Nie tchórzyć?
Nie byłam pewna, czy tak bym to nazwała, jednak w jednym miał rację — mogłabym zachować się odważniej. Patrzeć na tę całą sytuację, jakbym już wygrała, a teraz jedynie cieszyłam się zwycięstwem. Myślę, że to była naprawdę dobra rada od mojego mentora: może mi wiele pomóc. W końcu kiedy okazywałam odwagę? Kiedy uderzyłam kamieniem Cytrynka? Jak oszalała biegałam dookoła, wrzeszcząc, że się zabiję!
Zawsze wierzyć w siebie?
Ciężko się nie zgodzić, ale mimowolnie zaciskałam szczękę, gdy o tym myślałam. Uważałam, że czasem brak pewności siebie może wyjść na dobre. Dzięki temu przecież możesz nie popełnić wielu błędów i nie wypowiedzieć wielu głupstw. Skoro jednak Krwawy Zew radzi…
Mierzyć wysoko?
Z tym się zgodzę. To sensowne; wyznaczać sobie wysokie cele, gdyż lepsze przecież to, niż niskie. Chociaż czasami…
Upadam.
Nie jestem pewna, czy chcę pielęgnować ambicje, skoro mogą się one nie spełnić. Walne wtedy z głośnym łomotem w ziemię, a moje marzenia się skruszą. Czy jednak już nie stało się to wiele razy? Moi rodzice, zamiast dojść do porozumienia, trafili do Infernum. Chociaż pomagałam Konwaliowej znaleźć partnera, to sama nawet tego nie próbowałam. Wciąż okazywałam słabości — to są moje upadki. Teraz pozostaje zdecydować, czy zamierzam się z nich podnieść.
Nigdy nie możesz wątpić w siebie.
To zdanie było motywujące, ale jednocześnie dało mi porządnego doła. Głupio strasznie, że ktoś musi mi uświadamiać, że chociaż sama sobie wydaję się taka „pewna siebie”, to tak naprawdę jestem cholernie nieudolna.
Egoizm.
Aż mnie zamurowało.
Nic nie jest ważniejsze od twoich potrzeb.
Co proszę? A co z klan-
Zawsze myśl o sobie.
Jakim cudem mój własny mentor każe mi przekładać swoje dobro nad dobro klanu? Dlaczego to w ogóle miało miejsce?
Spojrzałam na niego zdziwiona, a moje oczy zaokrągliły się. Jego pysk jednak był nieugięty, poważny, trochę uroczysty; w końcu próbował przekazać mi te wartości, które dla niego nie miały ceny.
A ja powinnam je przyjąć, choćby dlatego, żeby mój mentor się nie zawiódł.
Tylko na trening. Przecież jak zostanę wojownikiem, będę mogła powrócić do moich własnych zwyczajów, prawda?
— Rozumiem — odpowiedziałam cicho. W głębi serca pragnęłam, żeby mój rozmówca opowiedział mi o historii swoich blizn. Być może wtedy zdołałabym go zrozumieć.
Jednak gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że to niemożliwe. Ja i Krwawy Zew różniliśmy się jak ogień i woda. Taką przynajmniej miałam nadzieję.
Ale cokolwiek nie pomyślałam, gdzieś głęboko czułam obawę, że jestem do niego bardziej podobna, niż sądzę.
***
Minęło wiele księżyców. Naprawdę wiele; zmieniał się zarówno mój wygląd, jak i wnętrze, a ja wobec obu tych przemian nie mogłam wiele zrobić. Tak naprawdę z pierwszej się cieszyłam —zyskałam wygląd wojownika, gdy zdałam sobie sprawę, iż jest to znak, że mój trening się przedłużał. Inni uczniowie, często na poziomie bardzo zbliżonym do mojego (niektórzy też gorsi, ale cii…) dostali już swoje wojownicze imiona. Ja natomiast nie miałam pojęcia, jak długo będę musiała na to czekać.
To nie jest do końca prawda. A powód, dla którego być może (powtarzam: być może) musiałam tyle czekać, był mocno powiązany ze zmianą numer dwa. Przypuszczałam, iż prawdopodobnie nie nabyłam cech, które według mojego mentora charakteryzują doskonałego wojownika. Z większością się zgadzałam, także pracowałam nad ich włączeniem w mój charakter; z innymi było trudniej, gdyż nie przypadły mi do gustu, jednak i nad nimi pracowałam. Ważniejsze dla mnie było zostanie wojownikiem, niż piękne, bez skazy wnętrze. Zresztą, czy ktokolwiek takie posiada?
Nie możesz bać się samotności.
To było pierwsze z dwóch wypowiedzi Krwawego Zewu, które mocno zapadły mi w pamięci. Oczywiście, zaraz obok tej o egoizmie. Gdy jej usłyszałam, nie było niczym niezwykłym — proste słowa w formie przyuczenia do zasad mentora. Tym bardziej jednak próbowałam je zrozumieć, tym bardziej wiedziałam, iż są one dla mnie naprawdę ważne.
To by strasznie głupio brzmiało, gdybym zaczęła mówić, jak bardzo samotna jestem i doskonale o tym wiem. Więc nie będę tego robić. Mam przecież Cytrynowego Liścia, Konwaliowy Szron i Sikorkowe Szczęście. Tak czy siak, zamierzałam się słuchać tej rady w pierwszej kolejności.
Być może właśnie to, i pozostałe słowa Krwawego Zewu doprowadziły, iż skończyłam swój trening i zostałam wojownikiem.
Jedyne, o czym teraz myślałam, to była reakcja mojego mentora; kiedy otrzymałam imię Aroniowej Gałęzi, nie czułam praktycznie stresu, ale teraz mój żołądek robił sobie gimnastykę i wykręcał się na wszystkie możliwe sposoby.
Nie tchórzyć, tak? Czy stres podchodzi pod tchórzostwo?
<Krwawy Zewie?>
[ 709 słów, Aroniowa Gałąź otrzymuje 7 punktów doświadczenia ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz