29 marca 2022

Od Kłaczastej Łapy CD Klematisowego Gryzu (Klematisowej Łapy)

Kłaczasty stał, wpatrzony w wietrznego jak w UFO. Klematis mieszał się strasznie w swoich słowach, a młody medyk całkiem tego nie rozumiał. Jakim cudem prawie obcy pies z innego klanu mógłby go szukać w takim miejscu? Skąd wiedziałby, że tu jest? Starszy uczeń musiał go okłamać, nie było innej opcji.
— Ta… Pewnie — odparł brązowy piesek bez większego entuzjazmu, który przeważnie towarzyszył mu, gdy poruszał tego typu temat.
Początkowo jednak nic więcej nie powiedział, zrobił to dopiero, gdy pysk pasiastego wygiął się w zagubionym grymasie.
— Na ten moment nie mam żadnych ciekawych przypadków. Ostatnio wszyscy są u nas zdrowi — wyjaśnił, odwracając się od wietrznego, by omieść wzrokiem dworzec.
Szczupły pies wciąż nie rozumiał, co zrobił źle, ale nagle młody medyk jakby zupełnie zmienił do niego podejście. Było to jednak na tyle subtelne, że ciężko było mu jakkolwiek poruszyć ten temat. W końcu… czym mógłby go urazić? Chyba niczym. Co powiedział nie tak?
— A co tu robisz tak właściwie? — zapytał w końcu, by przerwać nieco niezręczną ciszę.
Kłak w ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie odpowiedzieć opryskliwym „A co medyk może robić na dworcu?”.
Zerknął na pasiastego.
— Przyszedłem po kilka ziół. Jałowiec, Szczaw i… — uświadomił sobie, że nie ma zielonego pojęcia, co było dalej.
— I?
— I coś jeszcze — uciął szybko uczeń medyka.
Zanim wietrzny zdążył zacząć dopytywać, brązowy ruszył wzdłuż torów. Zatrzymał się dopiero przed małym krzewem z niebieskimi jagodami i zdjął z barków chustkę, którą zabrał specjalnie, by przenieść w niej zbiory.
— Co to takiego? — zainteresował się jego towarzysz.
Humor nieco poprawił się synowi Rzepakowej. Dostał idealną szansę, by zabłysnąć swoją wiedzą. Zawsze nieco poprawiało to jego humor.
— Jałowiec, pierwsza rzecz z listy — przypomniał z delikatną wyższością w głosie.
Potrząsnął rośliną, a kulki same spadły tam, gdzie powinny. W następnej kolejności ognisty dorzucił do tego jeszcze zerwane liście szczawiu. Kiedy miał to już zrobione, przysiadł na ziemi, wpatrując się w zbiory, jakby miały do niego przemówić.
— Coś nie tak? — dopytał starszy uczeń, o którego obecności Kłak zdążył już zapomnieć.
— Nie — zaczął chłodno, ale prawie od razu skapitulował i nieco delikatniej wyjaśnił — Próbuję sobie przypomnieć, co jeszcze.
Klematis przysiadł obok, praktycznie w tej samej pozycji, jakby też się zastanawiał, aż w końcu zaproponował.
— Może wymieniaj po kolei zioła, jakie znasz, w końcu dojdziesz do tego — zaproponował.
W pierwszej chwili brązowy chciał go wyśmiać, ale szybko uświadomił sobie, że nie miał żadnego lepszego pomysłu. Z cichym westchnieniem zaczął je wymieniać początkowo niechętnie, czując się głupio, a później coraz pewniej. Zatrzymał się w końcu, gdy wymienił Trybule.
— O, tak, to było to — powiedział, od razu biorąc się za jej szukanie.
Kiedy wszystkie zioła spoczęły już na swoim miejscu, Kłaczasty podniósł oczy na Wietrznego. Zrobiło się między nimi lekkie napięcie. Starszy uczeń mu pomógł, a to oznaczało, że powinien coś na to powiedzieć.
— Dzięki za pomoc — wymamrotał młody medyk, chociaż prawie ugrzęzło mu to w gardle.
— Nie ma za co! — odpowiedział mu wesoło przyszły wojownik.
Brązowy zawinął swoją chustkę ostrożnie, tak by nic z niej nie wypadło.
— Będę już wracał, powinienem je przynieść Szarej Skale — stwierdził, a przypomniawszy sobie o ich poprzedniej rozmowie, dodał szybko: — Może innym razem porozmawiamy o tych, co? Pewnie do tego czasu więcej się nauczę. Pręgowany pokiwał głową na zgodę. Syn Rzepakowej zatkał swój kłamliwy pyszczek chustką i ruszył w drogę powrotną.
Koniec.
[543 słowa, Kłaczasta Łapa otrzymuje 5 punktów doświadczenia i 2 punkty trenigu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz