3 stycznia 2022

Od Lawendka CD Morza

Gdyby Morze wiedziała, jaką ulgę to przyniosło Lawendkowi! Młody czuł dziwną niechęć do wszelkich zabaw, a w stosunku do rodzeństwa niemal przestrach. Nie do końca wiedział, o co chodzi z tymi Gwiezdnymi, ale dziękował im w duchu za niechęć swoich rówieśników. Gdyby zastanowił się nad tym, iż może to wynikać z niechęci skierowanej w jego kierunku, być może nie byłby znowu taki zadowolony. Teraz jednak, merdając ogonem, wyszedł ze żłobka, nie myśląc o tym, iż istotnie nie dba o relacje międzypsie.
— No to, co robimy? — spytał się siostry z entuzjazmem. Teraz, przez te parę sekund świat był piękny… O ile nie pomyśleć o tych wszystkich, co właśnie umierali lub płakali.
— Bawimy się sami — Morze spojrzała na niego tak, jakby była to najoczywistsza oczywistość.
— Och, no dobra… — Lawendek powątpiewająco spojrzał na resztki kwiatków, uświadamiając coś sobie. — Ale może lepiej liści. Bo kwiatów teraz nie ma zbyt wiele.
— Nie! Bo będziemy je potem nazywać! Jak zamierzasz nazywać liście? Tadek?! — była zdziwiona i oburzona pomysłem brata, chociaż zaraz dodała łagodniej: — Sorry, Lawendek, innym razem.
To chyba oznaczało że Lawendek powinien zepnąć poślady i zrobić tą jedną rundkę zabawy. Cóż, nieczuł się komfortowo.
— Będę nam liczyć czas. — Powiedziała, i szybko też wypełniła obietnicę. — Trzy, dwa, jeden…
— Stop! — samiec szczeknął, przerażony szukając czegoś.
Jego siostra ze zdziwieniem obserwowała poczynania młodego, który wyglądał, jakby zapomniał wziąć swoich płuc.
— Co ty robisz? — ze zdziwieniem spytała.
— Szukam patyka.
— Ale po co? — nadal nie rozumiała.
— Aby zaplanować plan działania — nieco zmieszany i zdyszany odparł.
— Hej, no ale bez planu — poczęła jęczeć Morze. — Ja go nie będę robić. A to nie będzie sprawiedliwe, jeżeli tylko jeden z nas będzie go miał.
— To może oboje zrobimy? — nieco zmieszany zaproponował.
— Albo nikt. Trzy, dwa, jeden, start!
Wobec takiego sygnału Lawendek nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Jego towarzyszka wystrzeliła jak z procy, zostawiając go daleko w tyle. I on więc, choć powoli, począł zbierać resztki kwiatów, przyglądając się każdemu z osobna. Były całkiem… Dobra, nie udawajmy, że to coś było ładne. Były to stare, wysuszone kwiaty, często wpół obumarłe. Szczeniak patrzył na nie ze współczuciem, wiedząc, że odbiera im ostatnie chwile życia dla zabawy.
Starał się. Jednak miał widocznie ważniejsze sprawy, pierw zajmujące jego umysł, przez co przy liczbie pięciu kwiatów rozważył już chyba wszystkie tajemnice wszechświata. Ewidentnie minęło więcej niż dwie minuty, jednak Morze nie wracała. Gdy Lawendek sobie to uświadomił, postanowił jej poszukać.
Nie musiał.
Biegła do niego, wołając go po imieniu.
„Może ta zabawa to nie był taki dobry pomysł?”

<Morze?>
[411 słów: Lawendek otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz