Wyprawa z Morzem zakończyła się pomyślnie: używając "swojego czaru" Lawendkowi udało się przekonać swoją siostrę do bezpiecznego powrotu do obozu, dzięki czemu sprawą zająć mogła się nieco bardziej doświadczona ekipa. Szczeniak jeszcze długo myślał nad tamtą chwilą, gdy próbował powtórzyć swój wyczyn, jakim było przekonanie swojej przebojowej siostry o jej mylności. Jednakże takie cuda nie zdarzają się często, a na podobny młody będzie musiał czekać jeszcze wiele księżyców.
Te mijały niebłagalnie. Lawendek nawet nie spostrzegł, kiedy przed nim pojawiła się straszna wizja bycia uczniem. I chociaż próbował on przekonać swoich rodziców, że wcale nie musi być niczym więcej niż zwykłym szczeniakiem, to jego starania spełzły na niczym. "Musisz zostać uczniem, choćby po to, by dowiedzieć się, że nie masz innej możliwości. Nie będziesz całe życie pierdział w żłobku, kiedy wojownicy będą polować, by cię wyżywić" — to wszystko, co od nich usłyszał. Normalnie jego rodziciele nie mieliby problemów, by przekonać swojego potomka. Tym razem było jednak inaczej ponieważ Lawendek był święcie przekonany, że nie zamierza zostać wojownikiem i służyć jakiejś sekcie. On nic nie musi: najwyżej ucieknie od tych dziwaków, którzy śmią sądzić, że jest inaczej.
Napalił się okropnie na wizję przygód, które czekają go podczas swoich podróży. Za każdym razem, kiedy sam z sobą grał w grę, polegająca na starannym planowaniu i wychodzeniu z wyimaginowanych opresji, nie mógł doczekać się urzeczywistnienia swoich marzeń. I w miarę jak on myślał nad tym, co zrobi, czas mijał, a wszyscy wokoło zaczęli widzieć go jako oczywistego i lojalnego przyszłego wojownika. Aż w końcu Lawendek zorientował się, że nawet nie zaczął działać, chociaż jego wielki dzień jest już jutro. A on pozostał bez planu.
— Proszę, nie każcie mi tego robić! — był bliski płaczu tego dnia wieczorem. Chociaż miał już iść spać, to był pewien, że wobec wizji siebie w roli ucznia nie zmruży oka przez całą noc.
Chociaż wszyscy dookoła próbowali przekonywać go na różne sposoby, to i oni dali za wygraną: szczeniak po półgodzinnej pogadance wciąż trząsł się jak chory i płaczliwym tonem mamrotał coś do siebie. A kiedy obserwatorzy poszli spać, młody próbował uciec z obozu, biorąc ze sobą przypadkową zwierzynę z zapasów.
Oczywiście został złapany i skarcony za próbę uszczuplenia klanu zarówno z ucznia, czyli siebie, oraz pożywienia, które zamierzał zabrać ze sobą. Lawendek jednak tym razem nie płakał, a jedynie słuchał wyrzutów z obojętną miną, wiedząc, że nie uda mu się zwiać. Ale to mogło się udać. Gdyby tylko był odpowiedzialny i dorosły, zacząłby planować to nie dzień przed, a raczej księżyc przed.
Teraz zostało mu wrócić do swojego rodzeństwa, które będzie musiało jutro przeżywać to samo co on: może ze zniecierpliwieniem lub obawą, jednak nie z gorzkim żalem i złością.
⨯ ⨯ ⨯
Ktoś go wylizywał, ktoś inny dodawał mu odwagi. Nie wiedział jednak kto, bo jedynym, co widział, były liczne sylwetki psów skąpane w jasnym świetle dziennym, przemykające na zewnątrz legowiska: jedyne, co słyszał, to wezwanie wszystkich członków klanu na mianowanie nowych uczniów. A on miał być jednym z ów uczniów.
Wyszedł ze swojego bezpiecznego miejsca. Czuł na sobie wiele spojrzeń, większość należących do prawie nieznanych mu psów. Mimo tego dzielił z nimi klan i musiał być gotowy oddać za nich swoje życie. Od tej chwili stanie się tylko bezwartościową marionetką, mającą służyć za tarczę pozostałym. Myślał, że jego życie jest cenniejsze. Myślał, że powinien spędzić je w bardziej dogodny i honorowy sposób. Teraz jednak nikt się nie pytał go, co o tym myślał — miał pójść i wykonać swoje zadanie, bo w końcu był częścią klanu, prawda? Może większość obrazów, które tworzył w swojej głowie były mocno przekolorowane, ale w końcu jeszcze jego rodzice walczyli z Quintusem o dobro pozostałych. Ryzykowali swoim życiem i zabijali, żeby to zgrupowanie istniało.
Praktycznie nie słyszał, co do niego mówili. A mówili do niego dość sporo. Najpierw poszli inni, a za nim pozostała tylko Morze. I co usłyszał? Że jego mentorem zostanie Jasna Gwiazda. Lider Tenebris. Czym sobie na to zasłużył?
Nie wiedział. Mierzył tylko zdziwionym i zmęczonym wzrokiem swojego nauczyciela. Ktoś tak ważny będzie jego mentorem. Jego. Tego durnego kurdupla, który wczoraj płakał jak jakiś niedorozwinięty gówniak. Lawendek nie był twardy, wyjątkowo silny czy dobrze zbudowany. Był naprawdę mocno przeciętym szczeniakiem i nie posiadał wiele wysoko punktowanych cech.
A ten biedny pies będzie musiał próbować go przystosować do życia w klanie. Wyrazy współczucia.
<Morska Łapo?>
[709 słów: Lawendowa Łapa otrzymuje 7PD i 1 punkt treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz