aparycja
Gdy był uczniem, przypominał bardziej puszystą kulkę, niźli walecznego wojownika. Można wręcz było powiedzieć, że był kruchy jak wspomniane wcześniej liście. Jednak Cytrynowy Liść wraz z imieniem wojownika nabrał mięśni, a futro przeszło niezłą metamorfozę, zmieniając się w półdługą, jedwabistą szatę.
charakter
Otacza się znajomymi i zaufanymi psami, chociaż jest ich zaledwie garstka; w obcych natomiast niepewnie się wpatruje, zadzierając wysoko głowę, by brak śmiałości nadrobić tak naprawdę nieistniejącą w nim dumą. I o ile jego nieśmiałość może dawać wrażenie braku asertywności, Cytrynek potrafi postawić na swoim, mówiąc zdecydowane "nie". To, że nie lubi się odzywać i wręcz obawia się spotykania z innymi, nie oznacza, że nie ma własnego zdania na każdy temat; pies stara się zawsze postępować właściwie, według własnego kodeksu moralnego.
Jedną z jego najważniejszych zalet, która nie zniknęła w nim wraz z biegiem księżyców jest ciekawość. Gdy tylko usłyszy bądź zobaczy jakąś nowość, zrobi wszystko, by dokładnie ją poznać i zbadać; jednak w takich chwilach nie traci rozumu, jak niegdyś, a stara się dokładnie przeanalizować daną sytuację, by postąpić tak, jak należy.
Chciałby coś osiągnąć; zostać wybitnym wojownikiem, być pewnym, że Gwiezdni go wybrali i mają dla niego napisaną świetlaną przyszłość. Wie, że jego ojciec, który jest zresztą ambitnym psem, liczy na jego sukcesy, też zdaje sobie sprawę, że klan potrzebuje lojalnych i silnych członków. Dlatego, i z wielu innych powodów, nie ma zamiaru zawieść jakiegokolwiek psa ze społeczności Ciemnych. Ma nadzieję, że wojownicy, mimo jego nieśmiałości, wiedzą o jego oddaniu, bo prawdopodobnie sam nigdy nie będzie miał tyle odwagi by im to oznajmić, ale w razie niebezpieczeństwa odda swoje życie za każdego z nich z osobna i będzie walczył aż nie wyleje z siebie wszystkich kropel krwi i potu.
Mimo, że jest w młodym wieku, przeżył dużo; przez straty i porażki, jakich doświadczył, nauczył się, że najpierw trzeba myśleć, potem działać. Pozbył się impulsywności, stając się bardziej spokojny oraz milczący, a jednak wciąż pozytywny, uparcie dążący do celu.
umiejętności
SZYBKOŚĆ
20
SIŁA
19
POZIOM MEDYCZNY
0
WITALNOŚĆ
21
ZRĘCZNOŚĆ
33
TRENING
zakończony
relacje
RODZINA
Jego matką jest Trujący Obłok, ojcem Wierzbowy Pysk. Oba te psy zapewniły mu dobre dzieciństwo oraz pełne pochodzenie z Tenebris, przez co nie musi udowadniać swojej wartości tak często, jak psy, które nie miały tyle szczęścia. Pies bardzo kocha swoją matkę, która zagarnęła szczególne miejsce w jego sercu. Wierzbowego Pyska jednak także szanuje i słucha, z chęcią wypełniając jego prośby.
Cytrynowy Liść posiada dwie siostry — Sikorkowe Szczęście i Słodki Pysk. Kocha je obie równie mocno, starając się zapewnić im bezpieczeństwo.
Kolejną osobą w rodzinie Cytrynowego jest Aroniowa Gałąź — chociaż nie jest spokrewniony z wojowniczką, uważa ją za jedną z najbliższych mu psów. Wszystkie chwile, jakie dwójka Ciemnych spędziła w swoim towarzystwie; zabawy w żłobku, trenowanie walki pod okiem mentorów, patrole i polowania, stworzyły między nimi silną, obustronną przyjaźń; wojownik ufa Aronii jak nikomu innemu i jako pierwszy stanąłby w jej obronie, ponieważ wie, że suczka bez wahania postąpiłaby tak samo.
MENTOR
Cytrynowego Liścia wyszkolił Drewniany Pazur. Mimo że pies został już wojownikiem, nadal ma dobrą relację ze swoim dawnym mentorem.
UCZNIOWIE
Aktualnie szkoli Morską Łapę. Z przekazywaniem wiedzy radzi sobie całkiem nieźle, choć gdy dowiedział się, że ma być tym całym mentorem, początkowo był trochę obsrany.
PARTNER
Najpierw była Konwalia. Ich miłość zaczęła się pocałunkiem dwóch uczniów — i na tym także zakończyła. Pojedyncza iskierka, która osłodziła ich relację długo się nie utrzymała; Konwaliowy Szron kochała go z całego serca, jednak w tak młodym wieku, przy tak różnych charakterach nie potrafili razem stworzyć zdrowego związku.
Potem był Bolesna Łapa.
Wraz z Płomiennym psem wielokrotnie spotykali się na opuszczonym dworcu kolejowym, a po jakimś czasie z niewinnych zabaw dwóch uczniaków i ćwiczeń ruchów bojowych wynikło coś więcej; Cytrynowy zaczął słuchać archaizmów przyjaciela z większym zapałem i ciepłem w oczach, a Bolesny rozpływał się nad nieśmiałą postawą Ciemnego. Ich spotkania były coraz częstsze i dłuższe; psy potrafiły przeciągać je aż do wieczora, by potem razem patrzeć na nocne niebo usiane tysiącami gwiazd. Jakież to było romantyczne, a przede wszystkim: udane.
Jednak, niestety, zbyt długo szczęścia nie posmakowali.
Wraz z biegiem księżyców Cytrynowy Liść zdobył imię wojownika, stając się Cytrynowym Liściem. Niedługo potem także jego partnerstwo z Bolesnym stało się oficjalne, a oboje podzielili się swoim szczęściem z rodzinami, w ich głowach powstawały pierwsze plany na wspólną przyszłość. Otóż Gwiezdni najwidoczniej chcieli inaczej; hycle przyszły, zabrały i uśpiły Bolesną Łapę.
Jak często bywa, pies pogrążył się w rozpaczy, która — na jego szczęście — nie trwała długo; z pomocą przyszła mu klanowa wojowniczka, Stokrotkowy Płatek; biała suczka, po wielu księżycach przyjaźni, została jego partnerką.
Wydawałoby się, że pachniał jak każdy Płomienny; dymem, kartonem i dwunożnymi z magazynu. W jego zapachu było jednak coś przyjaznego, bezpiecznego. Pachniał jak małe ognisko, otoczone ciasnym kręgiem dwunożnych, jak garść przypieczonych pianek, jak żar grzejący twarz.
Ciemne oczy, błyszczące i przejrzyste, niby dwa nocne jeziora, w których toni odbijały się migoczące gwiazdy. Futro, brunatne, gęste, przyprószone na grzbiecie onyksową czernią, gdzieniegdzie skołtunione, z widocznymi kropkami zaschniętego błota; mimo to, wciąż pozostawało ciepłe i miękkie, bez względu na to, ile łez w nie wylałem.
Jego pysk zdobił delikatny uśmiech, który, ilekroć go widziałem, speszony, odwzajemniałem.
Nikt mi go nie zastąpi.
POTOMSTWO
Od zawsze ciągnęło go do tych puszystych kulek, co niekoniecznie chciał przed sobą przyznać; uważał, że do roli rodzica się nie nadaje. Umocniło się to w nim szczególnie wtedy, gdy stracił Bolesną Łapę — wprost nie mógł sobie wyobrazić, że miałby wychować szczenięta z kimś innym.
Gdy jednak związał się z klanową wojowniczką, Stokrotkowym Płatkiem, miot kaszojadów udał się przypadkiem; mimo początkowej paniki i załamania Cytrynowy wraz z partnerką zdecydowali się otoczyć miłością i dobrze wychować swoich synów, Listka i Drozda oraz jedną córkę — Zakwitkę.
Mimo wrażenia, jakoby ma być to nudna, typowa rodzina, jego miot jest jednym wielkim prankiem od Gwiezdnych. Jego najstarszy syn, Listek (choć Cytrynowy Liść nie ma o tym bladego pojęcia) jest w rzeczywistości ożywionym przez Gwiezdnych Bolesną Łapą. Jak na razie nawet sam Listek o tym nie wie, choć gdy usłyszał kiedyś z ust ojca imię dawnego członka Industrii, czuł się okropnie dziwnie.
— Kogo szukamy? — zainteresowany podniósł łeb ku niebu.
— Bolesny. Bolesna Łapa — dorosły odpowiedział nieobecnym tonem.
Szczenięciu mimowolnie coś drgnęło w sercu. Niepokój i niepewność, jakie go otoczyły, nie mogły zostać prędko rozproszone. Listek poczuł niemal panikę i wielką chęć dowiedzenia się czegoś więcej o osobniku, którego wspominanie napełniło go tak gwałtownymi uczuciami.
— Skąd wiemy, że tam jest? — automatycznie zadał pytanie.
— Nie wiemy, ale wierzymy — Cytrynowy Liść zaczął powoli grzebać swoją łapą w ziemi. — Za życia był psem oddanym kodeksowi wojownika i wiernym swojemu klanowi. Gwiezdni powinni go przyjąć — powiedział niemal entuzjastycznie, z pełnym przekonaniem.
— Aha… Więc idziesz albo do Gwiezdnych, albo do tych złych… — powtórzył po swojemu Listek, chociaż coś nie grało mu w tym ustawieniu.
Zastępca klanu przytaknął.
— Lub do Vanity, miejsca dla niewierzących.
Brązowy szczeniak siedział chwilę w ciszy, potem jednak poczuł ogromną chęć kłócenia się ze swoim rodzicielem, nie mogąc uwierzyć, że przed psami są tylko te trzy rozwiązania. Z jego pyska nie wydostało się jednak żadne słowo. W końcu co on mógł o tym wiedzieć? Nigdy nie rozmawiał z Gwiezdnym. Nigdy nawet nie opuścił obozu. Był tylko małym szczenięciem, nic niewiedzącym o życiu i naiwnie myślącym, że pewnego dnia zostanie kimś wielkim, tak jak jego ojciec oraz Jasna Gwiazda.
Ale Bolesna Łapa? Imię wskazywało, że był tylko uczniem. Ale skoro jego tatuś go szukał, musiał być kimś naprawdę ważnym.
Zaintrygował go ten pies. I kiedy patrzył tak w Gwiazdy, pomyślał „No, mam nadzieję, Bolesny, że zostaniesz moim patronem i będziesz mi od dzisiaj pomagał. Jak ci się nudzi, o tam, w górze, to w ogóle możesz mi towarzyszyć. Jeżeli zostanę liderem, to zacznę nazywać po tobie młode czy inne takie. Odwdzięczę ci się za twoje towarzystwo!”.
Podziękował więc swojemu tacie za rozmowę, i nic się nie domyślając, postanowił pomodlić się przed snem za ów Bolesną Łapę i poprosić go ponownie, by ten go miał w swojej opiece.
Zakwitka, jego jedyna córka, która urodziła się jako druga, jest zapatrzona w Cytrynowego Liścia jak w obrazek. Choć na co dzień jest rozsądną, ułożoną młodą damą, gdy wpadnie na jakiś pomysł, nawet niewyobrażalnie głupi, wiecznie przekonana o swoim sukcesie, jest gotowa zrobić wszystko. Gdy miała pięć księżyców, zainspirowana historią Cytrynka, który poznał Aronię, gdy ta wraz z Sikorką uderzyły go kamieniem, postanowiła ,,być taka jak ojciec’’. Cytrynowy Liść niby wiedział, że szczeniaki potrafią być okropnie głupie, ale nie podejrzewał, że jego Kwiatuszek (jak nazywa swoją córkę) zaryzykuje własnym życiem, powtarzając jego historię.
— Zdaję sobie sprawę z zagrożenia, które niesie ten pomysł. Mimo wszystko jestem gotowa się poświęcić w wierze, że ryzyko jest warte podejmowania — odparła, mierząc Ćmę wzrokiem ognistych ślepi. — Jestem gotowa zrobić wszystko, byśmy zostały przyjaciółkami połączonymi tak odważną przygodą.
Ćmia Łapa zamrugała oczami. Pomiędzy dwoma szczeniakami zapadła dłużąca się cisza. Zakwitka mierzyła pełnym nadziei wzrokiem starszą suczkę.
— Skoro tak bardzo na tym ci zależy, to dobra — wymamrotała głosem pozbawionym emocji.
Zakwitka lekko się zjeżyła. Fakt, ucieszyła się, że jej potencjalna przyjaciółka rzeczywiście nią będzie, w końcu zrobiłaby wszystko, żeby tak się stało. Zdenerwowało ją jednak to, że Ćma nie okazywała zbytniego zainteresowania ich zaczynającą się, kiełkującą przyjaźnią. Dlatego, jeszcze zanim dostanie kamieniem i najpewniej zemdleje, chciała w niej zaszczepić jakoś swoją piękną wizję. Bała się, że jeśli Ćma nie będzie wystarczajaco przejęta jej losem, rąbnie ją za mocno, albo niespecjalnie pośpieszy się z wezwaniem medyka. A na aż takie poświęcenie to średnio była gotowa.
— Ale, ale! — zawołała szybko, widząc, jak Ćmia Łapa podchodzi do kamienia. Nagle zaschło jej w gardle. — Wiesz, mam nadzieję, że zależy ci na moim losie. Miło by mi było, gdybyś pośpieszyła się z wezwaniem medyka, gdy będę ranna. Aha, i… — przerwała, ponieważ nagle zaczęła mieć wątpliwości co do słuszności jej działań. — Postaraj się… Nie celuj w głowę, dobra? Wolałabym nie mieć jakiegoś wstrząsu mózgu. Życz mi powodzenia!
Ćmia Łapa z głośnym sapnięciem dźwignęła kamień z ziemi. Śnieżnobiałej przemknęło przez myśl, że przekonanie łaciatej poszło zbyt łatwo, by ta była zdrowa psychicznie.
— No to… powodzenia…!
Zakwitka zdążyła jedynie wrzasnąć, zanim przed oczami pojawiły jej się czarne plamy, a w łapie poczuła okropne pulsowanie. W jednej chwili całe otoczenie zaszło mgłą, a pełne strachu oblicze Ćmy to ostatnie, co zapamiętała.
Najmłodszy z miotu jest Drozd. Beżowo-czarne szczenię jest ciche, nieśmiałe i obdarzone dużą wyobraźnią. Cytrynowy Liść widzi w nim samego siebie, z czasów, gdy sam mieszkał w żłobku. Ma jednak nadzieję, że szczenię wraz z biegiem czasu nabierze pewności siebie i znajdzie przyjaciół. Stety, bądź niestety, jak na razie Drozd spędza większość czasu w samotności, układając w głowie różne scenariusze. Gdy tylko Cytrynek ma czas, z chęcią dosiada się do Drozda, słuchając jego historii. Serce mu rośnie za każdym razem, gdy widzi, jak młodzik spędza czas z matką i rodzeństwem. ,,Jest dla niego nadzieja!’’ myśli wtedy, uśmiechając się.
— Może pobaw się z braćmi? Widziałem Drozda, jak szedł do—
— NIE! — krzyknęło nagle szczenię, piskliwym, wysokim głosikiem. Zaraz potem, jakby przestraszone, skuliło się. — Mam głupich braci. Jeden to dziwoląg, jakiś taki rozkojarzony. Drugi zachowuje się jak Gwiezdny co najmniej, pan wszechświata, władca wszystkich klanów. Mam pecha. — wyburczała, dodając po chwili: — Tata to miał fajnie. Słodki Pysk i Sikorkowe Szczęście są zajefajne, naprawdę! Jestem pewna, że z nimi tata się nie nudził w ogóle — stwierdziła z przekonaniem, wbijając znudzony wzrok w popękaną podłogę.
Cytrynowy Liść wbił również wzrok w stare płytki, jednak bynajmniej nie dlatego, że pytanie go zakłopotało. Głównie chciał ukryć uśmiech rozbawienia, który wykwitł na jego pysku, by przypadkiem Zakwitka nie stwierdziła, że ma ją i jej rozwój w dupie, czy coś równie absurdalnego.
— Cóż, wiesz… — zaczął, zamyślony, wracając myślami do wspomnień z dzieciństwa.
Zakwitka czekała cierpliwie, cichutko, czując, że może się dowiedzieć czegoś interesującego.
— Słodka i Sikorka były super. Zresztą, nadal są, Gwiezdnym dzięki. Ale też się z nimi nudziłem. Wiesz, rodzeństwo bywa czasem wkurzające i to się chyba nigdy nie zmieni.
— To tata też się nudził, jak był taki, jak ja?
Cytrynowy Liść zrobił zakłopotaną minę.
— Yyy… Wiesz, ja nigdy nie byłem taki jak ty — wymamrotał, jakby nie wiedząc, co odpowiedzieć. — Za szczeniaka byłem… bardzo nieśmiałym, trochę nierozgarniętym… dziwolągiem, jak to ujęłaś.
— Byłeś… taki jak Drozd? — Zakwitka niemal wypluła własny język, gdy wymawiała to pytanie. Była pewna, że to ona będzie tym wspaniałym dzieckiem, najbardziej podobnym do ojca-zastępcy.
— Nie byłem taki sam — zaśmiał się Cytrynowy, kręcąc głową. — Ale coś wspólnego na pewno z nim miałem, teraz w sumie też mam. Zresztą, jak z każdym z was.
Kończąc temat jego potomstwa, należy zaznaczyć, że Cytrynowy Liść jest lepszym ojcem niż większość tatusiów na tym pieskowym blogu. Wraz z partnerką stara się robić wszystko, by zapewnić szczeniakom miłość i uwagę. Tylko tyle może zrobić, szczególnie, że lada dzień jego dzieci dostaną własnych mentorów. Wtedy wychowanie trójki pociech będzie leżało również w łapach innych wojowników.
ciekawostki
Gdy był szczeniakiem, Aronia i Sikorka nieuważnie uderzyły go w klatkę piersiową kamieniem. Jednak dzięki szybkiej interwencji medyka, Cytrynkowi udało się przeżyć bez większego szwanku na zdrowiu.
Jak już wcześniej było powiedziane, Cytrynowy często zwraca się do swojej córki ,,Kwiatuszku’’.
Od zawsze lubił patrzeć na nocne niebo. Nasiliło się to po śmierci Bolesnej Łapy.
dodatkowe informacje
AUTOR CYTATU
Lemony Snicket
KONTO DISCORD
JustToBe#8776
ŹRÓDŁO ZDJĘCIA
OSTRZEŻENIA
1/3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz