No witam, moja droga przyjaciółko. Z góry przepraszam, że postanowiłam odpisać na ten wątek; raz, że dzięki mnie zaraz dobijesz pięćdziesięciu pilnych rzeczy do roboty, których robić ci się nie chce, leniu; dwa, że mogłybyśmy iść na rekord w czasie oczekiwania na odpis. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale zdecydowałam, że chyba akurat w tym nie muszę być najlepsza.
Ps. Możesz mi nie odpisywać. Co ty na to, by sama wbić ten rekord? (Mi się ten pomysł bardzo podoba)
O, i ten, to opko dzieje się bardzo dawno temu. Naprawdę. Już chyba połowa psów poumierała, która żyła w tych czasach.
Ps. Możesz mi nie odpisywać. Co ty na to, by sama wbić ten rekord? (Mi się ten pomysł bardzo podoba)
O, i ten, to opko dzieje się bardzo dawno temu. Naprawdę. Już chyba połowa psów poumierała, która żyła w tych czasach.
Cedrowa zachowała spokój, gdyż tylko to mogła w obecnej sytuacji zrobić. Doskonale wiedziała, że mysz, którą udało jej się złapać, należała do niej; zarówno zauważyła ją, jak i zabiła na swym własnym terytorium, a zgraja obcych psów, bez kultury nie mogła przecież wymusić na niej zmiany ów zdania. Zresztą, głupia mysz nie była warta afery; to coś starczy ledwo na dwa kęsy.
— Obawiam się, że ta zwierzyna należy do nas — mruknęła najwyższa, obca wojowniczka, mrożąc Cedrową wzrokiem.
Pszczółek był ewidentnie w rozterce, nie wiedząc, co się właściwie wyprawia. Chciał się odezwać:
— Co tu się-
— Przykro mi, jednak nie macie dowodów — rzeczowo odparła członkini Wietrznych, przerywając swojemu własnemu synowi.
— Ja to widziałem! — nieznajomy uczeń piskliwie wykrzyknął. Był ewidentnie przestraszony. I młody.
— Jesteś jeszcze młodzikiem — zdziwiona Cedrowa odparła. — Czy zdajesz sobie sprawę, na czym polega posiadanie swoich gran-
— Hej — warknął jeden z obcych. — Zostaw mojego ucznia. Doskonale wie, to, co trzeba.
— Nie wątpię w to — Deszcz zaczynała myśleć nad porzuceniem zdobyczy. Czy coś tak drobnego jest warte kłótni? — Słuchajcie…
— Nie, to ty słuchaj. Oddawaj naszą zwierzynę, ale już!
Wojowniczka Ventusu zmierzyła ich wzrokiem i powoli położyła gryzonia przed nimi.
— Nie można było tak od razu? Chodźmy, chłopaki — odparła jedna z nich, odchodząc wraz z kolegami.
Zniknęli niedługo, razem ze zdobyczą należącą do Cedrowej. Jej syn natomiast z niedowierzaniem wpatrywał się w dorosłą sukę, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył.
— Mamo, co ty zrobiłaś? — Pszczółek aż trząsł się z oburzenia. — To była nasza zwierzyna!
— Musisz się jeszcze wiele nauczyć — odparła cicho jego rodzicielka.
Cedrowa zaczęła powoli zmierzać w stronę obozu.
— Ale… — jej potomek próbował zacząć.
Minęło wiele, wiele księżyców. Pszczela Łapa rósł, aż w końcu wyrósł na sprawnego wojownika; umarły dwie liderki klanów a wraz z nimi wiele psów. Śnieg zniknął, teraz zamiast niego była goła ziemia; powodzie ustały, ustępując miejsca pożarom. Życie w klanach uspokajało się natomiast, kolejny uczniowie rozpoczynali swoje treningi, a sama Cedrowy Deszcz czuła, jak się starzeje. Bo chociaż osiemdziesiąt osiem księżyców nie jest zaskakująco starym wiekiem, ona sama, patrząc na wszystkich wokoło, doskonale czuła swój wiek.
— Żadnych "ale" — ucięła. — Upolujemy coś na szybko i wracamy. Wystarczy już przygód jak na jeden dzień.
***
„Gwiezdni, widzicie nas teraz? Opiekujecie się nami? Ostatnio dużo się działo, i mam nadzieję, że nas nie zostawiliście”.
Rozejrzała się dookoła, kładąc swoje pogodne spojrzenie na klanowych psach. Słońce delikatnie grzało ją w plecy.
„Ja… Dziękuję wam, Przodkowie, za wszystko, co zrobiliście. Wierzę, że nie zostawicie nas”.
Wstała i powoli weszła do legowiska wojowników, gdzie czekali na nią Miętowy Chłód i Pszczeli Taniec – a w zasadzie to nikt na nikogo nie czekał, jak zdołała przekonać się Cedrowa. Dwoje wojowników, będącymi jej dziećmi, rozmawiało z innymi psami, nie zwracając większej uwagi na swoją matkę.
Dzień spokojny jak żaden. „I miejmy nadzieję, że tak pozostanie”.
<Pszczeli Tańcu?>
[487 słów: Cedrowy Deszcz otrzymuje 4PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz