Tulipanowy Płatek dzisiaj przeciorała Bryzową Łapę przez najczarniejsze i najohydniejsze odmęty Rzeki. Mądrzyła się na temat technik pływackich z jakieś dwie godziny, ale Bryzek kompletnie nie mógł tego przyswoić. Po co miał niby umieć pływać, skoro nie całe jedzenie na świecie znajdowało się w wodzie, a ryby i tak średnio mu smakowały. Był święcie przekonany, że mentorka kiedyś go przypadkiem utopi. Wracał zmęczony po długim i wyczerpującym treningu, z jedną jedyną myślą, będącą jak promyczek słońca, widoczny pod powierzchnią, oznajmiający, że zaraz będzie mógł zaczerpnąć powietrza i pożyć jeszcze chwilę: ciepłe i miękkie legowisko.
Rozmarzonemu Bryzkowi, piękne fantazje o odpoczynku, przerwał krzyk:
— Hej, hej! Bryzowa Łapo!
I nie był to zwykły krzyk. To był krzyk biegnącej na złamanie karku w jego stronę, rudo-białej burzy futra, bez wątpienia należącej do największego optymisty w szeregach wszystkich pięciu klanów i nie była to, wbrew pozorom, Tulipanowy Płatek. Wojowniczka o imieniu Leszczynowa Kępa, prawie przewróciła go w pędzie.
— Hej! Jest taka sprawa, bo wiesz, zgubiło mi się dziecko… znaczy nie! Po prostu nie wiem, gdzie sobie poszedł, więc przyszłam do ciebie, zapytać, czy pomożesz?
Bryzek wychylił się na tyle, by móc zobaczyć dwójkę małych, futrzastych stworzonek, powoli człapiących w kierunku suczki. Nie miał zielonego pojęcia, skąd one właściwie się wzięły, czy to były dzieci Leszczynki, czy była ich opiekunką… po prostu przeszedł z ich istnieniem natychmiastowo do porządku dziennego, nie chcąc urazić towarzyszki. Westchnął cicho, czując, jak piękne marzenia o ciepłym legowisku powoli stają się coraz bardziej nieosiągalne.
— Eeeee… oczywiście, chyba pomogę — wybełkotał zakłopotany.
Leszczynka rozpromieniła się.
— To świetnie! Dzięki ci Bryzowa Łapo! W takim razie chodźmy szukać Szkrabka!
Wojowniczka wyglądała na bardzo dumną, że tak szybko udało jej się rozwiązać ten problem. Bryzek naprawdę miał nadzieję, że nie zgubi i jego po drodze. Na tym zapchlonym, mokrym terytorium, chyba wszystko poza obozem było jego naturalnym wrogiem. Każdy dzień mógł być jego ostatnim. To nieco pocieszało Bryzka. Ale potem szybko ganił się w myślach, przypominając sobie, że ma całe długie życie przed sobą i ma nie marudzić, tylko stawać się świetnym wojownikiem. Odpocznie na starość. Świetna wizja. Suczka przyprowadziła go do dwójki szczeniaków, które przedstawiła uczniowi jako Mgiełkę i Porostka, po czym zarzuciła je sobie na grzbiet. Wyglądały na raczej bardziej przerażone niż rozbawione wizją psiego rodeo, wbrew temu, jak wydawała się ich miny interpretować Leszczynka. Pierwszy trop, jaki postanowili podjąć, będąc już oficjalną ekipą ratunkową, było dokładne przeszukanie obozu. Szkrabka nie było ani w żłobku, ani w legowisku medyka, ani, jak okazało się po dłuższych już poszukiwaniach nigdzie w całym opuszczonym domu, będącym obozem klanu Wodnych. Trzeba było wyruszyć poza w miarę bezpieczne mury. Pomimo zwykłego dla siebie dobrego humoru, w minie Leszczynki coraz bardziej dało się wyczuć niepokój. Bryzkowi udzielał się ten nastrój. Mgiełka i Porostek raz dreptali o własnych siłach, raz ujeżdżali swoją opiekunkę, robiąc duże oczy, gdy tylko Leszczynka weszła w ostrzejszy zakręt.
— Dzie jest nas brat? — zaskomlała zmartwiona Mgiełka.
— Nie martw się kochaniutka, jest gdzieś blisko, zaraz go znajdziemy — próbowała pocieszyć ją wojowniczka.
Malutka suczka odwróciła się i spojrzała swoimi smutnymi oczami na Bryzka, co wzbudziło w nim lekkie ciarki, ale odpowiedział jej pogodnym uśmiechem. Przecież szczeniak nie mógł tak po prostu zniknąć. W tym momencie mózg nasunął mu jednak wiele pomysłów, w jaki sposób mógłby tak po prostu zniknąć. I właśnie uznał, że jeśli coś stało się Szkrabkowi, to nie pozwoli jego rodzeństwu, ani Leszczynowej Kępie tego zobaczyć. Bryzek postanowił, że jeśli maluch żyje, przyprowadzą go całego i zdrowego, choćby nie wiedział co, a jeśli nie, lepiej, żeby w ogóle go nie znaleźli.
< Leszczynowa Kępo? >
[585 słów, Bryzowa Łapa otrzymuje 5 punktów doświadczenia i 2 punkty treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz