Łaciata suczka nuciła na wzór śpiewu ptaków i ludzi, szukając w poszyciu kwiatów. Merdała przy tym ogonem, z zapałem odnajdując wzrokiem kolejne rośliny. Zrywała szybko, kalecząc niechcący łodyżki roślin i obdzierając je z płatków.
Wtem jakiś ryk przeciął powietrze. Morze podskoczyła ze zjeżoną sierścią. Dziko rozglądała się po okolicy. Pragnęła odszukać wzrokiem Lawendka, by sprawdzić, czy nic mu nie jest.
— Lawendku! LAWENDKU!!!
Szczekała w panice. Kwiaty wyślizgiwały się z jej pyska, spadając na jesienne liście.
Ruszyła biegiem. Jak przez mgłę przypomniała sobie, że powinna smakować powietrza. Zaraz zaczęła węszyć, szukając zapachu brata. Długo to nie trwało; szybko znalazła jego trop. Dziwne Ryki przybierały na sile. Miała wrażenie, że zaraz umrze ze strachu.
Zobaczyła brata.
Stał pochylony nad kwiatami. Jego oczy były rozszerzone, a czarno-biała sierść zmierzwiona. Uszy miał postawione na baczność, gdy zaskoczony wpatrywał się w biegnącą Morze.
Suczka rzuciła się mu na szyję, cała drżąc. Budzące przerażenie hałasy stawały się powoli wspomnieniem.
— Co się tobie stało, Morze?
Nie odpowiedziała na zadane pytanie. Zamiast tego z jej pyska wylał się potok słów.
— Lawendku, słyszałeś to...? Ojeju, nie wiem, co to było. Jak... Jak to nas zje?... Albo pożre cały obóz...? Kurczę, wiesz, co to było?!
Piesek wytrzeszczył oczy i rozglądnął się wystraszony po otoczeniu.
— N-nie mam pojęcia...
Morze zastygła bez ruchu, nasłuchując ze strachem w oczach. Jej oklapłe uszy teraz stały na baczność, wyłapując jak najwięcej odgłosów. Czuła na sobie przerażone spojrzenie brata.
— Zbierałam kwiaty niedaleko Drogi Grzmotu — szczeknęła ostrożnie po chwili. — To... To coś dochodziło chyba stamtąd.
Szczeniak pokręcił niepewnie głową. Morze zauważyła, że strzela wzrokiem w stronę majaczącego na horyzoncie obozu. Sapnęła cicho.
— Nie patrz na ruiny — szybko zareagowała, na co Lawendek zmieszał się okropnie. Tak szybko oderwał wzrok od obozu, jak gdyby ktoś mocno zdzielił go po pysku. — Musimy pokazać, że się nie boimy, wiesz? Trzeba sprawdzić zagrożenie i powiedzieć o nim rodzicom, liderowi, czy zastępcy.
— A... nie możemy po prostu... — urwał na chwilę. Morze zastygła, czekając z nadzieją na jego reakcję. — Teraz wrócić do obozu i powiedzieć, że coś słyszeliśmy?
Suczka tak gwałtownie pokręciła głową, że aż strzyknęło jej w szyi.
— Nie, raczej nie — zaprzeczyła. — Bo wiesz, co to jest niby ,,coś''? Nikt tak nie robi. Najpierw musimy wiedzieć, co jest grane. Wątpliwe, by rodzice wiedzieli, co myśmy słyszeli, skoro oni są gdzieś indziej, a co za tym idzie, sami tego nie dosłyszeli. Nie wiem też, czy potrafimy im wystarczająco dobrze opisać ów hałas.
Zamerdała ogonem, dumna ze swojej pięknej, przemyślanej i logicznej, jak na szczeniaka, odpowiedzi.
<Lawendku?>
[413 słów, Morze otrzymuje 4 punkty doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz