To był drugi raz, kiedy przyszedł na zgromadzenie, ale wciąż wszystko go dziwiło. Rozglądał się, patrzył po pyskach innych, starając się przy okazji stłumić w sobie rosnące zapotrzebowanie na odezwanie się do przypadkowego przybyłego. Jego mentorka — Uszaty Niedźwiedź — bez przerwy gadała i gadała, a zamyślony Szczur tym razem suczce nie odpowiadał tak często, jak to miał w zwyczaju.
Kiedy zajęli miejsca przy innych wojownikach Flumine, zaczęli cicho szeptać między sobą, by wymienić się wrażeniami; i chociaż Szczur już to wszystko widział, całą tę otoczkę ceremonii oraz zebrania, to wciąż dech zaparł mu w piersi, gdy odezwał się pierwszy pies. Słuchał uważnie, nawet, jak po chwili zaczęła tworzyć się mała sprzeczka.
Wymiana zdań pomiędzy wojownikami zaczęła go nudzić i już miał zamiar narzekać mentorce, jednak coś przykuło uwagę uczniaka. Pies, którego widział na poprzednim zebraniu i starał się z nim zaprzyjaźnić. Z oddali rozpoznałby to mięciutkie, brązowe futerko, powiewające swobodnie na wietrze oraz mieniące się w delikatnych promieniach słońca.
Szczurze uszy poruszyły się w ekscytacji i zaraz w podskokach pognał do psa, którego poznał wcześniej. Z tego zadowolenia niezbyt mógł się uspokoić — sam nie wiedział, co przyciąga go do tego, młodszego zresztą, uczniaka. Szczurowi intuicja jednak powtarzała, iż przyjaźń z tym osobnikiem może dać mu wiele korzyści i tym samym nie chciał tego porzucić.
Chwilę rozmawiał ze zmieszanym uczniem i kiedy zgromadzenie się skończyło, a młodego wyrwał mentor, Szczur nie chciał dać za wygraną. Chociaż zostało mu powiedziane wprost, by nie szedł za nimi, gdyż, jak to powiedział brązowy pies, to nie były najlepsze rośliny do tworzenia zapachów. Można było się oczywiście spodziewać, że do Szczura ta informacja nie docierała, gdyż zapachy udało mu się tworzyć z przeróżnych rzeczy. Argument mówiący o tym, iż jakaś roślina się do tego nie nadawała, to tak samo, jakby powiedzieć, że zęby nie służą do jedzenia.
Wrócił na chwilę do swojej mentorki, która w międzyczasie zagadała się z jakimś innym wojownikiem i szybko rzucił:
— Muszę iść, chyba znalazłem miejsce, w którym rosną najlepsze rośliny.
Mentorka przekrzywiła głowę, ale zaraz uśmiechnęła się i melodyjnym głosem odpowiedziała:
— Oczywiście, pamiętaj tylko, by mi trochę przynieść.
Szczur pokiwał łbem i zaraz pędem rzucił się w stronę, w którą poszedł brązowy piesek i niewiele od niego większy mentor. W tyle głowy miał myśl, iż nie powinien tego robić i jeśli ktoś mu powiedział, że nie może za nim iść, to się tego nie robi. Był jednak za bardzo zafascynowany poznanym psem oraz tym, czego może się o nim dowiedzieć. Gdy go powąchał, miał wrażenie, że jego nos styka się z zapachem rosy oraz zimnego powietrza wieczorem. Nie mógł nawet tego dokładnie opisać, gdyż z czymś takim spotkał się dopiero pierwszy raz.
Przedzierał się teraz przez zarośla, starając się nie rzucić w oczy uczniowi oraz mentorowi. Obserwował ich za to bardzo uważnie, myśląc przy tym, jak piękne kwiaty odnajdzie, gdy będzie śledzić ich w dalszym ciągu. Nagle jednak szary, trochę większy od nowego znajomego, pies się oddalił, zostawiając samego ucznia. Szczur zatrzymał się i wciągnął w nozdrza powietrze, by ocenić, na czyich terenach się teraz znajduje.
Nie wiedział. Zapach nie pasował do żadnego klanu, a owe zapachy nauczył się świetnie rozpoznawać.
— Hej! — zawołał do nowego znajomego. — Moja mentorka mnie tutaj wysłała. Nie chciałem cię śledzić, nie martw się, zostałem o to poproszony.
— Poproszony o co?
— Mentorka potrzebuje nowego zapachu i powiedziała, że jak pójdę w takim kierunku, to znajdę fajne kwiaty.
Umilkli. Wpatrywali się sobie w oczy, chociaż ten drugi zaczął wyglądać jak przyszły morderca.
— Powiesz mi coś o sobie? — zagaił, by przerwać niezręczną ciszę. — Poznaliśmy się na zgromadzeniu, a niewiele o tobie wiem. — Przybrał smutny wyraz pyska. — Jeśli mam ci zrobić niesamowity zapach, to muszę cię lepiej poznać.
— To nie dla ciebie.
— Nie dla mnie? — zdziwił się. — To może ja zacznę i wtedy poczujesz się pewniej, co ty na to?! — Uśmiechnął się. — Nie lubię brudu. Nienawidzę być brudny, rozumiesz. Mam bardzo ładne futerko, dbam o nie, jak tylko mogę, dlatego też wynalazłem zapachy. I jak masz zamiar iść dalej, gdzie będzie brudno, to zostanę tutaj.
Jasnobrązowe, przenikliwe oczy spojrzały na Szczura, jakby chciały go zahipnotyzować i wysłać w sen wieczny. Wesoły uczeń jednak wciąż nie miał złego zdania na temat Kłaczastej Łapy, ucznia medyka z Industrii. Patrzył na niego, jak na kogoś niesamowicie ciekawego, który zapewniłby mu rozrywkę i z jego pomocą mógłby wynaleźć jeszcze lepsze zapachy.
— Mogę ci potowarzyszyć? — spytał. — Zawsze lepiej jest być z kimś niż samemu.
<Kłaczku?>
[730 słów: Szczurza Łapa otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia i 4 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz