Podczas Pory Zielonych Liści
— Nic nie czuję — oznajmiła stanowczo Sikorkowa Łapa — Może nie działa?
Omszona Krtań uśmiechnął się tylko dziwnie złowieszczo. Sikorka kichnęła, zrzucając pozostałości błękitnego kwiatu z pyska. I nagle to poczuła. Świat wokół zaczął jakby wirować. Zachwiała się, próbując nie upaść na ziemię. Otępiale rozejrzała się wokół, zdając sobie sprawę, że widzi więcej, lepiej i dokładniej niż zwykle. Żywe barwy, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkała, tańczyły dookoła, sprawiając, że kręciło się jej w głowie. Powstrzymała odruch wymiotny, zachwycona tym nadzwyczajnym stanem. Omszona Krtań miał rację! Teraz mogła wyczyścić ze zwierzyny pół lasu, nawet się nie męcząc. Zatoczyła się, próbując zrobić krok w przód i zwaliła się na ziemię. Kręciło jej się w głowie coraz bardziej, ale gdy podniosła się na łapy, znowu poczuła siłę.
— Łaaaaał – pisnęła oszołomiona — Naprawdę czuję się świetnie!
Zatoczyła się w miejsce, gdzie według jej obliczeń powinien stać jej mentor, ale on prawdopodobnie odsunął się w bok, bo suczka zamiast niego napotkała pyskiem glebę.
— Co teraz? Jak odkryłeś, że dziwny wodny kwiatek działa w ten sposób? Ale odjazd! — szczeknęła.
— To tajemnica — mruknął pod nosem, prawdopodobnie bojąc się, że uczennica przypadkowo lub specjalnie go wyda, w jakimś swoim napadzie gadatliwości.
Sikorka nie byłaby w stanie przejść sama w tej chwili nawet kilku kroków, bez ryzyka upadku, więc Mech musiał ją na wpół dopchnąć, na wpół ciągnąć… gdzieś. Suczka nie miała pojęcia, gdzie. Nawet gdyby interesowało ją cokolwiek, poza odkrywaniem świata w nowych barwach, nie byłaby pewnie w stanie rozpoznać teoretycznie znajomych miejsc na terytorium Ognistych. Ku swojemu zdziwieniu, zauważyła, że gdy przymyka oczy, wciąż może widzieć jakieś dziwaczne wizualizacje otoczenia. Przez moment zaczęła się pijacko chichrać, głucho ciesząc się swoim stanem. Nie zastanawiała się, czy Meszek w końcu zacznie ją trenować, czy po prostu prowadzi ją do legowiska medyka, bo czuła, jakby mózg jej się stopił i wypłynął uchem, pozostawiając tylko śmieszną pustkę.
— No to pokaż, co potrafisz — zaśmiał się sucho mentor, stając w miejscu i popychając ją do przodu w stronę krzaków.
Suczka ponownie prawie sturlała się z pagórka, z powrotem do Jeziora, ale udało jej się resztką świadomości, która powoli ulatywała gdzieś daleko, utrzymać się na nogach. Wiewiórka, która najwidoczniej nie czuła zagrożenia ze strony naćpanego szczeniaka i roześmianego Mcha, przycupnęła na drzewie i z konsternacją obserwowała tę niecodzienną sytuację. Sikorka zawęszyła w powietrzu, próbując, bezskutecznie, oddzielić wszystkie te nowe, niesamowite zapachy od zwierzyny łownej. Po kilku sekundach, pełnych skupienia i wysiłku, odwróciła się w stronę burego psa, nie wiedząc, co dalej ma zrobić. On tylko zrezygnowany westchnął i spojrzał na nią ponurym wzrokiem, bezgłośnie sugerując, że ma sobie sama poradzić. Dał, jej czego potrzebuje i teraz jej kolej by to wykorzystać. Sikorka, wiedząc już, że węch jej nie pomoże, skupiła się na wzroku. Niestety widok wciąż był cudowny i aż skłaniał do biegu przed siebie i odkrywania świata na nowo, ale wszystko zlewało się w jedną masę, falując lub tworząc spirale, przez które wciąż nic konkretnego nie mogła ujrzeć. Ostatnim ratunkiem były uszy. Resztki swojej rozsypaną po całym otoczeniu uwagi zgarnęła w jedną kupkę i skupiła w pełni na dźwiękach lasu. Na wszystkie płatki śniegu! Coś było w tamtych krzakach! Czując się jak władca lasu, Sikorka ustawiła się w najbardziej pokracznej pozycji łowieckiej, jaką widział Mech i kilka linii pokoleniowych przed nim, po czym wskoczyła w krzaki. Jednak zamiast myszy, czy innego dziadostwa, które dla suczki było aktualnie ważne tak samo, jak to, co Omszony ma do powiedzenia o jej ciągłym gadulstwie, upolowała jakiegoś wojownika Industrii. Kogoś rudego. Albo czarnego…? Sikorka usiadła, wpatrując się pusto przed siebie. Pies zdezorientowany i przestraszony, gotowy do ucieczki przed niebezpieczeństwem, spojrzał na swojego napastnika i widząc jakiegoś kropkowanego, nieobecnie zezującego kaszojada, z wyciągniętym jęzorem w radosnym uśmiechu, mógł domyślić się, kto doprowadził do tej sytuacji i wycofał się w strachu, przed napaścią naczelnego psiego narkomana w klanach. Mech podszedł do Sikorki i szturchnął ją łapą, by upewnić się, że jeszcze żyje. Uczennica mrugnęła leniwie, dając znak, że jeszcze chwilę pociągnie.
<Omszona Krtani?>
[651 słów: Sikorkowa Łapa otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz