Opowiadanie dzieje się strasznie dawno temu. Fenkułowa Plamka żyje. Drżący Szept i rodzeństwo są jeszcze szczeniętami.
Znudzonym wzrokiem patrzyłam raz na rodzeństwo, raz na obecnego tu wojownika. Pustynia, gdyż był to oczywiście on, miał widocznie wystarczająco dużo własnego wolnego czasu, by móc poświęcić chwilkę swego cennego życia nam. Chociaż „chwilka” nie jest właściwym sformułowaniem. Używamy go, by ktoś na nas zaczekał, gdy nie mamy czasu (a przynajmniej używają go ci, którzy nie znają wielu dwunożnych odpowiedników jak wait), a Pustynnemu Wiatrowi ewidentnie czasu nie brakowało. Mógł z radością opowiedzieć swoim potomkom o ich wszelakim błędach, każdemu dając reprymendę z osobna oraz przydzielając wspaniałą, oraz niezwykle budującą ich w potulnym zachowaniu karę. Drżąca nie mogła się doczekać.
Tak, to ironia. I tak, mówię o sobie w trzeciej osobie.
— Moje kochane dzieci…
— A skąd wiesz, że jesteśmy twoje — mruknęłam, jednocześnie będąc poirytowana jak i bliska płaczu. Ale dzielnie powstrzymywałam łzy.
Poczułam na sobie zimny wzrok ojca. Westchnęłam i zniżyłam głowę. Kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy się mu przeciwstawię i poprowadzę w podobny sposób piękną, acz nieprzyjemną dla niego dyskusję. Zwycięsko, rzecz jasna. Miażdżąc go i ćwiartując.
W sumie, w tym co powiedziałam, było trochę racji. Nie, że coś, ale jak z Pustyni mógł wyjść ktokolwiek z nas? Dobra, genetyka charakteru Kruczego jest dość zrozumiała, ale jakim cholernym trafem Promyczek? Przecież z takiego matoła-
Chociaż, czekaj, nikt nie powiedział, że Promyczek jest inteligentny.
Poczułam przypływ ekscytacji. Już mam zajęcie na tę resztę mojego życia, którą spędzę w zamknięciu dzięki mojemu ojcu. Suka będzie rozstrzygała wieczny spór, o to, czy jej brat jest jak Jazgotek, czy jak Dreszczka.
Znowu mówię o sobie w trzeciej osobie. Nie zwracajcie uwagi.
— Tato, ale co my mamy teraz zrobić? — Promyczek widocznie był bardzo rozżalony po swoim uczynku.
— Zacznij się zastanawiać, jak spędzisz resztę swojego życia w zamknięciu — odparłam ze spokojem. Grzeczna jestem. Ładnie dzielę się swoimi pomysłami i daję dobre rady.
— Skąd wiedziała- — Pustynny przerwał, gdy uświadomił sobie, co mówi. Dla mniej domyślnych czytelników: on prawdopodobnie nie zamierzał walnąć nas na dożywocie, ale na jakieś parę dni. Dla bardziej domyślnych: przepraszam, że psuję wam zabawę, ale musiałam waszym kolegom naprostować parę spraw. Nie martwcie się. Już nie będę.
— Bo podobno inteligentne psy posiadają coś takiego jak mózg — znudzonym wzrokiem zlustrowałam swego zajebistego opiekuna. Moje rodzeństwo znieruchomiało.
— DRESZCZKA, IDŹ DO FENKUŁOWEJ! — bomba zwana sercem Wiatru wybuchnęła, jednocześnie pokazując jego brak cierpliwości, jak i to, że tak naprawdę jego serduszko jest sztuczne. Było. Smutne. Pewnie ta galareta w jego głowie też nie jest mózgiem (na co wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi).
— Spoko, i tak nie zamierzałam tutaj siedzieć. Zanudzasz — ziewnęłam, oddalając się w stronę żłobka.
Chyba przegięłam. Ale tylko trochę. Tak po swojemu to załatwiłam.
⨯ ⨯ ⨯
W środku miałam wiele czasu na obserwację najbliżej znajdującej się przyrody. Moi nudni towarzysze zabaw naradzali się wraz z pewnym osobnikiem, uważającym się za dilfa, a ja siedziałam w ciepełku, patrząc na żaby, podczas gdy moja matka mnie myła.
Fuj, muszę jej kiedyś powiedzieć, że tego nienawidzę.
— Dreszczczka? — bo zwrocie, jakiego użył mój brat, doskonale wiedziałam, iż to on. Ale jeżeli ktoś nie wie, to mogę napomknąć, że to:
— Promyczek? Nie wiem, kto to Dreszczczka, ale wiem, kto to Dreszczka — odparłam z wymuszonym uśmiechem.
Fenkułowa Plamka upomniała mnie swoim przeszywającym spojrzeniem. No tak, pseplasam, biedny Plomycecek!
— Tak synku, co chciałeś?
— Mamy przeprosić liderkę — wyjaśnił mój rówieśnik z uśmiechem i radością. Jebany ekstrawertyk. Nie widzi, że mam zrypany humor?
— Nie teraz — cicho odpowiedziałam.
— Ale tatuś woła.
Przewróciłam oczami, ale wstałam. Sił dodała mi myśl, że będę mogła sprać Kruczka, za to, że nas wydał. Nieprzyjemna sytuacja. My mu ufamy i powierzamy jakże ważną rolę, idealną dla jego mysiego móżdżku, a on nawet jej nie umie dobrze wykonać. Kim zostanie następnym razem? Chyba tym gównem, które rozsmaruje po szlaku, by nie zapomnieć drogi do domu.
Dobra, on tak cuchnie, że wystarczy, że zostanie w obozie. Nawet nie potrzeba mi dobrego węchu, by wywęszyć tę norę.
Wyszłam za Moim Ulubionym Bratem na wewnątrz, gdzie czekała reszta Mojego Ulubionego Rodzeństwa.
Nie będę taka zła, ten pierwszy tytuł nie był ironiczny.
— Czyli? Mamy powiedzieć Rzepakowej, że przepraszamy za naszego ojca? — zapytałam.
— Dokładniej za to, że wymknęliśmy się z obozu — sprostował Jazgotek.
— I za to, że Pustynia za nami poszedł. I jeszcze za to, że zrobił aferę. I że zaśmieca genetykę tego klanu — dodałam z promiennym uśmiechem. Trzykolorowy szczeniak cicho westchnął.
— Co wy tak milczycie? — zdziwiona zadałam pytanie Kruczkowi i Piasek.
— Po prostu to ty tyle paplasz — normalnie niesamowicie odwarknął mi Kruczek, majestatycznie prężąc swe muskuły, a wszystkie samice znajdujące się w zasięgu paru kilometrów zawyły. Chciałby, jeden idiota. Jego teksty są żałosne, jak na mój gust. (Ustalmy proszę, że moje też, dobrze? Nie jestem wyjątkowo narcystyczna, cokolwiek sobie myślicie).
Gdzieś tam poszliśmy, coś tam powiedzieliśmy, ojciec zadowolony, liderka wesoła i trochę zdziwiona, my również zadowoleni i trochę zdziwieni, chociaż ja akurat tylko to drugie, no i generalnie słońce nadal świeci, o dziwo nie spalając wszystkie żywe istoty na popiół. Wow. Chyba muszę mu za to podziękować. Odmówię przy okazji modlitwę do Gwiezdnych, przepraszając za moją rodzinę, i jeszcze do członków Infernum, by ci nie traktowali ich wyjątkowo źle. Na czym stanęłam? Ach, tak, na tym, że świat ma się dobrze, chociaż nie jestem liderką klanu. I jakby tak się nad tym zastanowić, to chyba poradzi sobie beze mnie.
Ale to debata na dłuższą rozterkę.
Teraz została tylko sprawa Kruczka. Musimy wszyscy zgodnie podejść do tego tematu. To znaczy: sprać go, wyrzucić z klanu i nasikać na jego pysk. Albo do jego otwartego pyska. I wyłożyć uszy gównem myszy. A nos zalać mysią żółcią.
Jakby tak o tym nie myśleć, jest jeszcze wiele interesujących propozycji tortur! Posłuchajcie, a gdyby tak…
<Jazgotku? Jakie to były tortury, bo zapomniałam?>
[925 słów: Drżący Szept otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz