Zakochany…we mnie? Naprawdę ktoś jest w stanie mnie pokochać? Mam okrutną przeszłość, przelałem tyle krwi nieszczęsnych ofiar, atakowałem nawet ludzi, a teraz słyszę, że ktoś się we mnie zakochał. Właściwie… Czym jest miłość? Potrąciłem nosem kawałek mięsa, wyobraziłem sobie dwa psy razem ze sobą, no dobra kochają się i mają potem szczeniaki, ale jeśli miałbym opisać te wszystkie uczucia i zachowania, to jestem w kropce. Nikt nigdy w życiu mi nic nie wyznał, a raczej dlatego, że każdego odganiałem groźnym ujadaniem.
Teraz jestem inny… lepszy. Zmieniłem się, pozwalam się nawet dotknąć, to naprawdę coś.
— Co to, to zakochanie? — spytałem zaciekawiony — a miłość?
— Już mówię! — wykrzyknął uradowany — Miłość jest wtedy, jak kochasz kogoś bardziej od siebie — machnął kilka razy ogonem — tak jest właśnie z nami teraz.
— Ty i ja?
Położył swoją łapę na mojej, w pierwszej chwili wbiłem w nią wzrok, ale po chwili cały się rozluźniłem. To było całkiem przyjemne, miałem przed oczyma białą włochatą łapę Jasnej Gwiazdy, a nie za parę sekund wbijające się we mnie ostre kły wroga, które ociekały pianą i śliną. Czułem ciepło płynące spod poduszek i małe lekko wbijające się pazurki w moją skórę. Nie miałem pojęcia, że to jest takie… fajne?
— Ty i ja — odpowiedział.
On jedyny mnie rozumiał, dał mi szanse na zmianę i jestem tu, teraz jako inny pies. Nie straszna mi krew, a co dopiero zabicie kogokolwiek — zamiast chronić swoje dzieci, zaufał i zostawił je ze mną. To… to… chyba coś pękło we mnie. Jakby coś mi się poluzowało w mózgu, poczułem się swobodniej.
Jasny otworzył szerzej oczy i zaraz na jego pyszczku pojawił się uśmiech.
— Zobacz — skierował wzrok gdzieś na bok, o co mu chodziło?
Spojrzałem tam, gdzie on i zesztywniałem — machałem ogonem, pierwszy raz machałem ogonem! Nie czułem tego wcale, czy ja się cieszyłem?! Wlepiłem się w latający na wpół puszysty ogon, wciąż nie dowierzałem, że to się dzieje. Naprawdę nigdy go nie użyłem do machania, chyba że dotyczyło gotowości do walki. Pierwszy raz szczerze i bez kontroli pokazałem zadowolenie, zarąbiście!
— Widzisz to? — spytałem, wciąż nie dowierzając.
— Jasno i wyraźnie!
Tak mi się to spodobało, że zacząłem się kręcić w kółko, tak bardzo chciałem złapać ogon w pysk! Nie miałem pojęcia dlaczego, ale wydało mi się to ekstra. Po kilku kółkach w końcu mi się udało, trzymałem końcówkę między zębami i pokazałem towarzyszowi. Jasny zaśmiał się, zmieniłem się, zmieniłem!
Na chwilę zakręciło mi się w głowie i ostatecznie padłem na miękką trawę. Raz za razem wyginałem się na jeden bok, a potem na drugi, po chwili Jasny do mnie dołączył i obydwoje tarzaliśmy się w trawie, aż sierść w niektórych miejscach nam się zabarwiła na zielono.
— Ja nigdy… tak nie robiłem — powiedziałem sam z siebie, leżąc na plecach — całe życie spędziłem na samolubstwie i walce o przetrwanie – strąciłem mały pęczek trawy z nosa i obróciłem się na bok.
Jasna Gwiazda przysunął się bliżej i zwinął się w kłębek pod moją prawą łapą. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz poczułem ciepło wewnątrz siebie, miałem wrażenie, że zwykła obecność czy nawet bliskość drugiego psa sprawi, że zmienię się na lepsze. Tak właśnie było, dawny Krzew zniknął, a zjawił się nowy, lepszy. Przysunąłem brodę do jego głowy, miał miękką sierść i pachniał trawą, ja pewnie też.
Żadnego warkotu, mruczenia, a tym bardziej pokazywania zębów, skończyłem z tym. Przymknąłem oczy, też cię lubię mały przyjacielu, bardziej niż bardzo i wdzięczny ci jestem, że mnie zmieniłeś, pomyślałem.
< Jasna Gwiazdko? >
[ 562 słów, Płomienny Krzew otrzymuje 5 punktów doświadczenia i buzi w czółko ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz