— Cytrynowy Liściu... Ja...
Stokrotkowy Płatek wierciła się nerwowo w miejscu, przebierając łapą w jakiejś kupce liści i ogólnie sprawiając wrażenie, jakby miała się przewrócić. Wszystkie jej zmysły krzyczały "Przestań, kompromitujesz się!". Chciała jakoś nad sobą zapanować. W podenerwowaniu wypływały z niej kolejne niemające sensu słowa, i po wypowiedzeniu każdego żałowała, że w ogóle otworzyła pysk. Zaraz zacznie się jeszcze trząść i Cytrynowy Liść w ogóle straci resztkę szacunku do niej. Zmusiła się do ustania mniej więcej w miejscu, choć nadal mięśnie jej ciała nerwowo rwały się we wszystkie strony. Stała ze spuszczonym łbem przed psem, bojąc się spojrzeć mu w oczy.
— Cytrynowy Liściu, chodzi o to, że ja...
Nerwowo przebiegła wzrokiem po kałużach i rozciapanych liściach.
— Ty...
Miała ochotę skulić się w kłębek i piszczeć z bezsilności.
— Przepraszam, Cytrynowy Liściu.
Jakiś impuls jej kazał podnieść wzrok i skierować go na oczy Cytrynowego Liścia. Były takie spokojne. Cudownie spokojne. Miały kolor zimowego nieba w te ciche poranki.
— Tak, Stokrotkowy Płatku?
Nadal zatopiona w oczach Cytrynowego Liścia i nie śmiąc oderwać od nich oczu, powiedziała, na początku powoli, a potem coraz szybciej, jakby chcąc jak najszybciej pozbyć się tych słów.
— Kocham cię, Cytrynowy Liściu.
Co teraz zrobić? Stać i się uśmiechać? Czekać na nie wiadomo co? Powiedzieć, że to głupi żart? Skulić się i powtarzać przepraszam w kółko, aż ochrypnie? Ta ostatnia opcja wydawała się całkiem ciekawa i właściwie to suczka zaczęła się nad tym zastanawiać. O ironio, tak jak wcześniej nie mogła przestać się wiercić, teraz bała się ruszyć. Stała jak jakaś rzeźba Dwunogów w parkach, ustawiona w dziwnej pozie i czując zimno i chłód liści, wilgoć przenikającą jej futro, ale jednocześnie czując się tak odległa od tego.
<Cytrynowy Liściu?>
[283 słowa: Stokrotkowy Płatek otrzymuje 2PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz