10 grudnia 2021

Od Promiennej Łapy CD Sikorkowej Łapy

Akcja dzieje się parę dni przed śmiercią Fenkułowej Plamki, podczas wiosny i powodzi
Promienna Łapa uśmiechnął się promiennie, jak przystało na posiadacza imienia Promyczek, spoglądając ciepło, choć z lekkim zdziwieniem i namacalnym wręcz dystansem. Sikorkowa Łapa spuściła pysk, przyglądając się z konsternacją jej merle łapom, które były całe uwalone w lepiącym błocie.
Promienny spoważniał, zamyślając się. Szczerze? Nie miał zbyt dużo czasu. Ostatnio zaniedbywał treningi, miał coraz większe zaległości. Chociaż nie był szczególnie ambitny, a wręcz, niestety, coraz częściej miewał chwile lenistwa, nie był zadowolony ze swoich postępów w nauce, których, prawdę mówiąc, w ogóle nie było.
Jednakże uczennica z jego klanu potrzebowała jego pomocy. Była miła, a Promyczek, gdy się dłużej nad tym zastanowił, stwierdził, że nie mógłby zignorować jej prośby. Westchnął cichutko.
— Wiesz co… — zaczął, nieporadnie pocierając łapą pysk, by wyczyścić go z lepkiego błota. Parsknął parę razy, gdy brud dostał mu się do nosa. — Możesz… — kichnął. — Możemy pójść nad jezioro, a potem ty się w nim wykąpiesz. Albo poszukamy jakiejś czystej kałuży. W magazynie jest też takie dziwne pomieszczenie z wodą…
Sikorkowa Łapa wyglądała na strapioną.
— Wiem, o jakie pomieszczenie ci chodzi — przytaknęła z niechęcią. — Ale… Tam śmierdzi. I często znajdują się tam Dwunożni. Co się stanie, jeśli nas zobaczą?
Promienna Łapa namyślił się, wysilając swoje wszystkie szare komórki, by przetwarzały dane i wykazały się, chociaż odrobiną kreatywności.
— Hm — mruknął, próbując przerwać niezręczną ciszę, która między nimi zapadła. — Chodźmy nad to jezioro. Ty się umyjesz, a ja mogę cię potem odholować, byś się nie zabrudziła — zamerdał ogonem. — Ja potem wypłuczę łapy w tym pomieszczeniu w magazynie, do którego nie chcesz wchodzić i po problemie.
To chyba było wystarczająco logiczne? Zadał sobie w myślach pytanie. Suczka stojąca przed nim uśmiechnęła się, przystępując z łapy na łapę. Jej roześmiany pysk był do połowy ubrudzony zaschniętym błotem.
— No to ruszajmy! — zakrzyknęła, puszczając się biegiem w stronę jeziora.
Przez połowę drogi to Sikorkowa Łapa biegła na czele, szczekając radośnie. Zagadywała Promyczka co jakiś czas, a ten uprzejmie odpowiadał, odwzajemniając uśmiech. Byłby doprawdy piękny dzień, gdyby nie błoto nieustannie chlupiące pod łapami i oblepiające brzuch. Słońce świeciło dość jasno, chociaż było na niebie również sporo chmur, przez co temperatury były wprost idealne. Motyle latały, trzepocząc kolorowymi skrzydłami i wręcz mimowolnie, na sam ich widok, w duszy Promyczka rosła radość; miał także wrażenie, że u uczennicy jest podobnie.
Drugą część drogi merle suczka przestała pędzić, zrównując swoje tempo z Promiennym. Ta też część minęła im w ciszy, gdy oboje wchłaniali dość ładne, bo wiosenne (i podmokłe) widoki, starając się nie myśleć o obleśnej, brudnej wodzie, która cały czas chlapała im brzuchy.
W końcu jezioro ukazało się przed nimi; z powodu powodzi było teraz dwukrotnie większe, a brzegi, dotychczas z miękkim piaskiem i kamieniami, stały w lepiącym, śmierdzącym błocie.
Promienna Łapa sapnął, marszcząc nos. Zbiornik wodny nie wyglądał dobrze i beżowy pies miał nadzieję, że nic złego z tego nie wyniknie; już teraz jezioro było za wielkie. W trakcie kolejnego deszczu mogłoby znowu poszerzyć brzegi, tworząc jeszcze większe bajoro.
Sikorkowa spróbowała podejść do wody, by opłukać brzuch i łapy, lecz stawiając krok, poślizgnęła się.
Promyczek stał sparaliżowany, obserwując, jak jego koleżanka upada pyskiem w kałużę, po czym leży w niej znieruchomiała. Poczuł palące go zażenowanie i gdy już brnął przez błoto, by ją podnieść, suczka sama zaczęła wstawać, plując i charcząc.
— Blee — mruknęła, otrzepując się z obleśnej papki. — Błoto jest paskudne. Nigdy nie próbuj.
Spoglądnęła kątem oka na zakłopotanego swoją spóźnioną reakcją Promyczka i zaśmiała się cicho, próbując rozładować atmosferę.
— Nie martw się! — szybko wydukała z siebie, mrugając niebieskimi oczami. — I tak byłam brudna.
Promienna Łapa wbił wzrok w ziemię, niespokojnie bijąc ogonem na boki. Mimo słów suczki i jej wyraźnego zakłopotania, które prawdopodobnie poczuła, patrząc na zażenowanie Promyczka, samiec czuł wyrzuty sumienia. "Dlaczego byłem taki wolny i-"
Otrząsnął go z negatywnych emocji głośny plusk wody i pisk uradowanej suczki. Przez sekundę obawiał się, że chichot Sikorki w rzeczywistości jest wołaniem o pomoc duszącej się uczennicy, a plusk wody oznacza katastrofę. Potem gdy oprzytomniał, zdał sobie sprawę, że suczka właśnie spłukuje z siebie brud. Czekał cierpliwie, aż Sikorkowa Łapa umyje się do czysta, a przy tym starał się ignorować obrzydzenie, jakie budziło się w nim, za każdym razem, gdy patrzył w taflę jeziora; bowiem dostrzegał wtedy swoje odbicie. Jego naturalnie beżowa sierść zniknęła pod paskudną skorupką kupowatego błota.
Wiatr się zerwał, na co Sikorka wyszła z wody, gdyż kąpiel przestała być już taka przyjemna; chłodne podmuchy czesały jej krótką, mokrą sierść pod włos, powodując dreszcze przebiegające po ciele suczki.
— Z-zimno — zazgrzytała zębami.
Promyczek, jak obiecał, tak zrobił. Podszedł do młodszej od niego uczennicy i złapał ją za kark, jak kilkuksiężycowego noworodka. A że jego największym atutem nie była siła, jęknął w myślach, czując, jak kręgosłup odmawia mu posłuszeństwa. Zaraz poczuł się idiotycznie, bowiem przeszło mu przez myśl, że nie potrafi utrzymać w powietrzu szczeniaka.
Sikorka co prawda na miano szczenięcia już nie zasługiwała, ale jednak była o dobre dziesięć księżyców młodsza od Promyczka, a dodatkowo nadal nie osiągnęła swoich docelowych rozmiarów; wciąż rosła.
Uczeń ruszył, niepewnie brodząc w mulistym błocie. Dyndająca Sikorka nie ułatwiała mu złapania równowagi, chcąc nie chcąc kiwając się w rytm kroków i tym samym obijając się o przednie łapy Promiennego. Plusem było to, że suczka pozostała czysta, bowiem Promyczek za żadne skarby nie chciał dopuścić, by umycie się Sikorki poszło na marne (szczerze jej współczuł, na samą myśl, że przez taki czas chodziła brudna. Współczucie nasilało się, gdy przypominał sobie o tym, jak on sam wygląda).
Gdy doszli do magazynu, a Promienny postawił Sikorkę na ziemię, suczka uśmiechnęła się szeroko, odzyskując pewność siebie.
— Dzięki! — rzuciła, merdając na boki ogonem.
Beżowy skromnie wbił wzrok w ziemię, mamrocząc pod nosem "To nic takiego!". Jego kręgosłup uważał inaczej, ale samiec ignorował nieprzyjemne ukłucia bólu. Właśnie miał wyminąć uczennicę, by wejść do magazynu i skierować się do pomieszczenia dla dwunożnych z wodą, gdy Sikorkowa Łapa, o dziwo, kontynuowała.
— Jeżeli chcesz, to mogę stać na warcie, na zewnątrz, przy drzwiach. Żeby żaden dwunożny nie spłukał cię przez przypadek w kiblu — rzuciła żartobliwie. Zawahała się, po czym przyznała, wciąż się uśmiechając: — Wiesz, pomogłeś mi. Mam dług u ciebie. Tak myślę. 
 
<Sikorkowa Łapo?>
[1030 słów: Promienna Łapa otrzymuje 10PD oraz 2PT]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz