9 listopada 2021

Od Agatki (Agatowej Łapy) CD Jaśminki (Jaśminowej Łapy)

akcja dzieje się podczas zimy brrr zimno :(((
Panował mroźny, zimowy ranek; świat był spokojny, przykryty grubą kołderką białego puchu, acz niebywale lodowatą jak na kołdrę, która okalała wszystko; drzewa, ziemię, jezioro, magazyn… Wszystko.
Tymczasem Agatka przekręcała głowę to w prawo, to w lewo, nie wierząc w to, że jakiś szczeniak wcześniej niż ona odważył się opuścić obóz. Musiało jej się przewidzieć.
Zamrugała powoli oczami, jednak przez okno magazynu nadal widziała drzewo, a na nim wspinającą się złotą postać maleńkiego psa; Agatka kojarzyła tę suczkę, która w zasadzie była razem z nią przez większość czasu w żłobku, jednak szczerze mówiąc, nie zapamiętała jej imienia.
— Tatuś? — odwróciła swą główkę do Sowiego Pazura, który rozmawiał o czymś z Rzepakową Gwiazdą. Rosły samiec uniósł pysk, posyłając pytający wzrok w stronę córki.
— Tatuś wiedział, że jakaś suczka wspina się po drzewie?
Tatuś widocznie nie wiedział.
Sowi, widocznie zaskoczony, zostawił równie zaskoczoną partnerkę wraz z rozbawionymi zachowaniem Agatki szczeniakami i podszedł do swojej córki, która świdrowała go roziskrzonym z emocji spojrzeniem.
— Niech tatuś szybko zobaczy! — pisnęła, merdając zaciekle ogonem. Przycisnęła przy tym swój mały nosek do szyby, próbując się znaleźć jak najbliżej drzewa i, jak myślała, złotego szczeniaka; jej ciepły oddech zaparował szkło.
Wyszło idiotycznie, bo żadnego kurdupla nie było widać. Złota postać widocznie rozpłynęła się w powietrzu.
Agatka była wyraźnie zbita z tropu i, z nisko opuszczonym ogonem i oklapłymi uszami wlepiła wielkie oczy w swojego rodzica.
— Ale… Tatuś…
— Nie widzę nikogo — szczeknął, mrużąc oczy. — Chyba coś ci się przewidziało.
— Aha! Na pewno tak musiało być — Agatka szybko przytaknęła, jednak kątem oka zauważyła drobny ruch pod drzewem. — Kocham cię tatusiu i dziękuję!
Można by zaryzykować stwierdzeniem, że Sowi się uśmiechnął. Ot, tak delikatnie, powściągliwie, z pewnym dystansem do tej całej sytuacji i odszedł, z powrotem wracając do omawiania spraw Industrii z Rzepką, która, oprócz zamartwiania się klanem, musiała ogarniać biegające wokół niej puchate, krzyczące kuleczki.
Córeczka tatusia tymczasem rzuciła jeszcze okiem na tereny, które była w stanie dostrzec przez oszronioną szybę i ze spokojem upewniając się, że nikt teraz na nią nie patrzy, wyszła ze żłobka.
Serce waliło jej mocno w małej piersi, myśli pędziły, z nerwów łapy się jej ugięły. Możliwie najszybciej przeszła przez magazyn, raz niemal zostając zmiażdżona przez dwunożnego, który, niosąc kartonowe pudła, szedł prosto na nią.
Suczka w ostatniej chwili przycisnęła się do ściany, czując, jak sierść, która stanęła jej dęba, ociera się o buty przechodzącego człowieka. Stłumiła w gardle narastający warkot.
Odczekała przez kilkanaście uderzeń serca, nie będąc w stanie poruszyć jakąkolwiek część ciała; mimo że dwunożny odszedł, nawet jej nie zauważywszy, strach przykuł ją do podłoża.
Po upływie dłużących się kilkudziesięciu sekund postawiła drżącą łapą drobny krok. Potem ruszyła pędem, postanawiając, że wyjdzie z tego miejsca najszybciej, jak się da.
Dlaczego więc, chociaż się bała, w ogóle wychodziła z obozu?
Cóż, Agatka ubzdurała sobie, że zostanie bohaterką. Sprowadzi zagubione szczenię do domu, bez niczyjej pomocy, zasłuży na uznanie klanu, rodziny i — przede wszystkim — ojczulka. Dodatkowo, ponieważ była narcystyczna, uważała, że tylko i wyłącznie jej może się udać tak ryzykowny czyn, dlatego nikogo o tym nie poinformowała, nikogo nie poprosiła o pomoc; najzwyczajniej w świecie przeceniła swoje szczenięce, marne dość możliwości.
Mimo że widziała śnieg przez okno, nie przygotowała się na to, że będzie tak lodowaty; nie spodziewała się również, że w powietrzu obecna będzie ostra, mroźna woń, która wprawiała jej serce w szybszy rytm.
Przedzierała się przez śnieg, który, chociaż był cienki, wydawał jej się barierą nie do przebicia. Niestety, jak wszyscy wiemy, Agatka nie posiada powalającej orientacji w terenie, dlatego przez dłuższą chwilę włóczyła się bezsensu wokół magazynu, próbując ustalić, które drzewo widziała z okna żłobka.
Gdy w oddali zauważyła tą obsypaną ze wszystkich stron śniegiem gigantyczną roślinę, automatycznie pomachała w powietrzu parę razy ogonem i, zapominając zupełnie o śniegu oblepiającym jej brzuch i łapy, rzuciła się w jego stronę; nie dostrzegła jednak wokół niego ani jednej żywej duszy, toteż mocno zdezorientowana, przysiadła na zadzie.
— Jest tu kto? — szczeknęła ze zdziwieniem ukrytym pod rosnącym zdeterminowaniem, by odnaleźć łamiącą prawa istotę. — Widziałam cię! Wyjdź, bo zawołam mojego ojca, który jest zastępcą.
Nikt się nie odezwał, więc Agatka od razu zmarszczyła w niezadowoleniu nos.
— Jeśli wolisz, mogę zawołać moją mamę. Jest liderką.
Dopiero wtedy odpowiedział jej cichy szmer. Po paru uderzeniach serca zza ciemnego pnia wychylił się drobny, zaskakująco długi pysk z dużymi, brązowymi oczami i otaczającą je czarną maską. Agatka rozszerzyła nozdrza, wyłapując znany jej, przesycony magazynem i żłobkiem mleczny zapach.
— Kto ty jesteś? — zadała pytanie, nieufnie się cofając.
Suczka wyglądała w tej chwili tak, jakby Agatka mówiła do niej po chińsku; po chwili rozszerzyła oczy, jak gdyby właśnie zrozumiała pytanie, które padło w jej stronę. Szczerze mówiąc, złote szczenię zmarszczyło czoło; wyglądała, jakby próbowała sobie coś usilnie przypomnieć. Być może był to wierszyk, który każdy z nas powtarzał w przedszkolu, ale Agatka nie oczekiwała od swojej rówieśniczki odpowiedzi: „Polak mały”.
— Jaśminka — powiedziała po chwili, przystępując z łapy na łapę. — A ty…?
— Mam ważniejsze pytanie — Agatka pozwoliła sobie zignorować słowa Jaśminki. — Co tutaj robisz? Dlaczego wyszłaś sama z obozu? — ciągnęła tonem pełnym chłodnej uprzejmości. — Próbowałaś się wspinać i spadłaś z drzewa? Zrobiłaś to naumyślnie, bo widziałaś, że Sowi Pazur podchodzi do okna, czy jesteś fajtłapą?
Coś zamigotało w umyśle Agatki. To „coś” mówiło jej, że przesadziła, dlatego lekko się speszyła. Jaśminka jednak nie wyglądała na obrażoną. Przynajmniej na razie, bo Agatka była niczym tykająca bomba, schowana pod toną spokoju i upartości.

<Jaśminko?>
[913 słów: Agatka otrzymuje 9PD oraz 1PT]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz