Pora zielonych liści
Konwalia była całkiem urocza. To plus. I wierzy w Gwiezdnych. To też jest duży plus. I całkiem ładna. A to jest już naprawdę ogromny plus. Taki gigantyczny, złoty, z podświetlanym napisem „Jestem dużym, (nie, raczej: gigantycznym) plusem”. I jadalny. Taki ładny ten napis, jaki powstał w mojej głowie, że aż bym chciała go schrupać.
Znaczy… Czy to normalne, że zastanawiam się nad plusami i minusami innych? I czy to normalne, że tworzę w swojej głowie jadalne napisy?
Dobra, w zasadzie to rozmyślałam tylko nad plusami. O minusach Konwalii wolę nie myśleć, bo jeszcze odkryję coś strasznego. Pewnie ma ich sporo. Dużo przeżyła, więc jej się nazbierały (…ona jest młodsza ode mnie? Nie. Chyba nie).
Wojowniczka zaczęła opowiadać mi o swoich wszystkich nieszczęściach, zaczynając od młodu dochodząc niemal w przyszłość, do swej starszyzny i samotnej śmierci, której wcale, ale to wcale się nie boi, a ja słuchałam jej jednym uchem, zajęta wylizywaniem popiołu z jej sierści. Wiecie, to nie tak, że miałam ją gdzieś. Po prostu, naprawdę, nie mogła zostać czarna! Już wystarczająco ciemna jest naturalnie, a zdecydowanie nie chcę, by ten brud przeszedł na mnie. Dlatego go zlizuje. I nie jestem rasistką.
To chyba nie ma sensu, okej, wiem, właśnie zjadam jej kurz i spaleniznę, którą chciałam w ten sposób trzymać na odległość. Ale nie wszystko, co robimy, musi mieć sens, co nie? Na przykład mogę wziąć to, że tańczę. A to nie ma sensu. Znaczy ma, ale wiecie, taki ukryty, dostępny tylko dla mnie. Więc do zły przykład? Szczerze wam powiem, że się pogubiłam w tym wszystkim.
W głowie powstał mi taki zajebisty pomysł, że aż szkoda go nie wykonać.
— Kurde, Konwalia, skończyłaś? — spytałam się jej nieobecnym, acz napalonym tonem.
Mruknęła coś na potwierdzenie.
— Chodź za mną! Wiem, co poprawi ci humor!
I tak zostawiłam całą swoją rodzinę, nawet nie wiedząc, w jakim jest stanie. Zostawiłam też Aroniową Gałąź, i byłam pewna, że suka nigdy mi tego nie wybaczy. Ale chyba mogę przyjaźnić się też z jej siostrą, nie? Ona przynajmniej nie ma innych przyjaciół! Aronia lgnie do każdego i ciągle mnie zdradza!
— Serio, to, co wymyśliłam, jest super. — Zaczęłam paplać, targając za sobą niezbyt zadowoloną i zdrową przyjaciółkę. Chyba powinnam opatrzyć jej rany? — Bo wiesz, ja jestem dość utalentowana, i umiem robić dużo rzeczy. I bardzo je lubię! Także teraz, żebyś już nie musiała się martwić, nauczę cię jednej z tych rzeczy! To odciągnie od ciebie uwagę i da ci szansę na wyładowanie negatywnych emocji. Pewnie domyślasz się, co to takiego, i myślisz „Ja nie umiem tańczyć!”, ale zapewniam cię, że tańczyć każdy mo-
Przerwałam, uświadamiając sobie, że powiadomiłam ją. O tym. Delikatnie za daleko poszłam z tym tematem.
— Nie słyszałaś, tego, co powiedziałam, prawda? — zestresowana spytałam.
— Czego? Tego fragmentu o tańcu?
Westchnęłam.
— No dobrze, niespodzianka się nie udała. Jesteś zbyt spostrzegawcza — oznajmiłam, skrzywiając wyraz swojego pyska. — Ale tak czy siak, potańczymy.
Obiegłyśmy dookoła pewnie całe tereny klanu, zanim znalazłyśmy jakąś muzykę. Pochodziła ona z wnętrza potwora, w którego środku siedział dwunożny. Wyglądał, jakby na kogoś czekał, gdyż zostawił otwarte drzwi. Ale tym razem nie będę wchodzić do środka, o nie! Mój ogon mimowolnie zaczął kręcić się jak szalony, gdy do moich uszu dotarły pierwsze dźwięki.
Zaczęłam wywijać to prawo to lewo, a Konwaliowy Szron patrzyła się na mnie otwartymi oczami. Zero emocji. Zero czegokolwiek. Jak ktokolwiek może być tak obojętny w obliczu muzyki?! Jak może nieruchomo stać, i patrzeć-
Zrobiła to.
Pierwszy krok.
— Super! — zachęciłam ją z entuzjazmem. — Dalej! Spróbuj! Teraz druga łapa! Obróć się wokół własnej osi! Teraz do tyłu, do przodu, do tyłu, w prawo… W to drugie prawo znaczy się! Nie zasady, tylko kierunek, ha, ha!
Ale jestem dowcipna!
Szron próbowała nadążyć za moimi poleceniami, ale nie wiem dlaczego, nie wychodziło jej to. Kiedy ja mówiłam dwa, ona wykonywała jedno, także szybko się pogubiła.
— To nie ma sensu — westchnęła zrezygnowana. — Możesz albo mówić wolniej, albo przestać?
— Przecież mówiłam, że musisz wyładować złe emocj-
Znowu przerwałam. Ale tym razem przez pomysł, który przyszedł mi do głowy.
Z dziwnym uśmieszkiem podeszłam do niej.
— Zawsze możemy poprawić sobie humor w inny sposób — zniżyłam głos, szepcząc, przykładając pysk do jej ucha. Znieruchomiała. Mam nadzieję, że nie dostała zawału czy czegoś podobnego, bo to zdecydowanie zepsułoby mi zabawę.
— Bitwa na ziemię! — wrzasnęłam, rzucając w grudką ziemi.
He, he.
He.
<Konwaliowy Szronie?>
[710 słów: Sikorkowe Szczęście otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz