9 grudnia 2021

Od Cedrowego Deszczu CD Pszczelej Łapy (Pszczelego Tańca)

No witam, moja droga przyjaciółko. Z góry przepraszam, że postanowiłam odpisać na ten wątek; raz, że dzięki mnie zaraz dobijesz pięćdziesięciu pilnych rzeczy do roboty, których robić ci się nie chce, leniu; dwa, że mogłybyśmy iść na rekord w czasie oczekiwania na odpis. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale zdecydowałam, że chyba akurat w tym nie muszę być najlepsza.
Ps. Możesz mi nie odpisywać. Co ty na to, by sama wbić ten rekord? (Mi się ten pomysł bardzo podoba)
O, i ten, to opko dzieje się bardzo dawno temu. Naprawdę. Już chyba połowa psów poumierała, która żyła w tych czasach. 
 
Cedrowa zachowała spokój, gdyż tylko to mogła w obecnej sytuacji zrobić. Doskonale wiedziała, że mysz, którą udało jej się złapać, należała do niej; zarówno zauważyła ją, jak i zabiła na swym własnym terytorium, a zgraja obcych psów, bez kultury nie mogła przecież wymusić na niej zmiany ów zdania. Zresztą, głupia mysz nie była warta afery; to coś starczy ledwo na dwa kęsy.
 — Obawiam się, że ta zwierzyna należy do nas — mruknęła najwyższa, obca wojowniczka, mrożąc Cedrową wzrokiem.
Pszczółek był ewidentnie w rozterce, nie wiedząc, co się właściwie wyprawia. Chciał się odezwać:
 — Co tu się-
 — Przykro mi, jednak nie macie dowodów — rzeczowo odparła członkini Wietrznych, przerywając swojemu własnemu synowi.
 — Ja to widziałem! — nieznajomy uczeń piskliwie wykrzyknął. Był ewidentnie przestraszony. I młody.
 — Jesteś jeszcze młodzikiem — zdziwiona Cedrowa odparła. — Czy zdajesz sobie sprawę, na czym polega posiadanie swoich gran-
 — Hej — warknął jeden z obcych. — Zostaw mojego ucznia. Doskonale wie, to, co trzeba.
 — Nie wątpię w to — Deszcz zaczynała myśleć nad porzuceniem zdobyczy. Czy coś tak drobnego jest warte kłótni? — Słuchajcie…
 — Nie, to ty słuchaj. Oddawaj naszą zwierzynę, ale już!
Wojowniczka Ventusu zmierzyła ich wzrokiem i powoli położyła gryzonia przed nimi.
 — Nie można było tak od razu? Chodźmy, chłopaki — odparła jedna z nich, odchodząc wraz z kolegami.
Zniknęli niedługo, razem ze zdobyczą należącą do Cedrowej. Jej syn natomiast z niedowierzaniem wpatrywał się w dorosłą sukę, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył.
 — Mamo, co ty zrobiłaś? — Pszczółek aż trząsł się z oburzenia. — To była nasza zwierzyna!
 — Musisz się jeszcze wiele nauczyć — odparła cicho jego rodzicielka.
Cedrowa zaczęła powoli zmierzać w stronę obozu.
 — Ale… — jej potomek próbował zacząć.
 — Żadnych "ale" — ucięła. — Upolujemy coś na szybko i wracamy. Wystarczy już przygód jak na jeden dzień.

***

Minęło wiele, wiele księżyców. Pszczela Łapa rósł, aż w końcu wyrósł na sprawnego wojownika; umarły dwie liderki klanów a wraz z nimi wiele psów. Śnieg zniknął, teraz zamiast niego była goła ziemia; powodzie ustały, ustępując miejsca pożarom. Życie w klanach uspokajało się natomiast, kolejny uczniowie rozpoczynali swoje treningi, a sama Cedrowy Deszcz czuła, jak się starzeje. Bo chociaż osiemdziesiąt osiem księżyców nie jest zaskakująco starym wiekiem, ona sama, patrząc na wszystkich wokoło, doskonale czuła swój wiek.
„Gwiezdni, widzicie nas teraz? Opiekujecie się nami? Ostatnio dużo się działo, i mam nadzieję, że nas nie zostawiliście”.
Rozejrzała się dookoła, kładąc swoje pogodne spojrzenie na klanowych psach. Słońce delikatnie grzało ją w plecy.
„Ja… Dziękuję wam, Przodkowie, za wszystko, co zrobiliście. Wierzę, że nie zostawicie nas”.
Wstała i powoli weszła do legowiska wojowników, gdzie czekali na nią Miętowy Chłód i Pszczeli Taniec – a w zasadzie to nikt na nikogo nie czekał, jak zdołała przekonać się Cedrowa. Dwoje wojowników, będącymi jej dziećmi, rozmawiało z innymi psami, nie zwracając większej uwagi na swoją matkę. Dzień spokojny jak żaden. „I miejmy nadzieję, że tak pozostanie”.

<Pszczeli Tańcu?>
[487 słów: Cedrowy Deszcz otrzymuje 4PD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz