18 lipca 2022

Od Dymka (Dymnej Łapy) CD Kawki (Kawczej Łapy)

Otworzył z oburzenia aż pyszczek. Jak ona mogła tak podle kablować jego mamie?! Jeszcze go ugryzła, przez co musiał cofnąć łapkę! Kawka nie była miła. Tak jak na początku sądził, że byłby w stanie się z nią zaprzyjaźnić, bo więcej szczeniąt, to ciekawsze przygody, to teraz całkowicie skreślił ją z listy przyjaciół. 
— Dymku? To prawda? — Mama spojrzała na niego tak, jakby oczekując na jego wytłumaczenie się. 
Zacisnął pyszczek, nabierając w niego powietrze i śmiesznie wydymając policzki. Rzucił niezadowolony wzrok na suczkę, która pewnie była zadowolona ze swojego czynu. Głupia przybłęda! Mogła zostać już na zewnątrz, a nie przychodzić do ich klanu, ukazując go w bardzo złym świetle przed mamą. 
— Wcale nie! — skłamał, tupiąc łapką. — Ona kłamie! Jeszcze mnie ugryzła, o tutaj! — Pokazał mamie łapkę, krzywiąc nos.
— Ej! Nie kłam! Oszukiwałeś! Twoja siostra potwierdzi! — Kawka zaczęła szukać wzrokiem Bąbelek, która słysząc podniesione głosy, podeszła do nich zaciekawiona, o co poszło. — O jesteś! — szczeknęła. — Powiedz jej! 
Wbił morderczy wzrok w siostrzyczkę, która spojrzała najpierw na niego, później na Kawkę, kończąc na mamie, która nadal wyrozumiale czekała na wyjaśnienia. Jeżeli siostra stanie po stronie długonogiej, to będzie musiał poważnie zastanowić się nad swoją rodziną. 
— Ja nie widziałam, by Dymek oszukiwał. Po prostu był sprytny — wybrnęła, a on w duchu odetchnął.
— Co? — Kawka nie mogła najwyraźniej uwierzyć swoim uszom. 
Wystawił jej język. Rodzina zawsze będzie po jego stronie. Ona tego nie zmieni! Przyszła do nich i już zaczęła się rządzić. Głupia...
— Dymku, nieładnie tak — Mama zauważyła jego wybryk, wzdychając i kręcąc głową. — Następnym razem bawcie się grzecznie i nie oszukuj w zabawie, dobrze? 
Skrzywił nos, słysząc jej słowa. Uwierzyła suczce? Tupnął łapką. 
— Ja nie oszukiwałem! — brnął w zaparte. 
— Właśnie tak! — szczeknęła łaciata. 
— Nie bawię się już z tobą! — fuknął zły, odbiegając od niej i przez resztę czasu, ignorując jej istnienie. 
 
***
 
— Wolniej — Głos Węgorzowego Całunu rozległ się po jego lewej stronie. Zacisnął pysk, robiąc tak, jak chciała. Jeszcze bardziej zwolnił, wręcz sunąc brzuchem po ziemi. Dzisiaj ćwiczyli polowanie. Nareszcie coś, po czym nie wróci skopany. Pies obserwował jego ruchy, przekrzywiając łeb ze znudzeniem. 
— Czy ty wiesz, w jaką stronę w ogóle się skradasz? — zakpiła.
— Tak? — fuknął pod nosem. — Idę tam, gdzie czuję zapach posiłku, by go upolować — poinformował ją. 
— No to życzę powodzenia — prychnęła, już więcej nie otwierając pyska, tylko obserwując, jak pewnie znów się zbłaźni. 
Ale teraz będzie inaczej! Nie pozwoli sobie na to, by w pogoni za uciekającą myszą, przywalić w drzewo! Nadal słyszał śmiech mentorki, która lubiła mu to wypominać za każdym razem, gdy łapał go zbytni entuzjazm. Ygh... Jak on jej nie cierpiał. 
Krok, jeden i drugi, potem następne. Był skupiony, więc teraz mu się uda. Nie było mowy, by coś zepsuło mu ten dzień. I właśnie wtedy, kiedy wyskoczył ze swojej kryjówki, zauważył, że popełnił błąd. Ten zapach co brał za zwierzynę, to była Kawcza Łapa! Przeturlali się po ziemi, a suczka zdziwiona nawet nie zdążyła zareagować. 
Słysząc śmiech Węgorzowego Całunu, domyślił się, że właśnie spodziewała się takiego zakończenia łowów. 
Zszedł z psa, rzucając jej zirytowane spojrzenie. 
— A ty co tu robisz? Psujesz mi łowy.

<Kawczo Łapo?>
[506 słów: Dymna Łapa otrzymuje 5 PD i 2 PT]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz