8 lutego 2022

Od Pszczelej Łapy (Pszczelego Tańca) CD Omszonej Krtani

Akcja dzieje się serio nie wiem kiedy, jakiś (długi) czas temu, po tym, jak Omszony awansował na wojownika. Pszczółek nadal jest gówniarzem i uczniem, tym samym przegrał z Meszkiem crying.
Krążyłem wokół sterty zwierzyny, co jakiś czas zerkając na leżącą na niej chudą mysz. Miała taki wytrzeszcz, że czułem obrzydzenie i rozbawienie, ilekroć na nią patrzyłem.
Mimo interesującej myszy z oczami wielkości mojego nosa nudziłem się. Nie chciałem cały czas truć Jaskółczej dupy, więc stwierdziłem, że sam wybiorę się na polowanie! Co w tym jest trudnego? Kilka dni wcześniej upolowałem nawet wiewiórkę!
Z zadowoleniem podreptałem przed siebie, wychodząc z obozu. Po drodze szczerzyłem się do wszystkich mijanych koni, które stały sobie w boksach, żując siano. Czułem, że dzisiaj jest dobry dzień.
— A ty gdzie idziesz?
Zatrzymałem się gwałtownie, o krok przed wpadnięciem na Dmuchawcowy Lot. Mina od razu mi zrzedła, a suka patrzyła na mnie z góry, mrużąc oczy.
Dobra, mogło być gorzej. Wojowniczka najpewniej ma na dzisiejszy dzień tysiąc pomysłów, a wątpliwe, by to, że spotkała mnie w obozie, należało do jednego z nich. Nie będę marnował jej czasu.
— Ja? Ja idę na polowanie! Życz mi szczęścia, Dmuchawcowy Locie!
Suczka popatrzyła na mnie trudnym do rozszyfrowania wzrokiem, na co posłałem jej wymuszony, krzywy uśmiech. Chyba nie wzbudzam żadnych podejrzeń, nie? O co jej chodzi?
— Miłego dnia! — wydusiłem z siebie nienaturalnie wysokim tonem i minąłem ją. Przy tym stanąłem jej na przedniej łapie. Ups. To nie było zamierzone, wcale.
Wojowniczka nic nie powiedziała, co było dla mnie sygnałem go biegu. Rzuciłem się przez alejkę, prawie wywalając się na rozsypanym sianie. W ostatniej chwili niezgrabnie przeskoczyłem przez kilka kupek paszy. Krzywo się wybiłem i krzywo wylądowałem — generalnie nie był to godny mnie skok. Mam nadzieję, że nikt go nie zauważył.
Ostatnie spojrzenie przez bark; Nic się nie dzieje, konie nadal żrą siano. Posyłam im pełen zadowolenia uśmiech. Ostatni krok. I już jestem poza obozem.
Polowanie, czas start.
 
***
 
Kucnąłem, przyglądając się z podekscytowaniem tuptającej myszy. Młode gałązki krzewu łaskotały mnie w nos, gdy śledziłem zwierzątko wzrokiem.
Mysz uniosła pyszczek znad ściółki, węsząc w powietrzu. Bojąc się, że zostanę wykryty, w panice cofnąłem się o kilka kroków. I to był mój błąd, bo gdy tylko zaszurałem łapami o trawę, gryzoń podskoczył przestraszony, a sekundę później już go nie było widać.
Syknąłem głośno, znudzony się podnosząc. Dałem super popis. Yhmm, gratulacje, Pszczela Łapo!
Wydostałem się z chaszczy, tracąc po drodze kilka kłaków łaciatego futra. Naburmuszony zjeżyłem sierść, obdarzając krzaki nieprzychylnym wzrokiem. Głupie zarośla. Głupie polowanie. Głupia mysz.
Nagle poczułem gorącą chęć powrotu do obozu. Powiodłem nieobecnym wzrokiem po otoczeniu, szukając jakiejkolwiek żywej duszy. Mobilizacji dodawał mi zmieniający się wiatr; może teraz wyczuję jakieś zwierzęta.
Zaraz… ten zapach…
NA ŚWIĘTYCH GWIEZDNYCH! KOCHANE COELUM!!!
ZGASZONY!!!!
Rzuciłem się na łeb na szyję przez pole. W roześmiany pysk uderzały mnie złociste kłosy, a łapy bębniły głucho o ziemię. Słyszałem jakieś odległe, ciche rozmowy.
Gdy w końcu zobaczyłem Zgaszonego, który majaczył na horyzoncie, wyszczerzyłem się szeroko i przyśpieszyłem, kierując się w jego stronę.
— ZGASZONY!!! Co tu robisz? I kim był ten pies? To jakiś inny Zgaszony?! — wysapałem, dysząc głośno. Przy tym obkręciłem się wokół własnej osi, z zapałem kłapiąc zębami w stronę Omszonego.
Dobra, wiedziałem, że on nie jest prawdziwym Zgaszonym. Ale on serio wyglądał na takiego. Poza tym byłem już o krok od tego, by zaczął na to reagować. Chyba polubił to przezwisko.
— Nie twoja sprawa — warknął tak nieprzyjemnie, że aż coś skręciło mnie w środku. Nie dawałem jednak za wygraną.
— Weź się trochę rozchmurz, co?! — szczeknąłem. — Zostałeś już wojownikiem?
Mam nadzieję, że nie. Mam nadzieję, że nie.
Popatrzył się na mnie spode łba, jednak dostrzegłem w jego oczach jakąś satysfakcję. Cholera. No i po co się go pytałeś o to, idioto.
— Oczywiście — potwierdził moje obawy, uśmiechając się przy tym typowym wyszczerzeniem Zgaszonego, po czym podzielił się swoim nowym imieniem: — Omszona Krtań. — Przerwał na uderzenie serca, po czym dodał sarkastycznie: — I co, nadal jesteś taki wspaniały?
Postanowiłem skłamać. Wysiliłem się na najbardziej naturalny uśmiech, na jaki było mnie stać.
— Żebyś wiedział — odparłem z zapałem, nieco za szybko. — Jestem… Pszczelim…
— Uczniem? — dokończył z szyderczą satysfakcją Omszony.
— Nie! Pszczelim Miodem! — niemal wykrzyczałem, nadaremnie szukając na jego pysku jakiegoś szacunku do mojej osoby.
Zanim któryś z nas zdążył cokolwiek dodać, z oddali dobiegło do nas przytłumione nawoływanie. Pełen złych przeczuć zastrzygłem uszami.
— Pszczela Łapo? Yyy, żyjesz tam mlekożłopie? 
Jaskółcza Burza, mimo że był daleko, a jego słowa niósł wiatr, powiedział to wystarczająco wyraźnie, by Zgaszony wychwycił moje imię. Poczułem na sobie jego spojrzenie, które spowodowało, że miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
I po co komuś mentorzy! Nie można nawet w spokoju samemu wyjść na polowanie. Totalnie bez sensu. Przystąpiłem nerwowo z łapy na łapę.
 
<Emoszony/Zgaszony?>
[744 słowa: Pszczeli Taniec otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz