki przed och ostrymi zębami.
Omijanie wody okazało się bardzo trudne, bo była wszędzie i gdziekolwiek się obróciłem czy postawiłem łapę – atakowała. Jak to zrobić, żeby uniknąć bycia mokrym?
<Mleczne Oko?>
[1188 słów: Potokowa Łapa otrzymuje 11PD oraz 3PT]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz