18 listopada 2021

Od Kolorowego Wiatru CD Koniczynowej Łapy

Koniczynka bardzo przypominała mi charakterem dwójkę moich dzieci. Zawsze było ich wszędzie pełno, nigdy się nie słuchali, a kiedy byli w zasięgu mojego wzroku oznaczało to, że nabroili coś tak mocno, że nie wyżyją bez mojej matczynej ochrony i wstawienia się za nimi. Wykorzystywali każdy moment, żeby wyjść z mojego pola widzenia i odkrywać świat na własną łapę. Kochałam ich niesamowicie, ale nikt nigdy nie przysporzył mi tylu załamań nerwowych, co ta dwójka. Ile razy musiałam tłumaczyć się za głupie żarty, którymi zdecydowanie przegięli, albo za wszystkie przekroczone przez nich granice… Uspokoili się, dopiero kiedy dorośli. Szukając w popłochu schowanej Koniczynki, modliłam się, a niech będzie, że do Gwiezdnych, aby i ona wyrosła z olewania wszelkich zasad i przeświadczenia, że wszystko wie lepiej. W końcu udało mi się ją znaleźć.
— Koniczynko, złamałaś zasady. Wracamy do obozu — powiedziałam ze smutkiem.
— Ale tak było ciekawiej! Mamo no weź!
Złapałam ją za kark i podniosłam. Wtedy zrozumiała, że nie żartuję. Przeniosłam ją tak aż do granic klanu (co wcale nie było łatwe, kiedy próbowała mi się wyrwać i wykrzykiwała różne rzeczy).
— Koniczynko, sprawiłaś mi dziś bardzo dużą przykrość i pokazałaś, że nie mogę ci jeszcze zaufać. — odparłam, a młoda położyła uszy po sobie.
— Ale to była tylko zabawa…
— Mogło ci się coś stać. Zabawa byłaby wtedy, kiedy dla nas obu byłaby przyjemna. Dla mnie nie była. Naprawdę się o ciebie bałam i to, co zrobiłaś wcale nie było zabawne — tłumaczyłam cierpliwie, nie podnosząc głosu.
Wiedziałam, że muszę być surowa, bo inaczej nici z jakiegokolwiek wychowania. Miałam już sporo doświadczenia jako matka…
— Przepraszam — wymamrotała w końcu.
— Wybaczam — uśmiechnęłam się ciepło. — Ale dziś już zostaniemy w obozowisku.

***

Czas mijał, a moja córka nie wiedzieć kiedy przestała być małym, ruchliwym szczeniakiem. Teraz była trochę większym, jeszcze bardziej ruchliwym uczniem. Serce krajało mi się, kiedy obserwowałam jej relacje z mentorem, ale nie chciałam się wtrącać z dwóch powodów. Po pierwsze: potrzebowała twardej ręki, a pies sprawujący nad nią pieczę definitywnie nie pozwalał jej na żadną samowolkę. Po drugie: tym psem był Sowi Pazur, który nieszczególnie za mną przepadał i wiedząc, że z łatwością może się mnie pozbyć, nie chciałam wchodzić mu w drogę. Zadomowiłam się już w klanie, poza tym tutaj był Peter, a wolałam ponownie się z nim nie rozdzielać. Nie mówiąc o białym, ślepym kocurze. Nie widziałam go od dłuższego czasu, ale obiecał wrócić w te rejony. Nie mogło więc mnie tu nie być, gdyby miał się ponownie pojawić.
Moje zdrowie bywało lepsze i gorsze, chociaż raczej gorsze. Na szczęście wraz z nadejściem wiosny (oraz dzięki nieocenionej pomocy medyka) i ja wróciłam do życia. Wraz z tym powrotem dostałam pod swoje skrzydła Jaśminową Łapę, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem, aczkolwiek postanowiłam podołać wyzwaniu. Bo co, bo jak włóczęga, to nie wytrenuje?
Młoda bardzo szybko chłonęła, jeśli potrafiło się jej odpowiednio przekazać informacje i wytłumaczyć dobranym do niej sposobem. Jak okazało się na naszym pierwszym treningu, podczas którego tłumaczyłam jej kodeks oraz oprowadzałam po naszych granicach, byłam dobrą osobą do tej roli. Bardzo dobrze współpracowało mi się z córką Płonącego Konara. Była naprawdę zdolna, wystarczyło dobrać do niej styl nauki, który mi akurat przychodził wyjątkowo naturalnie. Po jednym dniu pamiętała większość kodeksu i wiedziała dobrze, gdzie kończą się nasze granice oraz jak rozpoznać nasz zapach.
Nie wiedziałam do końca, jak wygląda trening Koniczynowej Łapy i w jaki sposób traktuje ją Sowi Pazur, ale wiedziałam, że nie mogę w to wnikać, a on na pewno wyszkoli ją odpowiednio. Była przecież już duża i wcale nie potrzebowała mamy tak bardzo jak w momencie, w którym ją odnalazłam. Wiedziałam, że w dalszej drodze doskonale poradzi sobie sama, chociaż nie oznaczało to, że od tego momentu ją olałam. Po prostu pozwoliłam znaleźć własny sposób dorośnięcia.
Koniec. Wybacz, ale mam bardzo mało czasu w tygodniu i zamykam mniej istotne wątki. 
[616 słów, Kolorowy Wiatr otrzymuje 6 punktów doświadczenia, a Jaśminowa Łapa 2 punkty treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz