4 stycznia 2022

Od Pokrzywy CD Kurki

Trochę głupio mi się robiło, za każdym razem, gdy przypominałam sobie o tym, jak się zachowałam u Kurki. Zawsze lubiłam naszą medyczkę, także nie powstrzymywałam się od wesołych gadek. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego ona też nie pała do mnie entuzjazmem.
Jakby na to nie patrzeć, to nie byłam wyjątkiem. Ona jest taka dla każdej osoby, z którą mogła kiedykolwiek porozmawiać.
Hej, nie bądź taka. Może ma jakiegoś przyjaciela.
Mój mózg dał mi niespodziewanie inteligentny kontrargument, dlatego postanowiłam zostawić ten temat na inny raz.
Nie wiem, czy wy wiecie, ale z Industrią jest o tyle fajnie, że jest naszym sąsiadem. Wystarczyło, bym przeszła przez stare blokowisko, by móc zobaczyć w oddali jezioro. Czułam się, jakbym przebiegła potężny maraton, ale duma z dokonanego czynu przyćmiewała wszelki niepokój i zmęczenie.
Gdy raźno przekroczyłam granicę, czułam się, jakbym dokonała wielkiego czynu. Z dumą obejrzałam się za siebie. Pomyślałam… No dobra, nie będę tego przetaczać, ale było to pożegnanie dla Cykuty. Z pewną dozą przekleństw. I jeszcze dwa milsze, dla mojego rodzeństwa oraz dla Kurki.
— To będzie piękny dzień — stwierdziłam trochę nie w porę, po parę sekund później otoczyła mnie gromada całkiem obcych psów. Z otwartymi szeroko oczyma nie mogłam nadziwić się ich prędkości.
— Kim jesteście? — zapytałam. — Wow, ale jesteś ładny!
Biały pies prychnął. Oł, to była ona.
Potem zobaczyłam kolejnego… kolejną… ładną sukę! Ale odjazd! Jakie ładne są psy w tej Industrii!
— Co robisz na naszym terytorium? — warknął jakiś czarnuch. Chyba był uczniem. To podpowiadała mi intuicja. I fakt, że wyglądało na to, iż jest w jakimś stopniu podporządkowany innym.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale jakiś beżowy piesek mi przerwał.
— Coś się stało? — zapytał z troską. — Jak u Bezgwiezdnych?
— Trzymamy się dobrze — zapewniłam go. — Ale postanowiłam dołączyć do jakiegoś wierzącego klanu.
— Wierzysz w ogóle? — z powątpieniem odezwał się znowu czarny.
— Tak! — zapewniłam go. — Bardzo!
Ale jak tak na nich wszystkich patrzyłam, to nie byłam pewna, czy na pewno chcę siedzieć z nimi w jednym klanie. Może powinnam … wrócić do domu?
— Czekajcie… Bo ja muszę się zastanowić, czy tego chcę — cicho zabrałam głos.
— A nie lepiej byłoby się zastanowić, zanim do nas przyszłaś? — suka o lodowych, przeszywających oczach zwróciła na mnie uwagę, a ja mimowolnie odwróciłam wzrok. —Możemy albo cię przepędzić, albo wziąć do obozu. Wybieraj.
— Kto mówił, że ty tutaj dowodzisz? — czarnuch nie wyglądał na zadowolonego. Myślę, że dogadalibyśmy się!
— Cóż, ty jesteś uczniem. — Spokojnie odpowiedziała.
Korzystając z okazji, że uroczo ze sobą rozmawiają, pędem zawróciłam na terytorium Bezgwiezdnych. O dziwo, nawet nie czułam zmęczenia. Resztka psów rzuciła się za mną w pogoń, a ja modliłam się, by zatrzymali się wszyscy przy granicy. Widocznie ktoś mnie wysłuchał, bo mieszkańcy Industrii stali na granicy swojego terenu, obserwując, jak uciekam.
— Czyli wybrała przegonienie — stwierdziła pogodnie biała, po czym zawróciła wraz z pozostałymi.
Wiedziałam, że nasi władcy będą mieli problem na zgromadzeniu. Ale niech się walą. Mogę robić, co chcę. Kodeks wojownika i inne ogólne normy nie mają nade mną władzy.
Starałam się wrócić do obozu z podniesioną głową, ale wyjebałam się już po paru pierwszych krokach. Może Kurka ma jeszcze zioła podróżne? Albo coś innego, co postawi mnie na nogi?
Wiedziałam jedno. Nie powiem jej o niczym. I nie dam się obejść. Zamierzam godnie przeżyć resztę mojego życia wśród tych gejów (nie jestem lesbijką, okej), nawet, jeżeli mieliby mnie zagryźć. Chociaż… Dobra:
Jedno jest pewne. Do Industrii się nie wyprowadzę. Prędzej do Tenebris.

<Kurka?>
[556 słów: Pokrzywa otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz