22 kwietnia 2022

Od Dymka CD Kłaczastej Łapy

Żłobek był nudny. Prócz sióstr i mamy nie miał dodatkowych wrażeń. Zdążył przywyknąć do rutyny; spania, posiłku i zabawy. Nic więc dziwnego, że gdy natknął się na coś nowego, co odstawało od tej utopijnej wizji, podążył za obcym psem, gdy tylko mama odwróciła wzrok.
Nie zwracał uwagi na to, że mogłoby mu się po drodze coś stać. Chłonął widoki, cały czas idąc tropem psa, który nadal nie odpowiedział mu na pytanie. Ale ono szybko wyparowało mu z głowy, gdy tylko promienie słońca musnęły jego pyszczek. Był... pod wielkim wrażeniem otoczenia poza ciemnym żłobkiem. Tu było... inaczej. Te kolory, zapachy, wręcz prosiły się o to, by je odkrywać.
Pies nie był zadowolony, kiedy zorientował się z pasażera na gapę, który postanowił ruszyć jego śladem. Kazał mu zawrócić do obozu, ale... Ale on nie chciał! Nawet się rozpłakał, bo świadomość samotnego powrotu była zbyt straszna dla psiaka w jego wieku. Miał nadzieję tak wziąć na litość tego niemiłego pana, który potargał go za ucho.
— Dobra — burknął w końcu, chcąc chociaż trochę uspokoić kaszojada — Odprowadzę cię do matki, żeby cię nie porwał jakiś dwunożny, a ty nie powiesz nikomu, gdzie szedłem, bo wyniosę cię ze żłobka, kiedy będziesz spał i zostawię po drugiej stronie miasta. Stoi?
Nie mógł uwierzyć w słowa, jakie dotarły do jego uszu. Był zaskoczony, bo mama nigdy nie mówiła do niego takim tonem. Było to nowe doświadczenie, więc nie bardzo wiedział jak zareagować. Pokiwał jednak głową, pociągając nosem, w którym pojawiło się sporo wodnistych glutów.
— Świetnie — mruknął brązowy.
Kiedy już wszystko wyjaśnili sobie ze starszym, jego uwagę przyciągnął zapach. Był inny i ciekawy. Wiedziony nowym bodźcem oddalił się od ucznia, poszukując źródła. Z nosem przy ziemi, węsząc, zderzył się z drzewem, które wyrosło mu jakby spod ziemi. Niezadowolony szczeknął na nie, po czym dojrzał dym. To stamtąd roznosił się przyjemny aromat. Łapa za łapą, zbliżył się do dziwnej konstrukcji. Było to ciekawe stworzenie. Widział przez niego dalszą część otoczenia, a mimo to pomarańczowy zwierzak syczał, wijąc się i sypiąc dziwny piasek na różne strony. Już chciał odwrócić się i zawołać opiekuna, który powinien go przecież pilnować, o co chodzi z tym czymś, gdy pojawiło się kolejne stworzenie. Przypadł bardziej do ziemi, chowając się w krzakach i obserwując dwunożną istotę, która nabiła coś na patyk i wsadziła w pomarańczowe zwierzę. I wtedy znów poczuł ten zapach. Chciał zbadać to coś i to dlaczego tak przyjemnie pachnie, więc gdy tylko istota oddaliła się, podszedł do kija i chwycił go w ząbki. Przez to wszystko posiłek dwunożnego skończył w popiele. Nie poddawał się jednak i ciągnąc kawałek drewna, zaczął wycofywać się z miejsca zbrodni.
— Tu jesteś! — Usłyszał głos brązowego, który widząc tę haniebną kradzież, zaczął rozglądać się po otoczeniu. — Czy ciebie gwiezdni opuścili?
Zamerdał ogonkiem, z dumą prostując pierś. Udało mu się zaskoczyć psa! Zdobył to pachnące coś i teraz mogli razem to zbadać!
— Mwam pfffaffffooom fof — wydukał, nadal z patykiem w pysku.
Starszy nie zrozumiał, co mówił, ale i tak był z siebie zadowolony. Nagle jednak rozległy się dziwne głosy. Obejrzał się za siebie, a dostrzegając dwunożną istotę, która zaczęła wskazywać ich łapą, poczuł, że szykują się kłopoty.
Usłyszał, jak jego opiekun przeklina pod nosem, a następnie poczuł, jak jego pysk zaciska się na jego futrze. Został uniesiony w górę, a następnie już oboje uciekali przed wymachującym łapą dwunożnym. To... to była wspaniała przygoda! Na dodatek kij nadal trzymał mocno w pysku i mimo tego, że był nieco ciężki, przez co rył końcówką po ziemi, brudząc pachnącą rzecz, to był dumny. Może uda się pokazać mamie co upolował? O ile to coś nada się na jedzenie... Na razie to smakował powiew wiatru na pysku, powodowany przez wspólną ucieczkę.
<Kłaczasta Łapo?>
[607 słów, Dymek otrzymuje 6 punktów doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz