Mlecz do tej pory nie spodziewał się, że ktoś może mówić tak szybko, by nie miał czasu na zastanowienie się nad odpowiedzią. Dosłownie. Samiec zdążył otworzyć pysk, a mniejszy osobnik już sam sobie odpowiedział.
— Tak, dokładnie dlatego — przytaknął, o mało co nie gryząc się w język z szybkości wypowiadanych słów. Bał się, że ten znów zasypie go jakimiś pytaniami.
Nie przeszkadzało mu to, dzięki temu jego dzień nabrał tempa, a myśli zajęły czymś innym niż smętami, które w obecnej chwili obijały się echem.
— Wiesz, są lepsze, bo jako jedyne są magiczne, kiedy minie odpowiednia ilość dni i dostarczysz im miłości, to zamieniają się w białe kwiatki, takie co przy wietrze rozpadają się, tworząc nowe.
Tak, zdecydowanie był to proces warty uwagi. Dla beżowego psa znaczył on bardzo dużo, w końcu było to przemijanie, a samiec w ostatnim czasie poznał to aż za bardzo. Otrzepał się z dreszczu, który pojawił się na jego skórze. Nie mógł oddalać się w swoje myśli, bo nie był już sam, mały towarzysz ciągle znajdował się naprzeciw jemu. Kiedy tylko zaobserwował przekręcona głowę, zrobił dokładnie to samo, z tą różnicą, że w druga stronę. Szybko jednak wróciła na swoje miejsce kiedy usłyszał jego słowa.
— Mama? Nie ma tu z tobą mamy? — zapytał ze zdziwieniem. — Słuchaj, słuchaj, na pewno musi ci wybaczyć w końcu to twoja mama no nie? Ale jestem teraz ja i jesteśmy tutaj w bezgwiezdnych. — Gubił się nieco w tym co chciał przekazać.
Mógł sobie łapę uciąć, że ten szczeniak był tu od początku! No przecież wcześniejsze pchły nie zepsuły mu wzroku. Tym razem miał czelność zwracać uwagę szczenięciu, gdy te za szybko mówiło. Musiał zrozumieć całą sytuację, aby wytłumaczyć Dymowi, że znalazł dzieciaka i go wziął? Nie no przecież się rozdzielili i nie zaciągnął go siłą, co dyskwalifikowało go z definicji porwania.
Gdy tylko jego cztery litery spoczęły w legowisku obok Poziomki, odetchnął, starając się zebrać wszystko do kupy.
— Czyli podoba ci się tu? Bo wiesz, musisz poczekać na mamę, a skoro jesteś jeszcze mały, to musisz być pod opieką, szczególnie gdy teraz dwunożni kręcą się po okolicy. — Starał się wytłumaczyć mu obecna sytuacje, pamiętał jak to jemu za szczeniaka, było ciężko zrozumieć pewne sytuacje.
— To, co jest pewne to to, że beze mnie nie możesz wychodzić dalej tak jak z mamusią, okej? Będziemy robić wspólne wyprawy, ale to w swoim czasie, jasne? — Chciał być bardziej niż pewien, że nic mu się nie stanie. W końcu to los go zesłał pod łapy Mlecza i gdyby wierzył w tych gwiezdnych, to na pewno byłaby ich wina. Na szczęście dało się to wytłumaczyć na stokroć innych sposobów, lecz jedyne co jego kaczy móżdżek przyjmował do wiadomości to fakt ze Laurency zesłał tę duszę, by uratować Mleczysława przed pełną destrukcją.
<Poziomku?>
[454 słów, Mlecz otrzymuje 4 punkty doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz