Wtargnięcie na tereny Bezgwiezdnych skończyło się dla uczniów bez większych uszczerbków na zdrowiu oraz, co bardzo zaskoczyło Ciepłego, także brakiem konsekwencji. Szara Skała nie powiedział o walce mentorom braci. Kiedy Sowi Pazur i Lekkie Serce zauważyli na nich zadrapania, polecili jedynie, by więcej nie wdawali się w bójki bez ich wiedzy. Zastępca oczywiście ujął to nieco mniej kulturalnie, ale fakt był taki, że na upomnieniu się cała ta przygoda skończyła. Dla nakrapianego było to wręcz nie do pomyślenia. Nie zamierzał jednak marudzić, chociaż sam nie miałby problemu z przyjęciem kary za ich zachowanie, Mech pewnie znów miałby do niego o to żal.
✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧
Od tamtego czasu minęło wiele księżyców. Obaj synowie Rzepakowej zdążyli zostać mianowani. Po tym wydarzeniu życie Ciepłego nagle jakby zwolniło. Wcześniej przez ciągłe gonienie najpierw za byciem uczniem, a następnie wojownikiem, prawie wcale nie myślał, jak to będzie, gdy już nim zostanie. A prawdę mówiąc, było dużo bardziej leniwie, niż się spodziewał. Nikt nie miał względem niego aż takich wymagań, poza naturalnie nim samym. Jego grafik w zasadzie determinowało to, czy został przydzielony na patrol. W innych przypadkach to, czym się zajmował, było bardzo płynne. Rzepakowa nigdy nie należała do wymagających, a Sowi nawet jeśli taki był, to nie zamierzał każdego wojownika prowadzić za łapę.
Tak więc trochę zajęło Pleśni przyzwyczajenie się do nowych realiów. Jego głowę też nadal zaprzątało spotkanie z suczką z Ventusu. Niby ich rozmowa wcale nie była szczególna, a jednak w powietrzu wisiało jakieś dziwne napięcie. Nakrapiany nie był do końca w stanie powiedzieć, czym to może być.
Wrócił właśnie z polowania i ledwo rzucił złapaną przez siebie wiewiórkę na stos, kiedy tanecznym krokiem podeszła do niego Rzepakowa Gwiazda.
— O tu jesteś synku! — zawołała wesoło, jakby go szukała, a on sam napatoczył się jej pod łapy. — Gdzie jest Meszek? Widziałeś go może dzisiaj?
Ciepłego bardzo kusiło, by odpowiedzieć moimi negatywnymi założeniami. Prawdopodobnie gdzieś zżera zioła albo już dawno po nich odleciał.
— Nie mam po… — urwał, widząc, że wyjątkowo bury pies śpi głęboko, w środku popołudnia na swoim legowisku. — Tam jest.
— Świetnie! — Suczka zamachała ogonem, idąc w kierunku starszego syna.
Nakrapiany nie bardzo wiedząc, jakie są jej zamiary, podążył za nią. Chwilę patrzył, jak jego rodzicielka, próbuje doprowadzić burego do stanu trzeźwości. Obudzenie go nigdy nie należało do prostych zadań. W końcu jednak wojownik niechętnie podniósł się do siadu, mamrocząc pod nosem.
— Skoro już oboje słuchacie, to… chciałam powiedzieć wam to zanim cały klan się dowie — szczebiotała, mając problem z przejściem do sedna. — Będziecie mieć rodzeństwo. Małe urocze szkrabki, cieszycie się, prawda?
Żaden z psów nie wyglądał na szczególnie zadowolonego, na ich pyskach malowało się za to niezrozumienie i zaskoczenie.
— Kurwa — mruknął w końcu półprzytomnie Mech — To jakiś żart, ta?
Rzepakowa zaśmiała się, co przez chwilę dało im sądzić, że tak właśnie jest. Zaraz jednak okazało się, ze to tylko była oznaka jej świetnego humoru.
— Nie! No nie… Myślę, że Peter by tak sobie nie żartował — stwierdziła w zastanowieniu.
— Sowi Pazur już wie? — Ciepły zadał jedyne pytanie, które chodziło mu po głowie.
— Oczywiście, skarbeńku. Co prawda tak jak wy nie bardzo było po nim widać, jaki jest szczęśliwy, ale to na pewno kwestia zaskoczenia. — Jej niewinny uśmiech był aż ujmujący.
Omszony jakby w końcu wyrwał się z szoku i parsknął, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał.
— Naprawdę musiałaś się dać wyruchać dla tego psychopaty? Jeden Sowi nam nie wystarczy? — ziewnął, przeciągając się i drapiąc za uchem.
Ciepłym aż zatrzęsło od jego wulgarności.
— Omszony! — syknął.
Naprawdę nie chciał, by ich mamie zrobiło się przykro. Strasznie cieszyła się tym wszystkim i Pleśń nie zamierzał pozwolić, by jego niemiły brat psuł jej humor.
— Czego jęczysz? Mówię tylko prawdę — parsknął bury.
Na jego pysku można było dostrzec cień uśmiechu.
— Ale jeśli sądzicie, że banda gówniarzy z tym popierdoleńcem to dobry pomysł, droga kurwa wolna. Tylko mnie w to nie mieszajcie — wywrócił oczami.
Po tych słowach jakby blask w ślepiach Rzepakowej lekko przygasł, a pyszczek zmienił się w podkówkę.
— Nie przejmuj się mamo, on tylko tak mówi — interweniował szybko nakrapiany, wysilając się na więcej ekscytacji niż zwykle. — Na pewno będą cudowne — Powinnaś jak najszybciej powiedzieć o tym reszcie.
Czarno-biała pokiwała głową, chociaż ciężko było powiedzieć, jak bardzo zabolały ją słowa syna. Poszła jednak za radą Ciepłego i zostawiła ich samych, by zwołać zebranie klanu.
— Nie musiałeś być taki ostry — fuknął na Mcha z wyrzutem.
Jego brat chyba jednak nie podzielał tego zdania.
— A co, nie podoba ci się coś? — parsknął, unosząc brew do góry.
— Tak — odparł Pleśń, patrząc na niego z wyższością. — Wiesz w jakim stanie mama była do niedawna, więc możesz jej chociaż przez moment trochę odpuścić.
— Gwiezdni, nie przesadzaj. — Wywrócił oczami. — Nie wiem, niech się nawpierdala makaronu, a nie rodzi dzieci jako lek na depresje — wyszczerzył się chamsko.
Ciepły aż sapnął, nie wierząc, że jego brat ma aż tak mało empatii.
— Czasem jesteś niemożliwy, wiesz? — odparł zrezygnowany, po czym odwrócił się od brata i odszedł, zostawiając go samego.
✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧
I w końcu nastał ten dzień. Ciepły i Omszony dostali pod swoje skrzydła swoich pierwszych uczniów. Prawdopodobnie żaden z nich nie podejrzewał, że stanie się to tak szybko. Możliwe, że Krtań nie podejrzewał, że w ogóle kiedykolwiek się to wydarzy. Każdy z nich miał zaopiekować się jednym z dzieci Jagodowej Mgły i Deszczowego Podmuchu. Ciepły był z tego bardzo zadowolony. Starszy pies zawsze był dla niego bardzo miły, a kiedy tylko mógł, doradzał mu w różnych sprawach. Jak się jednak okazało Puchaczka nie była ani trochę do niego podobna. Cechował ją na pewno upór oraz przekonanie o swojej nieomylności. Jeszcze przed mianowaniem jej na ucznia, Ciepły zastanawiał się, z której strony ugryźć jej trening.
Po mianowaniu szczeniaków, kiedy Pleśń skończył rozmawiać z brązową księżniczką, podszedł do niego jego brat. Nakrapiany od rana podejrzewał, że nie był on zbyt trzeźwy, ale nie miał na to żadnych dowodów.
— Heej, braciszku. I co, kurwa? Nie sądziłeś, że też dostanę ucznia, haa? — zagadnął go Omszony, po czym parsknął śmiechem.
Ciepły nie był pewny, co odpowiedzieć mu na tę zaczepkę. Teoretycznie było to proste — Nie, nie sądził. Nie chciał jednak, żeby bury pies znów zaczął pluć w jego stronę jadem.
— Mhm, to niespodzianka — przyznał, nie określając, jaki ma konkretnie do tego stosunek.
Starszy wojownik zabujał się na boki, podchodząc bliżej.
— No właśnie! — Parsknął. — Wiesz co? Wytrenuje tego szczyla szybciej niż ty.
Pleśń ledwo ugryzł się w język. No pewnie. Mech wszędzie widział pole do rywalizacji, więc dlaczego miałby i tutaj go nie znaleźć? Całkowicie zignorował dobro swojego ucznia, by co? By coś udowodnić? Jeśli tak to komu? Ciepłemu? Sowiemu? Ich matce? Gwiezdnym? Czy może samemu sobie? W zasadzie niezależnie od powodu wydawało się to nakrapianemu skrajnie nieodpowiedzialne.
— Jeśli ci się uda równie dobrze i szybciej wyszkolić ucznia, to będę naprawdę dumny — odparł, co zabrzmiało trochę jak wyuczona formułka, mająca zapobiec sprzeczce.
Na Omszonym efekt był jednak zgoła odwrotny, aż się na te słowa zagotował.
— Dobra, chujku, widzę, że mi nie wierzysz, ale sam się przekonasz, że jestem od ciebie zwyczajnie lepszy — zawarczał.
✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧
Jak można się spodziewać. Bury nie przemyślał zbytnio swoich słów. Nie trzeba było długo czekać, by umiejętności jak i podejście do treningu zweryfikowały tę deklarację. Puchacza Łapa została mianowana niedługo po tym jak skończyła dwanaście księżyców. Jej trening początkowo szedł dość topornie, ale im bliżej było końca, tym bardziej wiedziała, że Ciepły jej nie odpuści. Właśnie dlatego udało jej się zmotywować, by jak najszybciej pozbyć się namolnego mentora i jako wojowniczka, wrócić do odgrywania księżniczki. Dzięki temu Pleśń mógł dostać za ucznia swojego ukochanego młodszego brata. Omszony, kiedy się o tym dowiedział prawie przez miesiąc, był cięty na nakrapianego. Fukał, parskał, dogadywał mu przy każdej możliwej okazji. A Ciepły jak to Ciepły, starał się puszczać takie rzeczy mimo uszu. Był za stary, by dawać się czymś takim sprowokować. Jego myśli krążyły raczej wokół jego ostatniej rozmowy z Żałobną. Udało mu się dowiedzieć, dlaczego dostała swoje imię i nieco więcej na temat jej przeszłości. Przez ostatnie dni łapał się na tym, że chciałby znów ją spotkać.
Zamiast tego jednak całą swoją energię wkładał w wytłumaczenie Nagietkowi jak najlepiej kodeksu oraz podstaw polowania.
Dbał, by mały miał odpowiednią postawę, która mogła mu później doskonalić swoje umiejętności. Przepytywał, że znajomości śladów oraz woni zwierząt, kiedy gdzieś szli. Ogólnie rzecz biorąc, po raz kolejny dawał z siebie wszystko. Może dlatego tak bardzo zirytował go widok Mcha, który znów biegł gdzieś bez Sikorki. Pleśń właśnie szedł z Nagietkiem poćwiczyć na plaży, a bury pies całkiem niespiesznie zmierzał w jakimś nieznanym jego bratu kierunku.
— Omszony? — zawołał go, a Krtań wykrzywił swój pysk w niezadowolonym grymasie.
Zdecydował jednak na chwilę łaskawie przystanąć.
— No? Czego? — odparł starszy wojownik z kpiącym uśmiechem.
— Czemu nie trenujesz teraz Sikorkowej Łapy?
Mentor wspomnianej suczki wyglądał na jeszcze mniej zadowolonego, że zwrócono mu uwagę niż wcześniej.
— Bo nie? To nie kurwa twoja sprawa — warknął, a po chwili zastanowienia dodał — Robimy sobie dzisiaj wolne.
Nakrapiany nie mógł się powstrzymać i uniósł pytająco brew, przez co jego mina wyglądała na bardzo oceniającą.
— Serio? Nie za dużo robisz sobie takich dni wolnych?
Te słowa zadziałały już na Omszonego jak płachta na byka. Jak on śmiał w ogóle się w to wtrącać?
— Ja pierdole, Ciepły… nie. Mógłbyś się ode mnie odwalić. I tak skończy szybciej trening niż ten gówniak Sowiego.
Drugi wojownik patrzył na niego z niedowierzaniem. Zacznijmy od tego, że tak się wyrażał o ich młodszym bracie i to w jego obecności. To było wręcz niedopuszczalne. Co więcej, co to w ogóle był za argument? Przecież to był już drugi uczeń nakrapianego, kiedy Mech nie zakończył nawet pierwszego treningu. A w dodatku Nagietek był młodszy od Sikorki o całe sześć księżyców. Mentor nie musiał nawet patrzeć na małego ucznia, by wiedzieć, że zrobiło mu się przykro.
— To twój brat, nie mów tak o nim — warknął.
Odpowiedział mu na to gromki śmiech.
— To, że nasza matka wypchnęła go z macicy, nie znaczy, że będę go nazywać bratem!
W nakrapianym aż się zagotowało. Co jak co, ale według niego Krtań mógł sobie oszczędzić takich słów względem kilkuksiężycowego, wrażliwego psiaka.
— Po prostu wróć tym razem na noc — rzucił chłodno, mając w pamięci te wszystkie razy, kiedy bury nocował poza magazynem.
Ciężko było powiedzieć, czy Mech zauważył, że przesadził. Nawet jeśli, to nie powstrzymało go to przed dorzuceniem:
— Jak mi się kurwa będzie chciało.
Ciepły już jednak nie miał do niego siły. Popchnął lekko nosem swojego ucznia i ruszył w dalej w kierunku plaży. Nie obejrzał się już więcej na wojownika, który po chwili także odszedł swoją drogą.
— Nie przejmuj się nim Nagietku, on… tak już ma — powiedział mentor do malucha, widząc, że zrobił się cichszy niż zwykle.
Para mokrych oczu uniosła się w jego kierunku.
— Myślisz, że naprawdę aż tak mnie nie lubi? — wymamrotał.
— Nie — odparł szczerze nakrapiany. — Myślę, że się nie wyspał, zdenerwował, że zwróciłem mu uwagę i chciał zrobić nam na złość.
Uczeń milczał chwilę, aż w końcu pokiwał łebkiem.
— Mam nadzieję, że następnym razem się wyśpi — stwierdził szczerze, co aż rozczuliło jego mentora.
— Ja też. A na razie skupmy się na twojej nauce. Przypomnisz mi kodeks wojownika? — poprosił Pleśń.
Liczył, że w ten sposób jakoś odciągnie myśli brata od tych ostrych słów, które przed chwilą usłyszał. Słuchał uważnie, czy wszystkie zasady są dobrze wymieniane, a co jakiś czas zadawał też pytania o niektóre kwestie.
✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧
Mijały kolejne księżyce. W tym czasie życie Ciepłego stało się naprawdę intensywne. Po spotkaniu z Żałobną, w którego czasie zdecydowanie ich poniosło, nie mógł wypędzić jej ze swoich myśli. Jako związek nie miało to dłuższej przyszłości i ognisty niestety to wiedział, ale miewał momenty, gdzie traciło to jakiekolwiek znaczenie. Tak jak teraz, kiedy nie mógł zasnąć w nocy i tylko przewracał się z boku na bok. W końcu zdecydował się wyjść, by nieco rozprostować kości.
Nie dane mu było jednak zajść daleko, bo oto pojawił się jego brat cały na buro. Wyglądał jak student wracający z ostrego melanżu w poniedziałek nad ranem. Pleśń miał wrażenie, że dosłownie cudem się nie zataczał. Omszony w mroku nocy najwidoczniej go nie zauważył, bo w końcu go zobaczył, aż podskoczył
— Kurwa, czemu nie śpisz? — wymamrotał w miarę przytomnie.
Nakrapiany na to przywitanie westchnął ciężko.
— Nie mogłem zasnąć, więc wyszedłem się przejść — wyjaśnił.
Krtań pokręcił głową, całkowicie nieprzekonany.
— Jasne… Oho, a może na mnie czekałeś? To urocze, ale nie musiałeś. — Zaśmiał się na samą myśl.
Ciepły naprawdę nie miał siły się z nim sprzeczać, więc tylko przytaknął.
— Możesz już iść spać — rzucił, chcąc jak najszybciej skończyć tę bezcelową wymianę zdań, zanim znowu skończy się ona kłótnią.
— Aha, dzięki za pozwolenie — zakpił w odpowiedzi bury. — O! Właśnie. Serio się władowałeś w jakieś smordy z tą suką z Ventusu?
Prawdopodobnie jedynym celem Mcha było ponabijanie się po raz kolejny z tego, ile jego brat spędza czasu z Żałobną. Sprawy jednak przybrały nieoczekiwany obrót, kiedy Ciepły od razu nie zaprzeczył. Zamiast tego miał na pysku coś pomiędzy przerażeniem a niedowierzaniem.
— Kurwa, naprawdę? — Było to jedyne, co starszy z braci dał radę z siebie wykrztusić, zanim zaniósł się śmiechem, który prawie zwalił go z nóg.
Pleśń za to nie miał pojęcia co na to powiedzieć. Zwyczajnie pewność, z jaką bury rzucił ten żart, całkowicie zbiła go z tropu. Wziął głębszy wdech, po czym odezwał się niepewnie:
— Nie… Znaczy… Skąd to wiesz? — wymamrotał.
Jego ton spotkał się jednak tylko z kolejnym, głośniejszym chichotem. Nie miał co innego zrobić, jak tylko stać i czekać jak skazaniec, jak ta męka się skończy.
— Ja pierdole… — rzucił wreszcie Mech, próbując uspokoić oddech. — Serio myślałem, że tylko mnie wkręca.
Nadal co kilka wdechów cicho się śmiał.
— Kto? — nacisnął na niego Ciepły, któremu coraz mniej podobała się ich rozmowa.
— No jak to kto. — Parsknął bury. — Biały, no przecież on jest Wietrznym, nie?
— A skąd on to wiedział? — drążył nadal nakrapiany.
— Chuj go wie. Jego stara jest medykiem, może stąd.
Pleśń wziął uspokajający oddech. Naprawdę miał dość tego, w jaki sposób jego brat się do niego zwracał, ale w tym momencie nie miał co na to poradzić. Dobrze, że przynajmniej dowiedział się tego, czego powinien.
— Muszę z nią porozmawiać — stwierdził w końcu, odwracając się, by pójść na od początku zamierzony spacer.
Teraz tym bardziej go potrzebował. Zanim jednak zdążył się oddalić, dogoniło go jeszcze nieco cichsze:
— Kurwa, nie wierzę.
Ciepłemu też nie chciało się wierzyć, ale nie powiedział tego na głos. Przyspieszył jedynie kroku, by móc w spokoju pomyśleć, jak przeprowadzić tę rozmowę.
<Omszony?>
[2383 słowa, Ciepła Pleśń otrzymuje 23 punkty doświadczenia, a Nagietkowa Łapa 2 punkty treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz